– Agnes, przestań. Wiesz, że tego nie znoszę – zawołałem z nutą zmęczenia w głosie.
– Nie bądź takim sztywniakiem, Fen. Jest taka cudowna noc. Nie możemy jej zmarnować – odkrzyknęła Agnes spomiędzy drzew. – Chodź tu.
Z westchnieniem poczłapałem w kierunku, z którego dochodził jej głos.
Noc pachniała lasem po deszczu, który skropił ziemię w ciągu dnia. Rośliny chętnie przyjęły ten dar, odwdzięczając się cudownymi aromatami. Wziąłem głęboki oddech, napawając się tymi zapachami.
– Dlaczego się zatrzymałeś? – Agnes znajdowała się bliżej niż poprzednio.
– Zawiązałaś mi oczy. Pozwól mi przynajmniej innymi zmysłami nacieszyć się naszym domem.
– Miałeś mnie znaleźć – rzekła z wyrzutem, podchodząc bliżej.
– Odpoczywam – powiedziałem, stojąc nadal w miejscu.
Agnes ostrożnie pokonała dzielącą nas odległość i zatrzymała się tuż przede mną. Prychnęła tak, bym to usłyszał.
– Psujesz całą zabawę – rzuciła.
Stałem nieporuszony niczym posąg. Nawet najmniejszy mięsień nie drgnął, gdy Agnes stukała niecierpliwie kopytem. W końcu zauważyła, że w ogóle nie reaguję, i przestała wystukiwać jednostajny rytm.
– Wszystko w porządku? – zapytała.
Nic nie odpowiedziałem.
– To nie jest zabawne – w jej głosie brzmiał przestrach. – Przestań.
Z mojej strony nie doczekała się żadnej reakcji.
– Fen, proszę.
Nie widziałem, ale słyszałem, że łzy napływają jej do oczu.
Wykonałem szybki ruch i w następnej sekundzie znajdowała się w moich ramionach. Objąłem ja mocno, a ona wtuliła się w moją pierś. Łagodnie kołysałem się na boki, uspokajając ją przy tym. Pogłaskałem jej długie włosy opadające falami na plecy.
– Dzięki – delikatnie odsunęła się ode mnie, wycierając oczy wierzchem dłoni, a następnie uderzyła mnie w ramię.
– Ej, za co? – udałem oburzenie.
– Nastraszyłeś mnie. Tak nie można.
– A zawiązywać komuś oczy i wyprowadzać w środek lasu już tak? – Ściągnąłem opaskę.
– Sam się na to zgodziłeś.
„Jak miałem się nie zgodzić” – pomyślałem, uśmiechając się do niej czule.
Pozostałe fragmenty znajdziesz tutaj.