– Ale – podjął Opiekun, odwracając się przodem do elfa – ludzie was potrzebują. Nie zdołają pokonać magii bez waszej pomocy.
– Co przez to rozumiesz?
– Na wszystko przyjdzie odpowiednia pora – odparł tajemniczo. – Nadejdzie czas, gdy ty lub twoi potomkowie odkryjecie, jak zniszczyć wpływ Szkodników na tamtych ziemiach.
Dasean nie dopytywał więcej. Przymknął oczy i wsłuchał się w leśną, wieczorną muzykę.
– A co do Vaseny – odezwał się znów Eliam – naprawdę sądzę, że powinieneś z nią porozmawiać.
– Nie zamierzam. – Syn Maseana uparcie trwał przy swoim postanowieniu.
– A powinieneś – powtórzył. – Vasena po prostu martwi się o swoich bliskich. Nie chciałaby ich stracić.
– Niech więc rusza z nami.
– Nic nie rozumiesz. – Sani westchnął. – I nie widzisz, do czego dochodzi wokół ciebie.
– Do czego? – spytał bez większego zainteresowania.
– Do podziałów. Podziałów, które przynoszą więcej szkody niż pożytku.
– Ale nie da się ich uniknąć. Nie wszyscy rozumieją, że musimy wrócić do ludzi i im pomóc. Sam przecież powiedziałeś, że bez nas nie zdołają pozbyć się Szkodników. Im szybciej do nich dotrzemy, tym lepiej.
Eliam westchnął. Starał się pamiętać o tym, że właśnie dzięki upartości Daseana elfy w ogóle otrzymały zgodę na wyprawę. Dzięki temu zaczęły budować łodzie i przygotowywać się do podróży, która miała im zająć kolejne tygodnie, może miesiące, jeśli wody będą zbyt burzliwe. Jednak sama upartość mogła doprowadzić do zbyt wielu rozłamów.
– Z ojcem też nie zamierzasz rozmawiać? – spytał.
Dasean zaskoczony zmianą tematu nie od razu wiedział, co odpowiedzieć.
– Dlaczego miałbym? I o czym?
– O tym samym, co z Vaseną. Dowiedziałbyś się, dlaczego jest tak przeciwny tej podróży.
– Wiem doskonale. Też sądzi, że ta podróż przyniesie ze sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Jego zdaniem nie warto w ogóle ruszać.
– A jednocześnie pomaga w przygotowaniach do waszej wyprawy – zauważył Sani.
Elf nie odezwał się ani słowem. Przypomniał sobie jedną z rozmów z ojcem. Masean nie zamierzał opuszczać wyspy. Podobnie jak większość rodziny. Przeżyli swoje, stracili bliskich. Nie chcieli tego ponownie przeżywać. Początkowo próbowali wybić to z głowy młodszego syna, ale na niewiele się to zdawało. Nie słuchał. Za bardzo pragnął popłynąć, odbudować stare więzi i przywrócić dawny porządek.
Eliam oparł się na kosturze i zapatrzył w las niknący w mroku.
– Może jednak warto z nim porozmawiać? Chciałbyś opuścić wyspę zaraz po kłótni z ojcem i z myślą, że nie będziesz miał okazji, by się z nim pogodzić?
– Będzie chciał mnie zatrzymać. – Przymknął oczy i starał się panować na emocjami. Oddychał głęboko, miarowo. – Nie, teraz powinienem skupić się na budowie łodzi i przygotowaniach do wyprawy.
Opiekun pokręcił głową.
– Osioł, nie elf – mruknął pod nosem, po czym zaczął się oddalać.
– Dokąd idziesz? – zdziwił się Dasean.
– Kontynuować wykład. Jeśli chcesz się przygotować jak najlepiej do wyprawy, radzę przyjść.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.