Krzyczano na modnisiów, a brano z nich wzory;
Zmieniano wiarę, mowę, prawa i ubiory.
Była to maszkarada, zapustna swawola,
Po której miał przyjść wkrótce wielki post — niewola!
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Sędzia potoczył wzrokiem po gościach. Wiedział, że nawet najwspanialsze przemowy szybko nudzą młodzież. Jednak tym razem wszyscy słuchali go z zapartych tchem. Zerknął na Podkomorzego, który ani razu mu nie przerwał, ale często potakiwał do jego słów. Skinieniem też dał mu znak, by mówił dalej.
— Niełatwo nauczyć się grzeczności i szacunku — kontynuował Sędzia. — Kiedy człowiek się ich nauczy, pozna również swoją własną wartość. Niemal jak z wagą. By poznać własny ciężar, należy kogoś postawić na drugiej szali. Kolejną sprawą jest to jak młodzieńcy powinni odnosić się do panien. A zatem… — Zawiesił głos. Spojrzał surowym okiem na Tadeusza, zmierzając do końca swojej długiej mowy.
Wtem Podkomorzy uderzył w złotą tabakierę, zwracając uwagę wszystkich na siebie.
— Mój Sędzio, kiedyś było znacznie gorzej. Nie wiem, czy dzisiaj moda nie zmienia również nas starszych, czy może młodzież jest lepsza niż dawniej. W każdym razie widzę mniej zepsucia wśród młodych. Pamiętam jeszcze te czasy, gdy w naszej Ojczyźnie pojawiła się moda francuska. Nagle wtargnęli do naszego kraju hordą modnisie, którzy byli gorsi od Turków. Prześladowali Boga, wiarę naszych przodków, stare obyczaje i tradycje, a nawet stroje — podkreślił nieco przesadnie. — Jakież to było żałosne. Wszędzie młokosy głoszące nową wiarę, poglądy. Gadali z dziwacznym akcentem, jakby mówili przez nos, co brzmiało dosyć komicznie. Niestety ich słowa wpłynęły na wielu, nawet na tych mądrzejszych. Z jednej strony krzyczano na nich, z drugiej brano z nich przykład. Wszystko się zmieniało: wiara, tradycje, ubiór. Jednak po tej maskaradzie nastąpił czas postu — rozbiory.
Powiódł wzrokiem po zebranych, by sprawdzić, jakie wrażenie odniosły jego słowa. Słuchano go z zapartym tchem, więc kontynuował.
— Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, do mojego ojca przyjechał francuskim wozem, zwanym karyjulką, pan Podczaszyc. Był pierwszym człowiekiem na Litwie podążającym za modą francuską. Wszyscy za nim latali jak jaskółki za sokołem, bo bardzo mu zazdrościli. W wozie towarzyszyły mu dwa psy niby lokaje wiernie wypełniające polecenia swojego pana. Na koźle za to siedział już człowiek, Niemiec. Chudy jak tyka, z długimi nogami ukrytymi w pończochach. Na stopach miał trzewiki ze srebrnymi klamrami błyszczącymi w słońcu. Na włosy założył siatkę i perukę. Starsi na ten luksusowy pojazd parskali śmiechem, a chłopi się żegnali, szepcząc przy tym, że to wenecki diabeł jedzie w niemieckim powozie. A co do Podczaszyca, to wiele można by było o nim mówić. Podobny był do małpy lub papugi. Na głowie miał ogromną peruką, którą porównywał do runa, ale my nazywaliśmy ją po prostu kołtunem. W tych czasach, jeśli nawet ktoś myślał, że polski strój jest lepszy od francuskiego, to nie odzywał się, bo od razu wtrąciłaby się młodzież, że stary, że nie rozumie, że przeszkadza.
— Podczaszyc chciał nas zmieniać, cywilizować — podjął po chwili Podkomorzy. — Mówił coś o francuskim wynalazku, według którego wszyscy ludzie są równi, a przecież już od dawna pisano o tym w Biblii i ksiądz mówił wielokrotnie z ambony. Jednak wtedy wszyscy zdawali się tak zaślepieni nową modą, że nie wierzyli starym rzeczom i prawdom, jeśli nie było o nich mowy we francuskich gazetach. Mimo tej równości Podczaszyc wziął sobie — popularny w Paryżu — tytuł markiża. A gdy się zmieniła moda, przyjął miano demokraty, potem został baronem, a gdyby żył jeszcze dłużej, to pewnie znów zostałby demokratą. Bo przecież cokolwiek Francuzi by nie wymyślili, Polacy od razu to lubili i przyjmowali jak własne.
Chwała Bogu, że dziś młodzież wyjeżdża nie za najnowszą modą, nie po nowe stroje, nie po naukę wymowy francuskiej. Nie, bo mądry Napoleon nie marnuje czasu na ubrania i pogawędki. Teraz słychać grzmienie orężu przygotowującego się do walki. A starym serca rosną z dumy, że znów świat słyszy o Polakach. Szkoda tylko, że lata mijają na bezczynności, że trzeba czekać…
Nikt nie odezwał się ani słowem. Mowa wciąż brzmiała w ich uszach.
— Ojcze Robaku — szepnął Podkomorzy do bernardyna. — Podobno dostałeś wiadomość zza Niemna. Może wiesz coś o naszych wojskach?
— Nic nie wiem — odrzekł obojętnie Robak, który miał już dosyć tej rozmowy. — Nudzi mnie polityka. Jeśli nawet mam list z Warszawy, to jest to sprawa zakonu. Co będę o tym mówić podczas wieczerzy? Nie są to sprawy przeznaczone dla świeckich. — Przy tych słowach spojrzał zezem na Moskala siedzącego wśród gości.
Rykow był starym żołnierzem i kapitanem. Miał kwaterę w pobliskiej wiosce i został zaproszony na wieczerzę przez Sędziego. Jadł z wielkim apetytem, a przy tym prawie w ogóle nie wdawał się w rozmowy. Jednak zainteresował się wzmianką o Warszawie.
— Panie Podkomorzy — zaczął. — Pan zawsze tylko mówisz o Bonapartym, o Warszawie. Nie jestem szpiegiem, a mimo to mówię po polsku. Wszystko rozumiem. Wy jesteście Polakami, ja Ruskiem, ale teraz nie walczymy. Teraz trwa zawieszenie broni, więc możemy wspólnie ucztować. Ruskie przysłowie mówi, że z „kim się biję, tego lubię”. Mówię wam, że będzie wojna. Przedwczoraj do Majora Płuta przyjechał adiutant sztabu. Mamy gotować się do drogi. Pójdziemy, gdzie każą, czy to na Turków, czy na Francuzów. A ten Bonaparte to w ogóle jest podejrzany. Bez Suwarowa to nie będziemy mieć z nim łatwej walki. Kiedyś w pułku gadano — ściszył głos, jakby przekazywał im ściśle strzeżony sekret — że Bonaparte zna się na czarach. I w sumie Suwarow też. I tak obaj czarowali. Raz podczas bitwy Bonaparte zniknął. Okazało się, że zmienił się w lisa, no to Suwarow w charta, wtedy tamten w kota. Chciał rzucić się pazurami na Surawowa, a ten stał się kucem. Zobaczcie, co się w końcu stało z Bonapartym… — w tym momencie przerwał i znów zabrał się do jedzenia.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Nie przeczytałam tej lektury… przyznaje 😅 Ale w tej wersji wydaje się łatwiejsza i przyjemniejsza w odbiorze
Nie jesteś jedyną, która nie czytała Mickiewicza 😛 Miło mi, że moja wersja jest dla Ciebie lepsza w odbiorze.
Inwokację pamiętam do dziś! 😉
Też pamiętam 😀 Nie całą, ale kilka linijek byłabym w stanie wydeklamować.
Pan Tadeusz… moj szkolny koszmar. Maglowalismy go w gimnazjum i liceum, a ja nawet nie zajrzalam do srodka xD
W szkołach to jedna z gorszych lektur, ale wystarczy, by minęło parę lat i okazuje się, że Mickiewicz wcale nie jest taki straszny.
O proszę nowa część, świetnie!
Dzięki 🙂
Nareszcie jest kolejna część!
Nie mogłam się doczekać!
Miło mi to słyszeć 🙂
Świetne te Twoje zmiany
Dzięki 😀
przypomniałaś mi czasy liceum 😀 wtedy się to czytało 😀
😉
Świetnie Ci to wychodzi. Dla kogoś, kto nie lubi poezji – taka forma może być znacznie łatwiejsza do przyswojenia 🙂
Dzięki 🙂 Dlatego właśnie ją tworzę.
Uwielbiam Tadka. Czytało mi się to bardzo przyjemnie. Fakt. Lepiej zrozumiałam to jak byłam na studiach, ale i w gimnazjum miło spędziłam z nim czas.
Na studiach nie czyta się tak pobieżnie lektur, więc można je lepiej zrozumieć 🙂 A nawet odkryć parę ciekawostek.
Uwielbiam orginał i Twoją wersję 😛 Czytam zaciekle 🙂
Dzięki 🙂
Bardzo przystępny ten Pan Tadek 🙂
Dzięki 🙂
Lubię Pana Tadeusza. Zawsze wracam do niego z przyjemnością. Chcoiaz jak za pierwszym razem to czytałam, to nie było pomiędzy nami chemii.
Miałam podobnie 🙂 Za pierwszym razem była to dla mnie jedna z gorszych lektur. A teraz chętnie zagłębiam się w jej treść.
Ta „łatwiejsza” wersja do mnie nie przemawia. Wolę oryginał.
Oryginał zawsze będzie lepszy 🙂 Jednak sądzę, że wielu osobom taka wersja ułatwi zaznajomienie się z lekturą.
Nie czytalam książek tylko strezeczenia
Każdemu się zdarzało. Ale niektóre lektury warto poznać w całości 😉
Fajnie się to czyta 🙂
Dzięki 🙂
Teraz po latach dostrzegam mądrość tamtejszej literatury 🙂
Czasami potrzeba lat, by docenić mądrość i piękno 🙂
Hmm a ja wolę pierwowzór choć ogólnie nie jestem fanką takiej literatury xd
Oryginał jest świetny 🙂
Jeśli „przetlumaczysz” całego „Pana Tadeusza”, na pewno przeczytam. Oryginalna wersja zawsze była dla mnie niezrozumiała.
Zamierzam to zrobić 🙂
Uwielbiam „Pana Tadeusza”. Przeczytałam jako dziecko (bo mieliśmy wydanie z gigantycznymi literami) i ciągle do niego wracałam 🙂
Świetnie 🙂 Nie każdy wraca do szkolnych lektur.
ojacie 😀 ze ja wczesniej nie wpadłam na Twój blog! 😀 taka forma jest genialna! i tak lekko się ją czyta! )
Dziękuję 😀
Rany boskie, przecież to jest wspaniałe! Wreszcie wiem o co chodzi xD (żart)
Taka wersja powinna być dołączona do oryginału, o ile nadal chce się omawiać Pana Tadeusza w podstawówce. Tylko nie zamiast oryginału, on też jest super! Może czas na rozmowy z Ministerstwem Edukacji…? 😉
Dzięki 😉 Nie wiem, czy mnie wysłuchają, ale na pewno postaram się, by ta wersja Pana Tadeusza dotarła do młodzieży i dzieci.
Bardzo lubię czytać książki, ale nistety przez tą lekturę nie przebrnęłam. Współczesnej młodzieży trudno jest zrozumiec ten tekst i mysle ze to bylo glowna przeszkoda w czytaniu.
Niestety tak jest. To jedna z lektur, które nie każdy zrozumie. A przynajmniej nie od razu.
Inwokacja to w nocy o północy.
Świetnie 🙂
Nie lubiłam „Pana Tadeusza”. Z resztą jak cała moja klasa. Nic nie rozumieliśmy. Świetnie „przetlumaczyłaś” tekst. : )
Dzięki 🙂 Mam nadzieję, że wielu uczniom się przyda.
W szkole nie za bardzo rozumiałam twórczość Mickiewicza. W Twoim wydaniu jest o niebo lepszy:)
Dzięki 🙂 Miło mi to słyszeć.
Pan Tadeusz… moja zmora przed maturalna. Muszę go przeczytać, ale nie potrafię przejechać więcej niż 100 stron. To zdecydowanie nie jest książka dla mnie.
Dla wielu osób to jest zmora. Dlatego mam nadzieję, że prozatorska wersja ułatwi im zrozumienie Mickiewicza 🙂
No i przyznaję, że teraz więcej rozumiem niż jak były rymy.
Jednak jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do prozy, więc takie teksty mogą nam czasami sprawiać trudność.
Kolejny raz zaskakujesz, przyznam się ,ze nigdy nie czytałam oryginału, jakoś nam było nie po drodze, ale teraz nadrabiam czytając twoja interpretację.
To miło mi, że pomagam Ci zapoznać się z tą lekturą 🙂
Jestem pod wrażeniem przekładu na prozę 😀
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com/2019/03/martwe-dziewczyny.html
Dzięki 🙂
Mickiewicz prozą – ambitne przedsięwzięcie! Trzeba przyznać, że dobrze sobie poradziłaś.
Dzięki 🙂 To dopiero początek, czeka mnie jeszcze sporo pracy.
Czytałam i nawet w miarę to szło, gorzej ze zrozumieniem 😀 A inwokację dalej na pamięć znam 🙂
W takim razie postaram się to jeszcze doszlifować 🙂
Należę do tego grona osób, które bardzo lubi twórczość Mickiewicza. „Lilie” do tej pory znam na pamięć. Ciekawy pomysł na przedstawienie go w prozie.
Dzięki 🙂 Świetnie, że lubisz jego twórczość i doceniasz ją.
Pięknie opisujesz, jestem zachwycona i z przyjemnością tu zaglądam 🙂
Dziękuję 🙂