Wreszcie nadszedł dzień, gdy Eliam oznajmił, że mają ostatni tydzień na przygotowania. Choć elfom zdawało się, że to całkiem sporo czasu, minął aż za szybko. Marynarze zdążyli w tym czasie wykonać wszystko, co niezbędne przed wyprawą. Jednak siedem dni nie wystarczyło im, by wystarczająco nacieszyć się jeszcze rodzina czy przyjaciółmi, którzy mieli zostać w Ojczyźnie. Ostatni wieczór przed wypłynięciem niejeden elf spędził z bliskimi na rozmowach do późnej nocy. Nikt nie chciał stracić ani chwili, choć marynarze zdawali sobie sprawę, jak ważne jest, by byli wypoczęty następnego dnia. W końcu jednak każda szedł do łóżka jednocześnie z radością i smutkiem w sercu.
Poranek też nadszedł aż za szybko. Dasean wstał jako jeden z pierwszych i udał się na plażę, gdzie czekały łódki, które miały zabrać jego i resztę załogi na pokłady odpowiednich statków. Nie miał przy sobie wiele – jedynie płócienną torbę z drobiazgami przewieszoną przez ramię. Większość swoich rzeczy ulokował już w kajucie kapitańskiej. Czekała tam nawet mapa Kontynentu, którą znał niemal na pamięć. Nawet gdyby zaginęła, dotarcie do każdego zakątka nowych ziem nie sprawiłoby mu najmniejszego problemu.
– Widzę, że jesteś na miejscu. – Eliam zjawił się bezszelestnie obok. – Jak się miewasz?
– Wypływamy. Wreszcie wypływamy. – Odwrócił się do Opiekuna. – Cieszę się, że się udało. Mamy łodzie i wszystko, co konieczne. Żałuję jedynie, że większość zostaje. – Nieznacznie spojrzał w kierunku, gdzie znajdowała się jego wioska.
– Któregoś dnia może i na nich przyjdzie kolej. – Uśmiechnął się. – Może nie dziś. Może nie jutro. Ale kiedyś każdy z nich opuści te ziemie.
– I przypłyną na Kontynent? – zapytał z nadzieją w głosie.
– Raczej nie. Jest wiele innych ziem, na których wasza obecność się przyda.
– Rozumiem. – Wyraźnie posmutniał.
– Nie zapominaj, że któregoś dnia się z nimi spotkasz. W Svate. Z nimi i wieloma innymi ludami, które przez te wszystkie wieki żyły i będą żyć na wszelkich ziemiach na rozległym oceanie.
Elf się zadumał. Tak jak i inni wierzył, że po śmierci wróci na Svate. Jednak na razie zdawało mu się to tak odległe, że wręcz nierealne. Nie pozwolił jednak sobie pogrążać się w tych myślach i skupił na zbliżającej się podróży. Choć od tak dawna marzył o tej wyprawie, i w jego sercu gościł smutek, że zostawia bliskich w Ojczyźnie.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.