Przez kolejne dni Książę miał się wciąż na baczności. Nie pozwalał, by ognisko zgasło. Budził się na najlżejszy szelest czy ciche rżenie konia. Każdy sygnał nastawiał go do walki. Dopiero gdy odkrywał, że to tylko wiatr, wracał do niespokojnego snu. Nie widział ani razu wilków, które zabiły łanię, ale zdawał sobie sprawę, że są gdzieś w pobliżu i czekają na jego jeden nieopatrzny ruch. A on nie chciał stać się wieczerzą drapieżników. Dlatego czuwał czasami niemal całe noce, nie pozwalając sobie na zmrużenie oka. W ciągu dnia przysypiał w siodle, pozwalając ogierowi wybierać drogę. Wierzchowiec szedł intuicyjnie przed siebie, jakby znał trasę i wiedział, dokąd zmierza. Książę nie kwestionował jego wyborów.
Wieczorami rozbijali obóz, młodzieniec rozpalał ognisko i raczył się przypieczonym mięsem łani, którego miał coraz mniej. Odzyskał dawne siły, ale wciąż sidła pozostawały puste. Próbował parę razy rzucać w zające kamieniami. Żadnego nie dorwał.
Usiadł na trawie, zjadając jeden z ostatnich kawałków mięsa i popijając uzupełnioną na ostatnim postoju wodą. Po raz kolejny rozważał swoją sytuację i to, co powinien zrobić. Był w dosyć trudnym położeniu. Nie wiedział nawet, gdzie się znajduje, a co dopiero, dokąd powinien się udać. Stres spowodowany pogonią zaczął mijać, więc mógł jeszcze raz na chłodno przemyśleć swój plan. Coraz bardziej skłaniał się do tego, by jednak skorzystać z pomocy sojuszników swojego ojca. Nie wiedział tylko, czy ci ludzie nie zostali już przekupieni lub zastraszeni. Część pewnie zginęła lub niedługo miała zginąć, nie chcąc dołączyć do Króla Nocy. Innych prawdopodobnie czekał równie nieprzyjemny los.
Wtedy przypomniał sobie o jeszcze jednych sojusznikach, którzy na pewno nie odmówiliby pomocy synowi Króla Dnia ani nie daliby sobie napędzić stracha. Był to odważny lud jakich mało. Wcześniej nie chciał do nich jechać, by przypadkiem nie narazić ich swoją osobą na niebezpieczeństwo. Jednak teraz przypomniał sobie słowa tamtejszego władcy, który obiecał, że zawsze będzie u nich mile widziany. Pewnie nie przewidywał, że Książę kiedykolwiek stanie się uciekinierem poszukiwanym przez mordercę, ale młodzieniec mógł założyć, że ta sytuacja nie wpłynie na gościnność króla.
Z tą radosną myślą ułożył się do snu. Już marzył o tym, jak wjedzie przez bramę miasta i znajdzie się w bezpiecznym miejscu, gdzie nie będzie musiał walczyć o przetrwanie z drapieżnikami.
Jednak jego sen nie trwał długo. Wśród ciszy nocy usłyszał nerwowe rżenie swojego konia. Dotąd nie lekceważył tego dźwięku — mimo że do tej pory nie okazywało się niczym ważnym — więc i teraz nie zamierzał go puścić mimo uszu. Nie poruszył się, lecz wsłuchał się w ciszę. Nagle zerwał się ziemi, trzymając już w dłoni swój miecz. Nie rozstawał się z nim ani na chwilę i nawet podczas snu miał go pod ręką. O mały włos a stałby się kolacją dla drapieżnika. Cudem uniknął ostrych jak brzytwa kłów.
Wilk cofnął się i przyjął ponownie bojową postawę. Nie zamierzał odejść stąd bez jedzenia, a Książę nie zamierzał stać się jego strawą. Młodzieniec od swojej ucieczki nie był jeszcze tak przerażony, jak teraz. Nigdy dotąd nie zdarzyło mu się walczyć samotnie z drapieżnikiem. Podczas polowań zawsze wyruszał z dorosłymi myśliwymi i wspólnie brali się do łowów. Teraz był sam naprzeciw wygłodniałego, ale i samotnego — z czego zdał sobie sprawę po chwili — wilka. Przynajmniej nie musiał stawiać czoła całej watasze. Machnął mieczem, a zwierzę odskoczyło, by po chwili przeprowadzić atak.
Wilk dostrzegł, że człowiek będzie trudną do pokonania ofiarą, dlatego zrezygnował z niego na rzecz łatwiejszej, czyli stojącego nieopodal konia. Jego zamiar nie umknął uwadze Księcia.
— Najpierw musisz zabić mnie — rzekł, zagradzając mu drogę. Drapieżnik warknął i rzucił się znów do walki.
Młodzieniec został parokrotnie zraniony przez kły i pazury zwierzęcia, ale wciąż walczył zaciekle. Każdą ranę oddawał dwukrotnie, siekąc i dźgając przeciwnika. Nie poddawał się zmęczeniu, bo wiedział, że pojedynek może zakończyć się jedynie śmiercią jednego z nich. I po długiej walce tak się stało. Martwy wilk leżał przed nim.
Książę, wyczerpany walką, padł na ziemię, ale wciąż nie wypuszczał miecza z dłoni. Spojrzał na młodego wilka, który podobnie jak on jedynie walczył o przetrwanie i przegrał to starcie. Młodzieniec zastanawiał się nad zostawieniem go i ruszeniem w dalszą drogę, ale zdał sobie sprawę, jak trudno mu jest zdobyć mięso. Dlatego podsycił ogień, który zdążył przygasnąć podczas ich walki. Potem wziął się za oskórowanie drapieżnika, odkroił kilka kawałków mięsa i przypiekł je na ogniu. Kiedy skończył, wrzucił je do juków i wyruszył w dalszą drogę. Chciał uniknąć spotkania z watahą, która mogła kręcić się w pobliżu.
Mimo że mięso wilka nie należało do najsmaczniejszych, było pożywieniem, które pozwoliło Księciu przetrwać kolejne dni. Dlatego nawet w jego myślach nie pojawiło się ani jedno słowo skargi na gumowate i trudne do przełknięcia pożywienie. Najważniejsze było to, że przeżył.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Przeczytałam jednym tchem, naprawdę porządnie napisane. Widać, że wszystko przemyślałaś od A do Z 🙂
Dziękuję 😉
Jak zawsze świetnie się czytało i skuszę się na pozostałe części w wolnej chwili 🙂
Dziękuję 🙂 Zapraszam do lektury.
Uwielbiam Twój styl. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg. Pisz więcej!
Dziękuję 🙂 Piszę, piszę.
Nie kosztowałam i nie zamierzam próbować mięsa z wilka, ale kiedy walczy się o przetrwanie wszystko się może zdarzyć, tak jak w Twojej historii.
W takich momentach człowiek jest zdolny do wszystkiego.
Jakiś ten wilk dobrotliwy. A Książę, nie mam pojęcia, z której bajki on się urwał, ale skradł moje serce 🙂 Swoją drogą, ciekawe jak smakuje wilczyna 😀 Obym nigdy nie miała okazji jej posmakować.
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com/2019/06/z-caego-serca.html
Z tego, co wiem, nie jest zbyt smaczna 🙂 Polecam raczej spróbować dziczyznę. A co do Księcia, to urwał się z mojej książki, którą tworzę 😉
Domyślam się, że wilcze mięso nie należy do najsmaczniejszych – ale kiedy głód doskwiera można zjeść niemal wszystko 😉
Im więcej czytam, tym bardziej się o tym przekonuję.
Dobrze się czyta, mozna się zapomniec 🙂
Dziękuje 😉
Nie chciałabym jeść wilka. To takie piękne stworzenie 🙂
Też bardzo lubię wilki 🙂
Powodzenia w dalszej twórczości :))
Dziękuję 🙂