Nie marnujmy chwil, które są nam dane. Wracał każdego dnia o tej samej porze. Odwieszał kapelusz na kołku, na drugim wieszał płaszcz. Potem szedł do kuchni, całował żonę w policzek, czochrał włosy syna i zamykał się w swoim gabinecie, którego nie opuszczał aż do kolacji. Po niej znów chował się w swoich czterech ścianach i do końca dnia nikt go nie widział. Taki stan rzeczy utrzymywał się od narodzin dziecka. Dla syna był…