Przypomniałem sobie wydarzenie sprzed pół roku, kiedy po długich badaniach doszliśmy do pierwszych rezultatów. Przebywałem w laboratorium razem z Edmundem, Amelią i Lydie. Ta ostatnia miała czarne, kręcone włosy sięgające ramion. Swoim lodowatym spojrzeniem przeszywała wszystkich i wszystko na wylot. Poza tym wyglądała, jakby nigdy nie była zadowolona. Nie rozumiałem, jak Amelia potrafiła z nią wytrzymać. Z drugiej strony sama nie była zbyt przyjazną osobą, więc nic dziwnego, że odnajdywały wspólny język.
We czwórkę pracowaliśmy nad powierzonym nam zadaniem niemal dniem i nocą. Do tej pory wszystkie nasze próby wyodrębnienia potrzebnego genu spośród innych oraz odpowiednie zmodyfikowanie go były dla nas wprost niemożliwe. Pewnie takie by pozostały, gdyby Edmund któregoś dnia nie wpadł na pewien pomysł i pomimo braku zgody z naszej strony, nie urzeczywistnił go. Powiodło mu się i dzięki temu zrobiliśmy milowy krok w naszych badaniach.
— Co to jest? — Lidie wskazała na strzykawkę.
— Kto jak kto, ale ty raczej powinnaś to wiedzieć — rzucił Edmund.
Kobieta zmrużyła gniewnie oczy, jakby szykowała ciętą ripostę.
— Co wyodrębniłeś? — Zapobiegłem ich wymianie zdań i rękoczynom.
— Jeśli się nie pomyliłem — oczyścił zgięcie ręki — to poprawi mi to wzrok.
— Czekaj — Amelia uniosła się nieznacznie z krzesła. — Chcesz zostać królikiem doświadczalnym?
Edmund podniósł strzykawkę pod światło i przyjrzał się przeźroczystemu płynowi w środku. Miał on pomóc w szybszym rozprowadzeniu informacji w organizmie. Znajdował się tam również gen, nad którym pracował. Jako jedyny postanowił pracować na ptaku — nasza trójka skupiła się głównie na ssakach. Spędził sporo czasu na dotarciu do odpowiedniej tkanki, a jeszcze więcej na znalezieniu tego, czego szukał.
— Nie możemy już korzystać z pomocy innych. Zapomniałaś? Poza tym muszę sprawdzić, czy to zadziała.
— Ale na sobie? — nie była przekonana do tego pomysłu.
W dwóch krokach znalazł się tuż przed nią. Nie wydawała się tym ani zaskoczona, ani przestraszona.
— To — wskazał na swoje okulary — nie będzie mi dłużej potrzebne.
— Tylko pod warunkiem, że masz rację — zauważyła Lidie, krzyżując ręce na piersi. — Skąd pewność, że nie zginiesz?
— Dla nauki warto się poświęcić.
Przyłożył strzykawkę i zanim ktokolwiek z nas mu przerwał, z wprawą wstrzyknął sobie substancję do żył. Przymknął oczy i wziął głęboki oddech.
Przeraziłem się bardziej od dziewczyn. Jeden sus wystarczył, by stanąć obok przyjaciela, wyjąć mu z dłoni przedmiot i pomóc usiąść. Nie wiedziałem, co mogłem więcej zrobić.
— On żyje? — wyszeptała Amelia.
— Oczywiście, że tak — warknął do niej Edmund, otwierając oczy.
Zdałem sobie sprawę, że wstrzymywałem powietrze. Wypuściłem je z uczuciem ulgi.
Chyba nigdy wcześniej nie bałem się tak bardzo, jak w tamtym momencie.
— Nigdy więcej tego nie rób — westchnąłem cicho.
— I jak? — Lidie od razu przeszła do rzeczy. — Jest jakaś różnica?
Edmund rozejrzał się, jakby nie poznawał miejsca, w którym się znajdował. Ściągnął okulary, przetarł oczy i jeszcze raz spojrzał na każde z nas.
— Muszę załatwić nowe okulary — stwierdził.
— Widzisz lepiej? — zapytałem.
— Niewielka to różnica, ale te szkła są już bezużyteczne — rzucił je na blat stołu. — Idziemy po nowe.
Zapewne wstałby i poszedł do okulisty, gdyby nasze pytania nie kazały mu się zatrzymać i wpierw wszystko powiedzieć.
— Trzeba to dopracować — Lidie była zajęta przeglądaniem jego notatek. — Wiedziałeś, ile masz tu błędów? Gdybyś mi to wcześniej pokazał, już dawno skończylibyśmy pracę.
— Gdybyś więcej robiła, niż gadała, to wszystko byłoby gotowe wieki temu — odparował Edmund.
Nie pierwszy i nie ostatni raz musiałem ich powstrzymywać przed rozlewem krwi. Kiedy w końcu doszliśmy do chwilowego pojednania, pojawiła się kolejna sprawa. Mianowicie należało jak najszybciej kontynuować badania i dotrzeć do oczekiwanego przez nas i szefostwo efektu.
Pozostałe fragmenty znajdziesz tutaj.
Lubię laboratoryjne klimaty 🙂
Wszystkie cztery fragmenty mnie zaintrygowały 🙂 Gdy już kupię książkę, to poproszę o autograf 😀
Pozdrawiam
Emil z mowmikate.pl
Super 🙂 To zapraszam na spotkanie autorskie, gdy tylko się odbędzie 🙂
Brzmi ciekawie. 😉
Dzięki 🙂