Grzeczność wszystkim należy, lecz każdemu inna;
Bo nie jest bez grzeczności i miłość dziecinna,
I wzgląd męża dla żony przy ludziach, i pana
Dla sług swoich, a w każdej jest pewna odmiana.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Tymczasem w gospodarstwie nie uszło uwagi przybycie nowego gościa. Służba zajęła się już końmi i bryczką. Sędzia sprzeciwiał się najnowszej modzie i nie chciał wierzchowców wysyłać do gospody prowadzonej przez Żydów. Zamiast tego zostały zaprowadzone do stajni, gdzie dano im hojnie obroku i siana.
W tym czasie pan Wojski skończył przygotowywać kolację i ukradkiem przemknął do domu, by przebrać się w odświętne ubranie, które już od rana na niego czekało. Nie chciał witać przybyłego gościa w byle jakim stroju. To właśnie on, daleki krewny i przyjaciel, był odpowiedzialny za dom pod nieobecność gospodarza i z tego obowiązku świetnie się wywiązywał.
Gdy był gotowy, wyszedł na spotkanie młodzieńcowi. Na powitanie zamknął go w mocnym uścisku. Witali się serdecznie, nie umiejąc zebrać słów. Mówili nieskładnie, bo trudno było im streścić kilka lat w krótkich słowach pomieszanych pytaniami, westchnieniami i kolejnymi powitaniami.
— Jak dobrze, Tadeuszu — tak bowiem nazywał się ów młodzieniec, któremu nadano imię Kościuszki na cześć tego, że urodził się w czasie wojny. — Jak dobrze, że właśnie teraz wróciłeś, gdy w domu jest wiele młodych dziewcząt, wśród których możesz wybierać. Wiesz dobrze, że twój stryj zamierza w najbliższym czasie wyprawić ci wesele. Jednak będzie musiał poczekać do zakończenia sporu z Hrabią. To przez to zjawiło się u nas tak wielu gości. Może wreszcie uda się to zakończyć. Pan Hrabia przybędzie dopiero jutro, ale za to Podkomorzy jest już ze swoją żoną i córkami. Starsi i kobiety doglądają żniw i pewnie czekają na młodych, którzy poszli bawić się do lasu. Jeśli chcesz, również możemy tam pójść i spotkać się z twoim stryjem, rodziną Podkomorzych i szanownymi damami.
Tadeusz zgodził się na propozycję, więc ruszyli drogą pod las, gdzie znajdowało się całe towarzystwo. Wciąż rozmawiali, nie wyczerpując tematów.
Słońce — podobne do oblicza gospodarza po ciężkiej pracy — chyliło się ku horyzontowi. Nie świeciło tak mocno, jak w ciągu całego dnia. Już zaczynało się chować za borem, który w ciemnościach zlewał się w jedno. Coraz głębszy mrok rozprzestrzeniał się po lesie. Jeszcze ostatni raz promienie słońca błysnęły między drzewami jak płomień świecy, po czym zgasły, zniknęły za borem.
W tym samym momencie pracujące dotąd sierpy i grabliska zatrzymały się i przerwały swoje zajęcie zgodnie z wolą Sędziego. Mówił, że Bóg wie, jak długo człowiek powinien pracować. Kiedy słońce znika z nieba, wtedy i robotnik powinien opuścić pole. Dlatego też wozy nie do końca zapełnione żytem wróciły do stodoły ciągnięte przez uszczęśliwione z tej lekkości woły.
Właśnie z lasu wracało radosne towarzystwo. Pierwsze szły małe dzieci prowadzone przez swojego wychowawcę, za nimi Sędzia z Podkomorzyną, obok jej mąż z dziećmi. Panny szły za starszymi, ale o pół kroku przed młodymi, jak kazała przyzwoitość. Nikt nie musiał nikogo ustawiać, bo każdy pilnował obyczajów. Sędzia dbał o to, by pamiętano o dawnych tradycjach i nie pozwalał, by ktokolwiek je zaniedbywał.
— Domy i kraje słyną z tego porządku, a bez niego giną — mówił. Dlatego każdy domownik, sługa czy przyjezdny gość, gdy tylko wchodził do domu Sędziego, przyjmował te zwyczaje.
Gdy tylko ujrzał bratanka, krótko go powitał. Podał mu rękę do ucałowania, a potem sam złożył powitalny pocałunek na jego skroni. Otarł szybko łzy, które pojawiły się w jego oczach. Tak bardzo kochał Tadeusza i tak bardzo za nim tęsknił.
Gospodarz zaprowadził bratanka i pozostałych do dworu. Za nimi wracały z pól i pastwisk beczące głośno owce, młode krowy z mosiężnymi dzwonkami i rżące konie. Zwierzęta prowadzono do koryta, do którego już nalewano wodę. Sędzia zwykle sam wszystkiego doglądał, bo wiedział, że pod czujnym okiem gospodarza lepiej jego gospodarstwo funkcjonuje.
W tym czasie Wojski z woźnym Protazym wdali się sprzeczkę, a to przez czyn Protazego. Pod nieobecność Wojskiego kazał wynieść wszystkie stoły z domu do ruin starego zamku pod lasem. Sędzia się dziwił, Wojski go przepraszał za te przenosiny, ale było za późno, by to naprawić. Stryj Tadeusza przeprosił swoich gości i prowadził ich na miejsce uczty. Woźny biegł za nim i się tłumaczył, że w dworze nie było dostatecznie dużych pokoi na taką ilość gości, a w zamku ogromna sień i do tego w dobrym stanie.
— Może i okna bez szyb, ale latem przecież to nie przeszkadza — tak mówił, ale widać było, że ukrywał jakieś inne powody.
Ogromny zamek znajdował się za domem. Był dziedzictwem prastarego rodu Horeszków. Dziedzic zginął podczas zamieszek w kraju, a majątek został zajęty przez władze państwowe. Część rozdzielono dalekiej rodzinie, a całą resztę dano wierzycielom. Jednak zamku nikt nie chciał wziąć, bo szlachty nie było stać na odnowienie budynku. Dopiero Hrabia, gdy dorósł i wrócił ze swoich podróży, polubił stare mury, które przypominały mu gotycką architekturę — chociaż Sędzia mówił, że architekt pochodził z Wilna i nie był żadnym Gotem. Na dodatek stryj Tadeusza też nagle zechciał nabyć zamek, dlatego rozpoczęto proces najpierw w ziemstwie, potem w sądzie głównym, senacie, znów w ziemstwie, guberskim rządzie i w końcu w sądach granicznych.
Woźny wciąż zachwalał swój pomysł. Że sala ogromna. Że mur czysty, choć podłoga kamienna, a ściany bez ozdób. Za to wokół wisiały rogi jeleni i saren z podpisami gdzie i kiedy je zdobyto. Obok herbowne klejnoty i Półkozica, herb Horeszków, na suficie.
Wprowadzono gości, którzy stanęli kołem. Podkomorzy zajął najwyższe miejsce za stołem, które należało mu się względu na wiek i stan. Idąc ku niemu, kłaniał się gościom. Obok niego zasiadł Bernardyn, dalej Sędzia. Zakonnik zmówił krótką modlitwę, mężczyznom podano wódkę. Wszyscy zasiedli do stołu, na którym pojawił się chłodnik litewski i zabrali się do jedzenia.
Tadeusz usiadł blisko dam według prawa gościa. Pozostało ostatnie wolne miejsce między nim i stryjem. Wydawało się na kogoś czekać. Sędzia zerkał to na nie, to na drzwi, jakby był pewny czyjegoś przyjścia. Wzrok młodzieńca podążał za spojrzeniem stryja. Wokół było mnóstwo pięknych i młodych panien, na których mógł się skupić, a on spoglądał na puste miejsce. Stanowiło dla niego zagadkę, a młodzi lubią zagadki. Nie rozmawiał z Podkomorzanką, która siedziała obok niego. Nawet nie nalewał napoju, nie podawał jedzenia. Ani nie zabawiał dziewcząt rozmową. Wszystkie jego myśli koncentrowały się na wolnym miejscu.
Podano trzecią potrawę, a wtedy pan Podkomorzy dolał odrobinę wina do szklanki panny Róży, a innej podał talerz z ogórkami.
— Muszę wam służyć, drogie panie, chociaż nie jestem już tak młody, jak dawniej — rzekł z lekkim przytykiem w stronę młodzieży. Odniosło to pożądany skutek. Chłopcy od razu rzucili się, by służyć pannom.
Sędzia kątem oka spoglądał na Tadeusza, który nie zwrócił uwagi na słowa Podkomorzego. Jego wzrok wciąż był utkwiony w krześle. Stryj poprawił szatę, nalał sobie słodkiego węgierskiego wina i powiedział:
— Według nowego zwyczaju wysyłamy młodych do stolicy. Chociaż nie zaprzeczam, że od starszych dostają więcej nauki. Jednak żałuję, że nie ma szkół, które uczyłyby ich jak żyć wśród ludzi. Sam dziesięć lat należałem do świty Wojewody, ojca Podkomorzego, Mościwego Pana. — Ścisnął kolano Podkomorzego. — On przygotował mnie do służby publicznej. Dlatego zawsze w moim domu będzie dobrze wspominany. Każdego dnia modlę się za jego duszę do Pana Boga. Nawet jeśli nie skorzystałem na jego dworze tak jak ci, którzy zajmują teraz wysokie urzędowe stanowiska, to przynajmniej nikt mi w moim domu nie zarzuci, że obrażam go nieuczciwością i brakiem grzeczności. A muszę powiedzieć, że grzeczność nie jest ani łatwa, ani nieważna. Nie kończy się na tym, czy potrafi się witać byle kogo. To jedynie grzeczność kupiecka, ale nie staropolska. Każdemu należy się inny szacunek. Inna grzeczność jest dziecka, inna męża dla żony w towarzystwie, inna pana dla jego sług. Długa to nauka i ważna. Dziś wygląda to inaczej. Jak Wespazjana nie obchodziło, skąd pochodzą pieniądze, tak i ludzi to nie interesuje. Wystarczy im wiedzieć, że mają przed sobą kogoś ważnego. Nic innego się nie liczy.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Tadzio przybył! To się teraz będzie działo! Czekam na kolejną część 🙂
Racja 🙂 Teraz będzie się naprawdę wiele działo.
Pięknie się czyta, fantastyczny pomysł…
Dzięki 🙂
Masz zgrabne pióro. Skąd pomysł na ten cykl Pana Tadeusza? 🤩
Dzięki 🙂 W zeszłym roku czytałam Iliadę napisaną prozą, co mnie zainspirowała do tego, że inne lektury można również poddać takiej przeróbce.
Jestem zaskoczony jak przyjemnie się to czyta 😀
Miło mi to słyszeć 🙂 Lektury nie muszą być takie straszne. Wystarczy przedstawić je w bardziej przystępnej formie.
Nigdy nie przepadałam za “Panem Tadeuszem” ani Mickiewiczem generalnie. Jedynie Inwokacja mi się podobała 😉
A co powiesz na prozatorską wersję?
Podoba nam się coraz bardziej 😁
Miło mi to słyszeć 🙂
Podoba mi się taki pomysł przedstawienia tej lektury, przystępnie, czytelnie, płynnie, coś dla młodych ludzi. 🙂
Właśnie z myślą o nich to robię 🙂 Dzięki za miłe słowa.
bardzo dobrze się to czyta 🙂
Dzięki 🙂
Uczniowie powinni szturmem zaatakować ten blog! Szkoda, że za moich czasów takiej wersji nie było 🙂
Zamierzam postarać się o to, by te teksty dotarły do uczniów 🙂
A jak by napisać to w wierszu? Podoba się 🙂
Dzięki, ale pisanie wierszem takich dzieł to nie dla mnie. A poza tym Mickiewicz już tego dokonał 😛
Nie ukrywam, ze nigdy nie byłam fanka Pana Tadeusza 😉 Ale miło widzieć, ze jest sporo ludzi którzy doceniają ta sztukę 🙂
Też przez długi czas nie przepadałam Mickiewiczem, ale potem jego dzieła zaczęły mnie interesować coraz bardziej 🙂
Bardzo fajnie się czyta, coraz bardziej lubię “Pana Tadeusza”
Miło mi to słyszeć 🙂 Mickiewiczowi pewnie też.
Ciekawy sposób przedstawienia lektury! Bardzo oryginalny 🙂
Dzięki 🙂
Super pomysł! Zwłaszcza dla tych, którzy prozę kochają ponad życie 🙂
I dla tych, którzy nie znoszą liryki 😛
Fajny pomysł, zwłaszcza dla maturzystów przydatne 😀
Dzięki 🙂 I racja, przyda im się.
Ci lubujący sie szczególnie w Tadku, wnikliwie sprawdzają, czy fakty się zgadzają. Kiedy do druku?
W swoim czasie zostanie wydrukowany 🙂
Wolę jednak kunszt Mickiewicza.
To super 😀 W imieniu Mickiewicza bardzo dziękuję.
Uwielbiam Pana Tadeusza i w tym wydaniu też jest fantastyczny 😉
Miło mi to słyszeć 🙂
Mickiewiczowskie klimaty zupełnie do mnie nie trafią. Być może dlatego, że w szkole “zmuszali” nas do czytania jego dzieł…;)
Przez to zmuszanie do czytania wiele osób rezygnuje w ogóle z poznawania literatury. Dopiero po latach odkryłam, że Mickiewicz pisał ciekawe książki, a w szkole nie umiałam się przekonać do tego, by sięgnąć po jego dzieła.
fajny pomysł 🙂
Dzięki 🙂
Podoba mi się. Z każdą kolejną wizytą tutaj, treści są coraz lepsze.
Dziękuję 🙂 Z każdym tekstem mam coraz lepszy warsztat.
może być… ogólnie słabe
Dzięki za szczerą opinię 😉 Gdy czas pozwoli, to pewnie kiedyś przysiądę jeszcze raz do tych tekstów i sprawdzę, co można w nich ulepszyć. A mogłabyś napisać, co nie podobało Ci się w tym fragmencie?