Kobieta wyróżniała się w tłumie za sprawą swoich czerwonych włosów. Były niesymetryczne i sięgały maksymalnie do ramion. Nie nosiła biżuterii, bo za bardzo przeszkadzała jej przy wykonywaniu eksperymentów. Nie miała też brwi przez pewien wypadek – o którym było głośno w całym kraju – i dorysowywała je sobie ręcznie. Zawsze towarzyszyła jej powaga. Nigdy nie widziałem jej uśmiechniętej. Kąciki ust były nieruchome, nie unosiły się nawet delikatnie. Zza jej włosów wyłaniała się para odstających uszu. Lewe ukrywało charakterystyczny pieprzyk, który się za nim znajdował. Amelia nie należała do szczupłych osób. Nie przejmowała się swoją wagą i w przeciwieństwie do mnie przepadała za jedzeniem.
– Hej – przywitała nas oschłym tonem.
Zająłem miejsce obok niej, a Edmund naprzeciwko nas.
W chwili, gdy siadałem, poczułem chłód od strony kobiety. Spojrzałem na nią. Była zajęta swoją zupą i nie zwracała na mnie uwagi. To zimno zaczęło mnie przerażać, potarłem ramiona. Prawie widziałem obłoczki pary unoszące się z moich ust.
– Co z tobą? – Edmund zmarszczył brwi.
– Nie wiem – odparłem drżącym głosem.
Poczułem, że coś każe mi wyjść ze stołówki. Popatrzyłem na przyjaciela. Zniknął ten, którego znałem. Zamiast niego przyglądał się mi ktoś obcy, kto nie miał względem mnie dobrych zamiarów. Z oczu ziała mu czysta nienawiść, a usta wykrzywiły się w złowrogim uśmiechu. W dłoni trzymał nóż, mierząc nim prosto w moje serce. Odwróciłem głowę w stronę Amelii. Z nią też się coś stało. Wyglądała blado. Czerwone włosy poszarzały, usta posiniały, a dłonie wyglądały na odrętwiałe.
Potrząsnąłem głową. Oboje wrócili na swoje miejsce.
Pozostałe fragmenty znajdziesz tutaj.