A w spadku po rodzicach wziął czerstwość i zdrowie.
Nazywał się Soplica: wszyscy Soplicowie
Są, jak wiadomo, krzepcy, otyli i silni,
Do żołnierki jedyni, w naukach mniej pilni.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Przyniesiono czwartą potrawę, a w tym samym momencie otworzyły się boczne drzwi, przez które weszła młoda dziewczyna. Jej uroda i nagłe zjawienie się w sali wywołało niemałe poruszenie wśród gości. Zwrócili na nią oczy, po czym uśmiechnęli się, rozpoznając w niej znaną sobie osobę. Przywitali ją serdecznie i zaprosili od stołu, a wielu młodzieńców nie odrywało od niej wzroku.
Była smukła i pełna urody. Miała na sobie różową, jedwabną i ozdobiona koronką suknię z wyciętym dekoltem. Krótkie rękawiczki zakrywały jedynie dłonie. W jednej trzymała wachlarz, którym się bawiła. Jej kręcone pukle przeplatały się z różowymi wstążkami. Wśród nich znajdował się brylant niby zakryty przez włosy, ale jednocześnie dobrze widoczny. Niektórzy szeptali, że strój dziewczyny był zbyt elegancki jak na dzień powszedni na wsi. Jednak ta zdawała się nie zwracać na te słowa najmniejszej uwagi.
Kłaniała się gościom, zmierzając do swojego miejsca szybkim krokiem. Niby przypadkiem zahaczyła o kogoś skrajem sukni, potknęła się i podparła o ramię Tadeusza. Przeprosiła go, po czym zajęła miejsce między nim a jego stryjem. Nic nie jadła podczas wieczerzy, jedynie wciąż to się wachlowała, to poprawiała kołnierzyk, to bawiła włosami i wstążkami.
Po chwili przy stole znów zaczęły się rozmowy skupione wokół łowów. Głównie dotyczyło to sporu między Asesorem i Rejentem i tego, który z psów złapał zająca. Czy pozbawiony ogona chart Rejenta? Czy może chart Sokół należący do Asesora? Pytano wszystkich przy stole, a każdy brał stronę jednego lub drugiego myśliwego. Niektórzy uważali się za znawców, inni dowodzili, że widzieli to na własne oczy i mogą poświadczyć, jak było naprawdę.
Gdy trwała ta kłótnia, Sędzia pochylił się do dziewczyny.
— Przepraszam, że zaczęliśmy, ale goście byli już głodni i nie mogliśmy dłużej czekać. Sądziłem nawet, że nie pojawisz się na kolacji — rzekł, po czym zwrócił się do Podkomorzego i zaczął z nim rozmowę o polityce.
W tym czasie Tadeusz ukradkiem spoglądał na dziewczynę. Podświadomie wiedział, że to właśnie kobieta ma tu usiąść. Zarumienił się, a serce przyspieszyło tempa. Uważał za przeznaczenie to, że obok niego usiadła dziewczyna, którą widział w ogrodzie. Teraz jednak wydawała się wyższa, ale zrzucił to na ubrania. Włosy również wyglądały na inne. Były przecież kruczoczarne i długie, a nie jasne jak pole zboża.
„To pewnie przez słońce” — wytłumaczył sobie.
Twarzy wtedy nie widział. Jednak zdawało mu się, że powinna mieć czarne oczy, jasną cerę i czerwone jak wiśnie usta. Ta natomiast miała zupełnie inne oblicze, a i wiek mógł się nie zgadzać. Ogrodniczka była pewnie młoda, a obok niego siedziała dorosła kobieta. Jednak młodzi nie pytali o lata kobiet, bo każda piękna dziewczyna zdawała się ich rówieśnicą.
Tadeusz sam miał prawie dwadzieścia lat. Jeszcze niedawno mieszkał w Wilnie, miał wychowawcę, który był księdzem i nauczył go zasad i obyczajów. Dlatego jego serce było niewinne, a dusza czysta. Mimo to planował zażyć wolności na wsi. Był przecież młody, piękny i pełen zdrowia. Należał do Sopliców, którzy zdawali się jego przeciwieństwem, bo każdy z nich był przygotowany raczej do walki niż do nauki.
Jednak Tadeusz nie odstawał tak bardzo od rodziny. Świetnie radził sobie na koniu i w pieszej wędrówce. Wiele się nie nauczył, bo lubił spędzać czas na strzelaniu i szermierce. Wiedział, że ojciec w testamencie wyraził wolę, by jego syn udał się do wojska, a tu stryj kazał mu szukać żony. Miał dostać też małą wieś, a potem resztę swojego majątku po ojcu.
Dziewczyna zauważyła urodę i cnoty młodzieńca. Zlustrowała go spojrzeniem. Nie rumienił się już, lecz śmiało patrzył jej w oczy. Zaczęła z nim rozmowę po francusku. Pytała o książki, zdanie o autorach, potem o malarstwo, muzykę i inne sztuki. Pokazała, jak wiele potrafi, czym zaskoczyła chłopaka i nieco przestraszyła, bo nie chciał stać się pośmiewiskiem przez swoją niewiedzę. Kobieta zrozumiała to w mig i zmieniła temat na lżejszy, na wieś. Dzięki temu Tadeusz się rozluźnił i mówił śmielej. Nie minęło pół godziny, gdy zaczęli rozmawiać jak dobrzy przyjaciele.
Na drugim końcu stołu na nowo rozgrzał spór między stronnikami Sokoła i Kusego. Żaden z nich nie tknął już potraw. Tylko pili i kłócili się zaciekle. Szczególnie zajadły w tym sporze był Rejent, który jak już raz zaczął przemawiać, mówił z przejęciem, podkreślając wciąż swoją rację.
— I właśnie wtedy razem z Asesorem puściliśmy nasze charty, które pognały za zającem — kontynuował swoją opowieść, a jego dłonie udawały dwa charty biegnące po stole niczym po trawie. — Sokół wysunął się naprzód przez Kusego. Jest szybki, ale zbyt łatwo poddaje się emocjom. Wiedziałem, że nie złapie szaraka, który wie jak ocalić swoje życie. Wydawało się, że biegnie na pole, ale nagle wykonał skok w prawo, a psy za nim. Gdy poleciał w lewo, charty również pognały w tę stronę. I wtem mój Kusy cap — krzyknął wprost do ucha Tadeusza.
Młodzieniec i jego rozmówczyni zaskoczeni tym nagłym wybuchem, odsunęli się od siebie i wypuścili swoje dłonie, które trzymali wcześniej pod stołem, a delikatny rumieniec wstąpił na ich policzki.
— Całkowita prawda — rzekł Tadeusz, próbując ukryć swoje roztargnienie. — Kusy świetnie radzi sobie na polowaniu.
— Tylko świetnie? — wykrzyknął Rejent. — Mój ulubiony pies radzi sobie wręcz doskonale.
Tadeusz cieszył się w duchu, że chart nie jest nieposłuszny i żałował, że widział go jedynie, gdy wychodził z lasu i nie mógł bliżej przyjrzeć się jego zaletom.
Za to Asesor upuścił kieliszek i spojrzał z gniewem na młodzieńca. Nie był tak krzykliwy i energiczny jak Rejent, ale za to język miał kąśliwy. Potrafił rzucać złośliwymi i ostrymi żartami. Kiedyś roztrwonił majątek swojego ojca i brata na zabawach. Teraz jednak zaangażował się w powiecie. Bardzo przepadał za myślistwem ze względu na dobrą zabawę oraz wspomnienie z młodości, kiedy miał na zawołanie strzelców i psy. Z całej psiarni pozostały mu jedynie dwa charty, a jednemu z nich chciano właśnie odebrać chwałę z polowania. Zaczął głaskać swoich ulubieńców.
— Wie pan, że chart pozbawiony ogona podobny jest do szlachcica bez urzędu — powiedział wolno do Tadeusza, przywołując na usta jadowity uśmiech. — Niby kusość miałaby być godna chwały? Zresztą — wzruszył ramionami — może zapytamy pańskiej cioci. Pani Telimena lepiej zna się na polowaniu niż młodzi myśliwi, chociaż od niedawna mieszka w okolicy.
Słowa Asesora zraniły młodzieńca, który nagle wstał, lecz nie odezwał się ani słowem — jedynie mierzył mężczyznę srogim spojrzeniem. Został przecież wbrew własnej woli wciągnięty w spór między Asesorem a Rejentem.
Wtem Podkomorzy kichnął dwukrotnie donośnie, odwracając uwagę myśliwych od kłótni.
— Wiwat — krzyknęli wszyscy, a mężczyzna podziękowało skinięciem głowy.
Potem zastukał w złotą tabakierkę wysadzaną brylantami. W środku znajdował się portret króla Stanisława, który ofiarował tabakierę ojcu Podkomorzego. Ten dał ją swojemu synowi, który, ilekroć w nią dzwonił, dawał znać, że chciał zabrać głos. Tak było i tym razem, więc wszyscy zamilkli i zwrócili na niego oczy.
— Szanowni szlachcice, miejsce odpowiednie na tego typu spory to łąki i lasy, dlatego sugeruję przełożyć to na następny dzień i na dalsze kłótnie podczas wieczerzy nie zezwalam. Jutro przybędzie Hrabia z myśliwymi i ruszymy z nimi na polowanie — rzekł, po czym podał tabakierę Wojskiemu.
Starzec siedział na końcu stołu wśród myśliwych. Dawniej młodzież chętnie zasięga u niego rady, bo nikt nie znał się na polowaniu tak, jak on. Wojski jednak milczał. W końcu wziął szczyptę tabaki, ale nie od razu jej zażył. Kiedy to zrobił, kichnął tak, że w całym pomieszczeniu rozległo się echo.
— Bardzo mnie to smuci i dziwi — zaczął — że w tak zacnym gronie ma odbywać się sąd dotyczący psiego ogona. Co by o tym powiedział stary Rejtan? Albo wojewoda Niesiołowski? Jako pierwszy miał prawdziwe ogary, sto wozów, słuchało się go niemal dwustu strzelców, a od tylu lat nie dał się zaprosić na polowanie. Nawet Białopiotrowiczowi odmówił. Ale w sumie, co on mógłby na tych łowach złapać? Za moim czasów, jeśli zwierzę nie miało kłów, pazurów i rogów, nie było nazywane zwierzyną łowną. A wszystko inne zostawiano dla sług. Nikt wyższej rangi nie zhańbił się polowaniem na zająca. Zdarzało się oczywiście, że czasami szarak sam się napatoczył, więc puszczano za nim charty i chłopców na koniach, by mieli trochę zabawy. Jednak rodzice nawet się tym nie przejmowali, a co dopiero mieliby się o byle zająca kłócić. Dlatego proszę pana, panie Podkomorzy, o odwołanie tego sądu i wybaczy, pan, że nie będę w nim uczestniczył. Jestem Hreczecha, więc nie będę polował na zające.
Ostatnie słowa zagłuszył śmiech młodzieńców, a chwilę później goście wstali od stołu i opuścili salę.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
To jedna z książek która zapada w pamięć, pamiętam że Pana Tadeusza czytało się przyjemnie
Zauważam coraz więcej osób, które doceniają to dzieło 🙂 Jednak nie każdemu się podobała.
Nam się niestety nie podoba
Pan Tadeusz czy moja wersja?
I znowu czytamy co u Pana Tadeusza 🙂
U Tadeusza, Telimeny i chartów 😀
„Pan Tadeusz” to wspaniała epopeja narodowa, której autor Adam Mickiewicz opisuje polską szlachtę, ich obyczaje, wzloty i upadki.
Zgadzam się 🙂 Wspaniała książka.
Nie ważne jak by było to napisane, to ta książka mnie nie rusza 😀
Każdy woli co innego 😛 A lektury zwykle nie każdego ruszają.
Szczerze, to kiedyś nie przepadałam za Panem Tadeuszem. Dziś trochę inaczej patrzę na to dzieło
Też potrzebowałam czasu, by spojrzeć przychylnym wzrokiem na dzieło Mickiewicza 🙂
Czytałam Pana Tadeusza bo używałam fragmentu w swojej pracy maturaknej, bardzo miło wspominam!
Świetnie 😀
Spędził bym wakacje w takim Soplicowie z Pana Tadeusza 🙂
Takie wakacje musiałyby być niezwykłe 🙂
Uff! I jest! Ach ta Telimena!
A to dopiero początek 😛
aż mi się przypomniał czas przed maturą 🙂
Dobrze, że już nie musimy się nią przejmować 🙂
Myślę, że wiele osób, szczególnie młodzież doceni Twoje pisanie. Ja jednak pozostaję fanką Mickiewicza.
Świetnie 😀 Dobrze wiedzieć, że Mickiewicz ma fanów nie tylko wśród filologów.
Przyjemnie się czytało 😉
Dzięki 😉
Ciekawie się czyta :). Ja z Panem Tadeuszem jestem w dobrej komitywie. LUbię 🙂
Miło mi to słyszeć 😀
Od razu wspomnienia z maturalnej klasy wróciły! ;p To były czasy 😉
Matura to był ciekawy czas 🙂
Ach ta Telimena. Kobieta czy dziewczyna? Jednak bez trzynastozgłoskowca to nie to samo 😛
Trzysnatozgłoskowiec to jest to 🙂 Pewnie dlatego chińskie tłumaczenie też go zachowało.
Fajnie przeczytać takie inne spojrzenie na klasykę! 🙂
Dzięki 😀
Robisz coś świetnego! Bardzo przyjemnie się czyta. Mam ochotę polecić Twój tekst wszystkim uczniom, którzy nie do końca radzą sobie z ta lekturą. Tylko zawsze pozostaje strach, czy nie oleją oryginału 😉
Dziękuję 🙂 Wielu uczniów chyba w ogóle nie sięga po Pana Tadeusza, a może prozatorska wersja pokaże im, że jednak warto i przeczytają potem oryginał.
Mickiewiczowskiego Pana Tadeusza polubiłam dopiero mooocno po szkole. Chyba trzeba do niego dojrzeć. Ale w wersji prozą jestem ciekawa ile to by stron wyszło.
Też musiałam opuścić mury szkoły, by docenić tę lekturę 🙂 A co do ilości stron to przekonamy się, gdy skończę.