– Na co ci to? – Amelia pochyliła się nad moją pracą. – Raczej nie mieliśmy zamiaru zostawić cię samego w lesie.
– Wiem, co robię – odparłem spokojnie, gdy kątem oka zobaczyłem moje odbicie. – Skończ.
Wróciła do swojej normalnej postaci, pokazując mi język.
Lydie w tym czasie starała się doprowadzić do szału Edmunda i w końcu się jej to udało.
– Wyjdź, ale to już – huknął, uderzając dłonią o stół.
Z chłodnym spojrzeniem i w żółwim tempie opuściła laboratorium.
– Jesteś gotowy? – przyjaciel pojawił się obok ze strzykawką.
Pokiwałem głową, podciągając rękaw, a on zajął się resztą.
W pierwszej chwili nie poczułem nic nadzwyczajnego. Lekkie ukłucie w zgięcie łokcia, wprowadzenie płynu i wyjęcie igły. Dwa wdechy później serce zaczęło mi szybciej bić, krew się zagrzała, a przed oczami pojawiły się mroczki. Przez krótką chwilę czułem, że stracę przytomność, ale wtedy wszystko się uspokoiło i wróciło do normy.
Edmund przyglądał mi się z wyraźną troską.
Zauważyłem, że zaciskałem ręce na podłokietnikach fotela i prawie je wyrwałem. Rozluźniłem dłonie. Czułem się inaczej, a jednocześnie jakby nic się nie zmieniło. Powiodłem wzrokiem po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało tak samo jak wcześniej. Jedynie głowa trochę mnie bolała.
Roztarłem skronie.
– Wszystko w porządku? – usłyszałem pytanie przyjaciela.
– Coś się zmieniło? – dodała prędko Amelia.
– Tak, nie – ledwo wypowiedziałem te słowa, mając sucho w gardle. – Wody.
Przyjaciel od razu zareagował i podał mi butelkę, którą łapczywie opróżniłem.
– Ej, spokojnie – powiedziała Amelia. – Co z tobą?
– Nie wiem. – Otarłem usta wierzchem dłoni. – Chyba nic się nie zmieniło.
– Zmarnowałeś czas – dobiegł mnie lodowaty głos Lidie, która wtargnęła do środka. – Mówiłam, żebyś zajął się czymś innym.
– Może… – zacząłem, ale mi przerwała.
– Może lepiej weź się za coś pożytecznego – powiedziała i wyszła swoim szybkim krokiem.
– Niestety muszę się z nią zgodzić – odrzekł smutno Edmund. – Jeżeli to naprawdę nic nie dało, to poświęciłeś czas na coś, co nie miało sensu.
– I kto to mówi – prychnęła Amelia.
Nie mogłem zaprzeczyć, że po części mieli rację – przynajmniej w tamtej chwili – ale nie chciałem w to wierzyć.
„To miało sens” – pomyślałem, kiedy tamci się kłócili.
Pozostałe fragmenty znajdziesz tutaj.
ciekawa opowieść, niestety nie znam tego
Dzięki, od niedawna jest w sprzedaży 🙂
Bardzo podoba mi się tytuł twojego bloga
Dzięki 🙂
Masz talent, czekam na kolejne!
Dzięki 😀