Rozkrzyżował ramiona na kształt drogowskazu
I we dwa kąty izby rzucił ich od razu.
Chwilę z rozciągnionymi stał w miejscu rękami,
I «Pax, pax, pax vobiscum — krzyczał — pokój z wami!».
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
W tym czasie Sędzia grał z ks. Robakiem w karty, w mariasza. Właśnie chciał wykonać ważny dla rozgrywki ruch, gdy usłyszał koniec opowieści. Tak się na tym skupił, że znieruchomiał z kartą uniesioną w górze. Bernardyn ledwo oddychał z lęku, co ma się wydarzyć. Obserwował podniesioną rękę, czekając niecierpliwie, aż mężczyzna w końcu dokończy ruch. Gdy tylko Telimena powiedziała ostatnie słowa, Sędzia położył na stół damę atutową.
— Niech sobie chwalą dobry rozwój u Niemców czy porządek u Moskali — rzekł, śmiejąc się. — Wielkopolanie nawet mogą się od nich uczyć, jak prowadzić sprawę prawną o lisa czy wzywać policjantów, by aresztowali psa, który wszedł do obcego lasu. Dobrze, że u nas na Litwie wciąż się zachowały stare zwyczaje i mamy wszystkiego pod dostatkiem, więc niestraszny nam głód z powodu tego, że psy biegają po polach. Ale na polach chłopskich zakazuję polowań.
— Nic w tym dziwnego, panie — zaczął Ekonom z izby po lewej. — Każdy, nawet pan, będzie musiał zapłacić za szkody wyrządzone przez charty. A chłopi nawet się ucieszą, gdy jakiś pies zaplącze im się na polach i dokona nieco zniszczeń, bo potem pan mu da kopę żyta. A to nie koniec, bo czasami chłopi dostają jeszcze talara odszkodowania. Ani się obejrzymy, a staną się bezczelni, jeśli… — reszty nie dokończył, bo w izbach rozpoczęły się rozmowy, opowiadano anegdoty, a wszelkie spory poszły w niepamięć.
Tadeusz i Telimena znów zajęli się sobą, zapomniani przez resztę towarzystwa. Pani radowała się tym, że młodzieńcowi podobają się jej żarty, a on odpowiadał jej miłymi komplementami. Telimena zaczęła mówić coraz ciszej, więc Tadeusz nie słyszał jej dobrze i musiał nachylić się do niej. Młodzieniec poczuł bijące od kobiety ciepło. Wstrzymał oddech, niemal łapał jej każde westchnienie i spojrzenie ślicznych oczu. Patrzył na nią jak urzeczony. Zbliżył się jeszcze bardziej, a wtedy mucha przeleciała między nimi. Szybko by o niej zapomnieli, gdyby za nią nie pojawił się Wojski z packą, próbujący dorwać natrętnego owada.
Na Litwie jest mnóstwo much, a wśród nich pewien szczególny gatunek, który nazywany jest szlacheckim. Od innych wyróżnia się szerszą piersią i większym brzuchem. Ponadto jej brzęczenie jest niezwykle nieznośne. A siła tego owada umożliwia mu przebicie się bez trudu przez pajęczynę. Jeśli już się zdarzyło, że któryś wpadł w nią, to nawet trzy dni brzęczał, bo pająk nie jest dla niego strasznym przeciwnikiem. To wszystko zostało zaobserwowane przez samego Wojskiego. Dowodził też tego, że niewiele potrzeba, by owady te wyginęły, ale ani ochmistrzyni, ani pleban nie chcieli mu uwierzyć. Mimo to trzymał się swoich obserwacji i wciąż gonił za muchami.
Właśnie jedna zabzyczała mu nad uchem. Dwukrotnie próbował ją dorwać i aż zdziwił się, że nie trafił. Spróbował trzeci raz i o mało co nie wybił okna. Mucha otępiona hałasem rzuciła się między dwoje ludzi a za nią prawa dłoń Wojskiego z packą. Oboje od siebie znów odskoczyli i uderzyli w ramy okien tak, że zostały im siniaki, czego, na szczęście, nikt nie zauważył. Wszyscy skupili się na rozgorzałym na nowo sporze Asesora z Rejentem o charty. Był krótki, ale wiele się wydarzyło. Panowie wymienili wiele obelg, uszczypliwych uwag i gniewu, aż już prawie doszło do bójki, więc zaraz wszyscy z drugiej izby porwali się z miejsc, by nie przegapić walki. Jednak zanim Tadeusz i Telimena zdążyli poprawić włosy, spór został wyciszony przez bernardyna, co wywołało śmiech wśród ludzi. Niby stary człowiek, ale krępej budowy i o szerokich barkach. Gdy Asesor miał już wzywać prawnika, gdy już miał rozpocząć się pojedynek, bernardyn zjawił się za mężczyznami i uderzył jedną głową o drugą jak wielkanocnymi jajami, po czym rzucił ich w dwa odległe kąty izby.
— Pax, pax, pax vobiscum — wykrzyczał, stojąc z rozłożonymi rękami. — Pokój wam!
Chwilę trwało zdziwienie obu stron, a już po chwili obaj się roześmiali. Przez szacunek dla zakonnika nikt nie śmiał go strofować, a po tym zdarzeniu nikt nawet nie chciał z nim zaczynać kłótni. Widać było po bernardynie, że nie szukał zwycięstwa i myśliwych nie strofował więcej. Poprawił jedynie kaptur, włożył ręce za pas i cicho opuścił pokój.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Niesamowitą pracę wkładasz w te tłumaczenie. Szacun.
Dzięki 😉
Oklaski!
Dziękuję 😉
Wróciłam poczytać , czekam na dalszy ciąg 🙂
Pojawi się, pojawi 🙂
Wciągające opisy!masz talent i wenę:)
Dziękuję 🙂
Widać, że kochasz pisać 🙂
To moja pasja 😀
Gdybym ja tak perfekcyjnie rozumiała literaturę i przelewała ją na papier, od dawna Twój talent podziwiam.
Dziękuję 🙂 Do perfekcji mi jeszcze daleko, ale pisarz zwykle pisarza rozumie 🙂
Chyba to trzeba zebrać w całość i przedstawić w szkole, przy omawianiu lektury 🙂
Jak skończę, to nad tym pomyślę 🙂 W sumie dobrze byłoby to zebrać w całość.
Ułatwiasz życie wielu uczniom. Znacznie łatwiej czyta się Twoją wersję, niż oryginał 🙂
Do oryginału trzeba dojrzeć 🙂 Mi to zajęło parę lat 😛
Bardzo przyjemnie się czytało.
Aaa karty – uwielbiamy 🙂
Dziękuję 😉 Chyba każdy lubi grać w karty.
Czy ktoś wie jak się gra w mariasza? 🙂
Niestety nigdy nie grałam, ale wiem, że z mariasza wzięła się gra w Tysiąca 🙂