Historia brzmiała zbyt nieprawdopodobnie, bym mógł w nią uwierzyć. Początkowo nawet wydawało mi się możliwe to, że Nick zmienił się za sprawą szlachcica i zaczął być zupełnie innym człowiekiem. Jednak coś w jego opowieści mi nie grało. Trudno było mi powiedzieć, co dokładnie, ale nie wierzyłem jego słowom.
Pokręciłem głową.
– Czekaj chwilę – przerwałem mu. – Naprawdę zamieszkałeś w ogromnej rezydencji szlachcica, na którego polowałeś? Nie wytoczył ci procesu? Nie ukarał? Po prostu cię przyjął do siebie? Może powiesz mi jeszcze, że sam zostałeś szlachcicem?
– Niewiele do tego brakowało, ale odmówiłem. Jeśli miałem wrócić do zawodu, nie mogłem się błaźnić jakimiś tytułami.
Przewróciłem oczami. To był cały Nick, jakiego znałem. Zadufany w sobie i sądzący, że jest najlepszy i najdoskonalszy. Nigdy nie rozumiał, że nikt poza nim tak nie sądzi.
– To, co jeszcze zamierzasz mi opowiedzieć? – zapytałem pełen wątpliwości, czy chcę jeszcze tego wysłuchiwać.
– Jeszcze nie doszedłem do najważniejszego. Spędziłem tam parę lat. Nawet mi się tam podobało…
Nie dziwiłem się. U szlachcica miał wszystkiego pod dostatkiem i nie musiał się niczym martwić. Nie to, co żołnierze walczący na froncie. Wspomnienia wojny zapukały do drzwi moich myśli pierwszy raz, odkąd wsiadłem do pociągu. Miałem nadzieję, że się już od nich uwolniłem, ale nie zamierzały dać mi jeszcze spokoju. Wciąż pamiętałem odgłos wystrzałów, wybuchów, kolegów krzyczących z bólu. Wyraźnie widziałam — jakbym znów tam był — rozległą połać ziemi, na której walczyliśmy. Była usłana dywanem śmierci, jakiego nie chciałbym nigdy więcej oglądać.
Udało mi się przepędzić czarne widmo bitew i walk, w którym brałem udział i skupić się na powrót na swoim nieprzyjemnym towarzyszu.
Kontynuował swoją opowieść, którą dało się włożyć w znane mi ramy. Szlachcic się nim zajął i zaopiekował jak synem, którego nigdy nie miał. Nick rzekomo się zmienił, wszedł na dobrą drogę i miał na niej pozostać do końca swoich dni, ale okazało się, że nagle wydarzyło się coś, co przypomniało mu o dawnym życiu. Opuścił szlachcica, a ten obiecał mu, że zemści się za napaści i że nie pozwoli, by Nick zaatakował już kogokolwiek więcej. Dlatego wsiadł do pierwszego lepszego pociągu bez biletu i liczył teraz na moją pomoc, bo zwykle byłem dobrym Jackiem ratującym wszystkich z opresji
Nie słuchałem go zbyt uważnie, ale raczej nie ominęło mnie nic istotnego. Miałem ważniejsze rzeczy na głowie niż skupianie się na wyssanej z palca opowieści, w której chodziło jedynie o to, żebym mu pomógł. Jeśli chciał mojej pomocy, mógł od razu o tym powiedzieć, a nie wysilać się na wymyślanie historii.
Mój brak uwagi nie pozostał długo niezauważony.
– Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – Nick niespodziewanie poderwał się z miejsca i stanął nade mną.
Kiedy indziej może byłbym zaskoczony, ale wojskowe przeszkolenie nauczyło mnie jak radzić sobie w podobnych sytuacjach. Nawet nie drgnęła mi powieka. Jedynie leniwie podniosłem głowę.
– Siadaj – zawarłem w swoim tonie groźbę, którą Nick od razu rozszyfrował, ale nie zrobiło to na nim wrażenia.
– Nie po to ci to opowiadam, byś mnie olewał – warknął, a dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści. Wiedziałem, jak się to może skończyć, dlatego chciałem temu zapobiec. Nie potrzebowaliśmy bójki przy bezstronnym świadku. Zdawałem sobie sprawę, że Nick to tykająca bomba zegarową, nad którą trudno zapanować. Wystarczył zaledwie jeden nieostrożny ruch, a cały przedział mógł na tym ucierpieć.
– Siadaj – powtórzyłem ostrzej niż wcześniej, ale odniosło to odwrotny skutek od zamierzonego przeze mnie.
Złapał mnie za koszulę, ale starałem się nie reagować, licząc, że to go uspokoi. Wytrzymałem jego wściekły wzrok i nie dałem się nastraszyć. Przez chwilę wydawało mi się, że nie odpuści i mi przywali, ale sekundę później puścił ubranie i odsunął się ode mnie.
– Wiesz co? Nie zmieniłeś się, Scott. Wciąż jesteś tym samym bufonem, co wtedy. Jak widać nawet wojna tego nie zmieniła.
Trudno mi powiedzieć, jak to się wydarzyło, ale nagle moje dłonie znalazły się gardle Nicka, próbując wydusić z niego powietrze. Jednak mężczyzna nie był tak słaby, jak mi się początkowo wydawało. Przeceniłem też własne siły, przez co po chwili sam stałem się ofiarą leżącą pod ciężarem Nicka i walczącą o życie. Był znacznie silniejszy niż podczas naszego ostatniego spotkania, a to oznaczało, że tylko cud mógł mnie wyratować z tej opresji. Na szczęście wciąż się one zdarzają.
Gdy świat wokół zaczął się rozmazywać, ktoś odciągnął Nicka ode mnie, dzięki czemu mogłem wziąć głębszy oddech, ale na tym się skończyło, bo już po chwili ogarnęła mnie ciemność, która zabrała ze sobą wszystko. Możliwe, że ktoś się ode mnie odzywał, ale już nawet tego nie zdołałem usłyszeć. Nic do mnie już nie docierało. Poza miękką i przyjemną ciemnością.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
ale wciągnęło mnie
Super 🙂
Już ci pisałam, że bardzo lubię twoją twórczość. Piszesz przyjemne.
Dziękuję 😉
Potrafisz zaciekawić czytelnika i zachęcić do czytania
Dzięki i pozdrawiam 😉
Zawsze boję się do Ciebie zaglądać, bo wciągam się czytaniem 😀
Miło mi to słyszeć 🙂 W takim razie zapraszam do dalszej lektury 😉 Pozdrawiam serdecznie.
Mamy nadzieję, że będzie jakaś kontynuacja 😀 ?
Oczywiście 🙂 To nie może się tak szybko skończyć.
I ładnie się zrobiło, a włąściwie nieładnie , jak można tak kończyć niespodziewanie ;-)))
Ocucenie Jacka chwilę potrwa 😛
Bardzo przyjemnie się czyta Twoje wpisy. Nie każdy ma takie dobre pióro 🙂
Dziękuję 😉
Ej nie kończ w takich momentach! Co będzie dalej?!?
Spokojnie, będzie kontynuacja 🙂