Gwiazdy iskrzyły się na niebie. Srebrna tarcza księżyca jasno oświetlała las. Ptaki nie śpiewały już swoich miłosnych pieśni, a kwiaty pozamykały swoje kielichy. Wszystkie zwierzęta spały w swoich dziuplach i norach. Wszystkie, oprócz naszego stada.
Nasze życie rozpoczyna się dopiero po zapadnięciu zmroku. Wtedy polujemy na jelenie i łanie, które w ogóle się nas nie spodziewają.
Biegniemy przez mroczny las. Na czele jest nasz przewodnik, nasz przywódca. Za nim podążają wszyscy zdrowi i silni członkowie watahy, a na końcu – stare i chore wilki oraz najmłodsi.
Dzisiejsza noc była inna, bo nie to my polowaliśmy, ale na nas urządzony był pościg. Uciekaliśmy przed naszymi prześladowcami, ludźmi. W rękach trzymali niebezpieczne kije, które na ich rozkaz zabijały naszą rodzinę i przyjaciół.
Nie zwracaliśmy na nic uwagi, pędząc przed siebie. Tuż obok mnie coś przeleciało. Po chwili usłyszałem za sobą wściekłe szczekanie psów i groźne krzyki ludzi, którym znowu nie udało się w nas trafić.
Obejrzałem się za siebie. Utrzymywaliśmy równe tempo, więc nawet najsłabsi mieli szanse przetrwania. Nagle zobaczyłem szczeniaka, który opadał z sił. W oczach myśliwych błyskała radość i zwycięstwo. Natychmiast zawróciłem. Podbiegłem do młodego wilka. Chciałem go zabrać ze sobą, ale było za późno na powrót do uciekającego stada.
Psy otoczyły naszą dwójkę. Miały przewagę liczebną. Znacznie wyprzedziły ludzi i nie zamierzały na nich czekać. Jeden przybliżył się do mnie. Stałem spokojnie. Byłem opanowany. Chyba domyślił się, że nie ma ze mną szans, bo szczeknął do swoich towarzyszy. Nie trzeba było im dwa razy powtarzać. Rzuciły się na mnie z obnażonymi zębami.
Pierwszy nie miał wiele szczęścia. Zaatakował od przodu, więc złapałem go za gardło. Próbował się wyrwać, ale coraz mocniej zaciskałem szczęki. Gdy byłem pewny, że jest unieszkodliwiony, wypuściłem go. Kolejnych psów nie traktowałem lepiej. Ostre pazury i kły migały w powietrzu.
Trwałoby to długo, lecz pojawił się myśliwy. Podniósł strzelający kij i wycelował w młodego wilka. Skoczyłem i znalazłem się pomiędzy nimi. Wtem padł strzał. Poczułem szarpnięcie w okolicy łapy. Ciemnoczerwona ciepła ciecz wypływała z rany. Nie czekałem ani chwili dłużej. Chwyciłem w zęby szczeniaka i uciekłem. Za sobą słyszałem wściekłe słowa człowieka. Strzelił po raz drugi, lecz spudłował.
***
Po długim wysiłku dotarłem na nasze terytorium. Ledwo wlokłem łapę za łapą. Wszedłem do swojej jaskini i upadłem ze zmęczenia.
***
Obudziłem się następnego dnia o zachodzie słońca. Rozejrzałem się po jaskini. Ostatnie promienie słońca oświetlały mój dom. Niczym się nie różnił od innych miejsc, ale tylko tu czułem się bezpiecznie.
Wyszedłem na zewnątrz. Słońce delikatnie muskało liście drzew i płatki kwiatów.
– Dojan, wstałeś – zauważyła wilczyca, Perła. – Myśleliśmy, że cię złapali.
– Niełatwo mnie pokonać.
– Co ci się stało w łapę?
Spojrzałem na ranę, po której pozostała jedynie zakrzepła krew.
Chciałem odpowiedzieć na pytanie Perły, lecz w tej chwili pojawił się przewodnik i starszyzna stada.
– Ludzie polują zbyt blisko – zaczął szary wilk. – Jest to dla nas zbyt niebezpieczne. Postanowiliśmy jutro wyruszyć w poszukiwaniu innego miejsca na nasze terytorium.
Pomruk niezadowolenia przemówił przez wilki. Zamieszkiwaliśmy te tereny od wielu lat, a teraz mieliśmy je po prostu opuścić.
– Myśliwi zabijają jelenie – kontynuował. – Lepiej będzie…
Nic więcej nie usłyszeliśmy, bo wilk padł nieżywy. Niebezpieczeństwo zawisło w powietrzu. Na dźwięk kolejnych strzałów po całym moim ciele przebiegł dreszcz.
Ludzie znowu rozpoczęli polowanie na nas – pomyślałem.
– Uciekamy – wyrwał mnie z odrętwienia głos jednego z członków starszyzny.
Podniosłem łapę, ale nagle coś uderzyło w moją głowę. Ciemne plamki pojawiały się przed moimi oczami, aż w końcu całkowicie ogarnęła mnie ciemność.
***
Ocknąłem się po zakończeniu walki. Cały las ucichł. Każde zwierzę wiedziało, co się wydarzyło, ale nikt nie wyszedł z nory, żeby sprawdzić, jaki był koniec.
Powoli podnosiłem powieki. Zielone i niebieskie plamy migały mi przed oczami. Zamknąłem oczy. Czułem obezwładniający ból. Nie potrafiłem poruszyć żadnym mięśniem. Jeszcze raz otworzyłem oczy. Widziałem wyraźniej. Odróżniałem drzewa, krzewy, niebo.
Przed sobą zauważyłem okropny widok. Kilka młodych wilków i jeden dorosły leżały nieżywe we własnej krwi.
Myśliwi w każdej chwili mogą wrócić.
Wolno wstawałem i odszedłem z tego miejsca. Przy każdym kroku odczuwałem nieznośny ból, lecz szedłem przed siebie w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Znalazłem je niedaleko. Wczołgałem się do wnętrza i straciłem przytomność.
***
Nie wiedziałem, jak długo leżałem, nie dając znaku życia. Nie miałem pojęcia, gdzie było moje stado. Nic nie pamiętałem. Była tylko ciemność i nic poza nią.
– Zobacz, tu jest jeszcze jeden – ktoś powiedział.
– Nie rusza się, pewnie też nieżywy – odpowiedział mu drugi głos.
– Lepiej się nie narażać.
Usłyszałem dziwne brzdęk, a potem padł strzał.
Nie czułem już bólu ani cierpienia, ale wewnętrzny spokój.
***
Leżałem na czymś miękkim jakby puch. Otworzyłem oczy. Biel otaczała mnie ze wszystkich stron. Po prawej stronie zauważyłem coś przypominającego mój rodzinny las. Pobiegłem w tamtą stronę. Im głębiej wchodziłem, tym wyraźniej słyszałem wesołe szczekanie. Drzewa zostały za mną i znalazłem się na polanie. Wszystkie wilki były szczeniakami. Nie martwiły się, lecz skakały i się bawiły.
– Zaskoczony? – Obok mnie pojawiła się Perła. Ona też była szczeniakiem.
– Trochę – odpowiedziałem. – Jesteśmy w…
– … Wilczym Raju. – dokończyła za mnie. – Po śmierci dusze wszystkich wilków przybywają tutaj, aby wiecznie się radować. Tutaj nie ma myśliwych i ich strzelających kijów.
– Nie ma myśliwych – powtórzyłem jak echo.
Wolność. Po długich latach cierpienia możemy nie martwić się o następny dzień. Nie musimy obawiać się ataków i bólu. Nie stracimy już nigdy bliskich. – Te myśli wypełniamy moją głowę.
Gdy dotarł do mnie sens słów Perły, uśmiechnąłem się i dołączyłem do zabawy, która nie miała końca.
Na podstawie Obławy Jacka Kaczmarskiego.
Inne opowiadania znajdziesz tutaj.
Bardzo dobrze się czyta!
To super 🙂
Choć nie czytam tego gatunku, wspis czytało się naprawdę dobrze. Świetnie piszesz. 🙂
Dziękuję 🙂
cikawy blog , powodzenia
Dzięki 🙂
Bardzo wciągająca i działająca na emocje opowieść.
Dzięki 🙂
Coś pięknego! Uwielbiam Twoje opowiadania. Cudowna, a zarazem smutna opowieść, dobrze, że zakończona happy endem 😊
Dzięki bardzo 🙂
Nie za bardzo wiem, o co tu chodzi. Ale przyjemnie się czytało.
Nie wiem, czy znasz Obławę Jacka Kaczmarskiego, bo na podstawie tej piosenki to napisałam 🙂
Czyta się z taką lekkością i przyjemnością. 🙂 O dziwo kilka razy się zaskoczyłam a myślałam raczej, że przewidzę trochę co będzie dalej. 😉 Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
Podoba mi się, czekam na więcej.
Dzięki 🙂 Niedługo pojawi się kolejne opowiadanie.
Lekko i przyjemnie się czyta, super opowieść!
Dziękuję 🙂
Jak zawsze dobrze napisane.
Dziękuję 🙂