Miarowy oddech poruszał wiosenną trawą. Kołysała się w rytm snu Losinisa, który niedawno zszedł z gór, by wypocząć na łące. Chciał na moment zapomnieć o wszystkim innym, o kłótliwym bracie myślącym, że jest najlepszy w ich rodzie, o górskich panoszących się po ich terenie i niepokoju towarzyszącym mu od wielu tygodni. Czuł, że za parę dni, może nawet jutro wydarzy się coś, co zmieni całe jego życie. Z jednej strony odczuwał ekscytację na myśl o zmianach, ale z drugiej bał się nieznanego. Co mogło się czaić z dala od bezpiecznego domu? Tylko tu mógł wieść spokojne życie wśród swojej rodziny. Nieraz przecież słyszał historie o ludziach, którzy tylko czekali, by dostać go w swoje ręce. Na nic zdałyby się groźby i błagania. Zginąłby i to na pewno, gdyby tylko ich spotkał. Dlatego wolał zostać w pobliżu gór, gdzie nic mu nie zagrażało niż ryzykować własne życie, by sprawdzić kilka pogłosek.
Leniwie odwrócił się na grzbiet. Czuł się tu bezpiecznie. Wiedział, że nie musi niczego się obawiać. Był w stanie usłyszeć najlżejszy szelest — co było zasługą górskich. A w razie niebezpieczeństwa miał przecież pazury, kły i oczywiście swój wspaniały ogon. Kiedyś został porównany do ogromnego jaja, ale sam wolał o nim myśleć jako o twardej jak skała kości. Jej powierzchnia była gładka niczym kamień wygładzony przez rzekę. Zdawała się opleciona ogonem, który w tym miejscu był pokryty drobną łuską. Jednak bliżej grzbietu zastępowała ją sierść. Nie byle jaka sierść, ale piękne, złocistobrązowe włosie. Chociaż każdy w jego rodzie taką posiadał, uważał, że jego prezentuje się najświetniej. Do tego jeszcze ta jasnobrązowa grzywa oplatająca jego ogromny łeb. Był najpiękniejszym przedstawicielem swojego rodu i nawet jego brat nie mógł mu tego odebrać.
Losinis przeturlał się znów na brzuch i przeciągnął leniwie, prostując przy tym parę brązowosłonecznych skrzydeł pokrytych długimi piórami. Nie mógł się doczekać, aż je w końcu wypróbuje. Jednak musiał poczekać parę miesięcy, zanim to nastąpi, bo był jeszcze zbyt młody. Na razie jedynie przyglądał się codziennym lotom innych i z niecierpliwym wytęsknieniem oczekiwał dnia swojego pierwszego lotu. Już czuł ten wiatr w grzywie. Wzniósłby się wysoko ponad ziemię, a potem odleciał z dala od gór, by odkrywać świat i to, co ma mu do zaoferowania. W powietrzu ludzie nic nie mogliby mu zrobić, bo sami nie mieli skrzydeł. Poza tym nie chciał wierzyć, że wszędzie miałby spotkać się z nienawiścią. Gdzieś musiało istnieć miejsce, w którym mógłby zamieszkać i nie wysłuchiwać przechwałek brata.
Odsunął od siebie tę myśl. Teraz był jego czas i nie zamierzał marnować go na myślenie o czymkolwiek innym niż wypoczynek. Na tamto przyjdzie odpowiednia pora później. Może jutro, może za tydzień. Teraz wylegiwał się na miękkiej trawie i to najbardziej się dla niego liczyło.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Mam ochotę postąpić dokładnie jak on ;D
Tak samo jak ja 😀
Kurcze, ale to ciekawe jest! Lubię takie historie 🙂
Dzięki 😉 To dopiero początek historii Losinisa.
Bardzo fajnie czytało się Twój tekst, a na trawie chętnie bym teraz poleżała
I ja również 😉 Szczególnie w tak pogodne dni.
Bestia z gór z przyziemnymi odczuciami, miło się czyta, tez poleżałabym w trawie, beztrosko patrząc w niebo.
Szczególnie, że pogoda do tego zachęca 🙂
Wspaniale się to czyta, naprawdę pięknie napisane 🙂
Dzięki 🙂
Też bym tak poleniuchował na trawie jak Losinis 🙂 Szkoda, że majówka zapowiada się tak deszczowo :/ Jak zwykle świetny tekst Aleksandro 🙂
Też żałuję, ale mam jeszcze nadzieję, że przynajmniej jeden dzień będzie słoneczny 🙂 Dziękuję.
Ciekawe opowiadanie.
Masz talent.
Dzięki 🙂
Super Historia. Pozdrawiam ♥
Dzięki 🙂
Fajna historia 🙂
Dzięki 🙂
Zrobiłabym tak samo 🙂
Ja również 🙂 Szkoda, że teraz pada.
Tez bym chętnie poleniuchowała! Fantastyczne opowiadanie 🙂
Dziękuję 🙂
Fajna historia, super napisana, czyta się z przyjemnością 🙂 Ciekawa jestem, jak wygląda Losinis?
Może kiedyś go narysuję 🙂 Gdy będę lepiej rysować 😛
Też bym tak poleżała, wygrzewając się na słońcu 🙂 Ciekawy opis bestii, co cię inspirowało?
Ze słońce można jeszcze korzystać 🙂 A co do mojej bestii, to powstała parę lat temu, gdy chciałam wymyślić swoje własne stworzenia. A inspiracji szukałam wokół siebie 😉