Nie każde polowanie kończyło się tak świetne, jak złapanie zająca pierwszego dnia. Bywało tak, że nic nie chciało dać się złapać w zastawione sidła i Książę musiał się obejść smakiem, gdy jego koń nie cierpiał głodu. Trawy miał pod dostatkiem, więc niczego mu nie brakowało. Młodzieniec z niemałym wyrzutem patrzył na swojego wierzchowca, który beztrosko skubał źdźbła rosnące nad rzeką. Nawet myślał już, by również skosztować ziela, ale czuł, że to poniżej jego godności. Może i był wygnańcem z ojczystej ziemi, jednak nie zamierzał jeść trawy.
Do tej pory zastawiał jedynie sidła, ale te przestały się już sprawdzać. Dlatego musiał wymyślić inny sposób na to, by napełnić żołądek. Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to skorzystanie z owoców lasu. Wciąż nie był do tego przekonany, ale i tak do wyboru miał albo zginąć z głodu, albo z zatrucia. Wolał już spróbować niż czekać, aż wyczerpanie samo go wykończy.
Zostawił konia nad rzeką. Przekonał się już wcześniej, że ogier jest wierny i nie zostawi go samego, dlatego mógł oddalić się i mieć pewność, że wierzchowiec nigdzie nie odejdzie. Przestał już nawet pętać mu kopyta, bo nie było takiej potrzeby. Nie obawiał się też, że pojawi się koniokrad i spróbuje szczęścia w uprowadzeniu gniadosza, bo od kilku dni nie spotkali żywego ducha.
Książę ruszył samotnie w las, szukając czegokolwiek, co nadałoby się do jedzenia. Parę razy znalazł krzaki z jagodami. Jednak wiedział, że lepiej ich nie próbować, jeśli nie miał pewności, czy nie są trujące. Dlatego zrezygnował z nich, choć było ich tak wiele, że mógłby napełnić żołądek i zabrać część ze sobą, a jeszcze sporo by ich zostało. Z ciężkim sercem oddalił się od krzaków i poszedł dalej.
Starał się nie oddalać zbytnio od rzeki, ale zaryzykował dalszy spacer, dzięki czemu natrafił na grzyby. Znał je doskonale. Często pojawiały się podczas posiłków na zamku. Kucharz zrobił z nich nawet swoje popisowe danie, które serwowano z okazji świąt i uroczystości. Był to też ulubiony posiłek Króla Dnia. Wspomnienie nagle pojawiło się w pamięci Księcia, zastępując przygnębieniem radość spowodowaną znaleziskiem.
— Zabiję go i odzyskam swój kraj — przysiągł lasowi. Wiatr zaszumiał, jakby przyjmując obietnicę i składając własną, że nie pozwoli młodzieńcowi nie wywiązać się z danego słowa.
Książę zebrał całe naręcze grzybów i wrócił z nimi nad rzekę. Rzucił je na trawę, a zainteresowany gniadosz podszedł bliżej. Owoce lasu wydały mu się łakomym kąskiem, po który już sięgał, gdy młodzieniec odsunął jego łeb.
— To nie dla ciebie — rzucił do konia.
Ogier prychnął. Spodziewał się lepszego traktowania za to, że wiózł na swoim grzbiecie chłopaka i pomógł mu umknąć pogoni.
— Też jestem głodny — wyjaśnił spokojniej Książę, co nieco udobruchało konia, który wrócił do skubania trawy.
Młodzieniec natomiast wyciągnął z juków krzesiwo i rozpalił mało dymiące ognisko. Wybrał na to miejsce blisko rzeki, by w razie potrzeby móc szybko zgasić płomień, i jak najdalej od drzew, by przypadkiem nie spadła na nie iskra i nie podpaliła ich. Potem nabił umyte grzyby na długą gałąź i zaczął je przypiekać nad ogniem. Gdy tylko zaczęły się rumienić, ściągnął je i nieco ostudził. Skosztował pierwszego. Miał nieco gorzkawy smak, ale głodny wędrowiec nie przejął się tym. Pamiętał, że danie przyrządzone przez kucharza również miało posmak goryczy. Jednak nie widział, że przyczyniły się do tego przyprawy, a nie same grzyby.
Nie zostawił ani kawałka ze swojej uczty, z czego ogier nie był zbyt zadowolony. Liczył przynajmniej na drobną przekąskę. Nie spodziewał się, że jego jeździec będzie aż tak łakomy.
Książę z nową energią wsiadł na konia i ruszył wzdłuż rzeki. Jednak nie minęła godzina, gdy zsiadł — a raczej spadł z siodła. Gniadosz postąpił parę kroków, zanim się zorientował, że nikogo nie niesie. Wtedy zawrócił do swojego jeźdźca i szturchnął go kopytem, na co skulony młodzieniec odezwał się cichym jękiem.
— Po coś ty to jadł — zdawał się mówić swoim rżeniem koń, domyślając się przyczyn zasłabnięcia jeźdźca. — Mówiłem, że to nie dla ciebie.
Pochylił łeb i zaczął nim szturchać Księcia, jakby chciał go zmusić do wstania. Młodzieniec zrozumiał to i chwycił się uzdy, a ogier pomógł mu wstać. Potem, opierając się o wierzchowca, dotarł nad rzekę i tam padł wyczerpany.
— Pij. — Koń wskazał łbem na wodę.
Książę posłusznie doczołgał się do rzeki, nabrał wody i wypił ją, by po chwili wypluć ją razem z kawałkami zjedzonych niedawno grzybów. Zauważywszy to, powtórzył czynność kilkukrotnie. Nie rozumiał jak, ale woda pomagała mu się pozbyć zawartości żołądka i oczyścić go. Gdy był pewny, że nie zostało w nim ani kawałka zdradliwych owoców, legł na trawie.
— Dziękuję — szepnął tylko i zapadł w niespokojny sen.
***
Koń czuwał przy nim przez cały dzień i nie opuścił ani chwilę. Zerkał co jakiś czas na jeźdźca, upewniając się, że jest wciąż wśród żywych. Jednak aż do następnego dnia Książę nie ruszał się z miejsca. Dopiero po nocy zdecydował się wstać. Zatrucie osłabiło go na tyle, że nie podejmował nawet prób zastawiania pułapek. Wdrapał się na siodło i pozwolił ogierowi prowadzić się przez las.
Wieczorem udało mu się znaleźć łanię, a raczej to, co z niej zostało. Wilki zjadły jej całkiem sporo. Jednak zostało trochę mięsa, które mógł upiec nad ogniem. W duchu podziękował za ten dar Opiekuna — wątpił by drapieżniki tak po prostu zostawiły tyle mięsa. Zwykle pożerały swoje ofiary w całości i pozostawiały jedynie resztki.
Nie marnując ani chwili dłużej, odkroił wszystko, co nadawało się do jedzenia, a potem odjechał z miejsca wilczej uczty, by przypadkiem nie natknąć się na biesiadników, którzy postanowili wrócić do stołu. Potem upiekł mięso i wgryzł się w pierwszy kawałek. Tego wieczoru zasypiał z pełnym żołądkiem i zapasem mięsa na kilka następnych dni.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Morał z tego taki, że z grzybami nie ma żartów i trzeba się na nich dobrze znać, aby uniknąć zatrucia! 🙂
Zwłaszcza że niektóre wyglądają tak niewinnie.
Wierny kompan podróży, nie zostawił Pana na pastę losu tylko przy nim trwał:)
Taki wierny wierzchowiec to cenny towarzysz 🙂
Książę powinien przejść na wegetarianizm, zamiast zastawiać sidła na niewinną leśną zwierzynę.
Jak na razie wegetarianizm mu nie służył 😛
To chyba byłby pierwszy książe w historii, który byłby wege 😀
Ale ciekawy pomysł 🙂 Można by napisać historię o księciu, który jest vege.
Otóż to 🙂 Powinien być zgodny ze swoim sumieniem (albo najnowszymi trendami 🙂
Zgadzam się 🙂
Warto wiedzieć, co się je 🙂
Racja 🙂 Lepiej nie jeść czegoś, o czym nie wiemy, czy jest jadalne.
Marny harcerz z tego Księcia 😉
Racja, nie nadawałby się na harcerza 😉
Ważne, że miał zapasy na kolejne dni:)
Przynajmniej na kilka dni 🙂
Dobrze że coś znalazł bo z pustym żołądkiem słabo się śpi
Racja, lepiej coś zjeść.
Zabawna historyjka 🙂
Dziękuję 🙂
Planujesz wydać swoje opowiadanie?
Nad opowiadaniami nie myślałam, ale pracuję nad książką 🙂
Super piszesz, masz lekkie pióro.
Dziękuję 😉
Jestem ciekawa twojej książki. Przyjemnie się czyta twoje teksty.
Dzięki 🙂 Mam nadzieję jeszcze w tym roku wydać jedną ze swoich książek.
Super się Ciebie czyta 🙂 Gratuluje talentu 🙂
Dziękuję 😀