Księżyc świecił jasno na bezchmurnym, granatowym niebie. Gromada gwiazd tłoczyła się wokół niego i rozświetlała zamek znajdujący się pod sobą. Dawniej to miejsce wyglądało inaczej. Wtedy rządził tu Król Dnia, a słońce zdawało się nie zachodzić w jego królestwie. Radość wypełniała serca poddanych, którzy wiernie służyli swojemu władcy. Kochali go i szanowali, i byliby w stanie oddać za niego życie. Jednak zmieniło się to za sprawą pewnego człowieka, który napadł na nieświadome zagrożenia królestwo i zagarnął tron dla siebie. Od tej pory nastąpił czas mroku, gdzie panowanie przejął Król Nocy. Zaliania nie była już królestwem pełnym światła i radości. Wszystko to zniknęło za sprawą okrutnego władcy.
Księżyc przyglądał się murom zamku pod sobą. Dostrzegł uchylone okiennice i posłał tam swoje promienie, by sprawdziły, co dzieje się w środku. Wpadły przez otwór do sypialni samego Króla Nocy, który przewracał się z boku na bok, dręczony przez koszmary. Nie pierwszy raz nachodziły go i nie pozwalały w spokoju odpocząć. Kąsały go niczym węże i przypominały o zbrodniach, jakich się dopuścił. Nie chciały mu pozwolić o nich zapomnieć.
Władca nie śnił o swoim zwycięstwie, które z każdym dniem zapuszczało coraz głębsze korzenie na nowej ziemi. Poddani zaczynali mu wierzyć, że przybył im z odsieczą, że pragnie ich dobra, a całe zło było spowodowane przez Króla Dnia, którego pokonał. Od tej pory miało być coraz lepiej. Ziarno fałszu zakiełkowało w ich sercach.
Jednak w koszmarze Król Nocy zdawał się o tym wszystkim nie pamiętać. Nie siedział na szczerozłotym tronie wysadzanym drogocennymi kamieniami. Nie był uwielbiany przez swoich poddanych. Nie miał sług na każde skinienie głowy. Zamiast tego wszystkiego, stał na środku dziedzińca otoczony przez ludzi, których twarze nie wyrażały miłości i szacunku, ale wzgardę i gniew. Nienawidzili go i pragnęli jego śmierci. Kilku trzymało w dłoniach zgniłe pomidory. Podrzucali je, by chwilę później rzucić w Króla Nocy. Mimo że były to tylko warzywa, to zadawały mu ogromny ból, jakby nagle stawały się kamieniami. Rozpryskiwały się na nim tak, że cały lepił się od soku, ale nie mógł go wytrzeć choćby z twarzy, bo ręce miał skrępowane za plecami. Wiedział też, ze za moment poniesie karę za to, że nie wywiązał się z zadania, które wiele lat wcześniej otrzymał od swojego ojca. Miał przejąć władzę w tym kraju. Miał go podbić i zapanować tak, by jego rodacy mogli przenieść się na te ziemie. Jednak zawiódł, a kara za to była tylko jedna.
— Spalić go!
— Utopić! Rzucić rybom na pożarcie!
— Pokroić na drobne kawałki!
Tortury. Tak umierano w jego rodzinnym kraju. Nie znano tam litości. Najsurowszą karą były tortury, a on miał stać się ich ofiarą.
Wiele razy widział ludzi, którzy zaciskali zęby z bólu i próbowali zachować twarz — byli przecież wojownikami, więc nie mogli krzyczeć, gdy cierpieli. W końcu jednak każdy z nich otwierał usta i zaczynał błagać o litość lub śmierć. Zwykle otrzymywali to drugie.
— Przyprowadzić go tutaj — zawołał jego kat.
Strażnicy, trzymający Króla Nocy, zaprowadzili go na miejsce kaźni, które znajdowało się na środku dziedzińca. Musiał wejść po pięciu schodkach na podwyższenie, gdzie miało się odbyć widowisko. Podniósł głowę, by jeszcze w ostatnich chwilach zachować resztki godności. Kazali mu się zatrzymać tuż przed zakapturzonym mężczyzną. Rzucili na kolana i w takiej pozycji przytrzymali.
— Teraz w końcu zrozumiesz, co przeżywali moi poddani — rzekł kat, po czym zrzucił kaptur, odsłaniając swoją twarz.
Król Nocy zachłysnął się powietrzem, widząc, kogo ma przed sobą.
— Przecież ty… ty nie żyjesz — wyjąkał, czując wzbierający w sercu lęk. — To nie dzieje się naprawdę.
Książę roześmiał się, a jego śmiech przywodził na myśl samą śmierć.
— Dzieje się — rzucił. W oczach młodzieńca błyszczała żądza zemsty. Chciał, by Król Nocy poniósł dostateczną karę za to, co zrobił mieszkańcom jego kraju.
Były władca błagał o litość, nie chciał umierać z ręki upiora, który stał przed nim. Jednak okrutny Książę nie znał litości. Już nie.
— Postaram się, byś odczuł ból każdego, kogo skrzywdziłeś. Zaczniemy od moich rodziców. Nie bój się, nie pozwolę ci szybko umrzeć. Nie zginiesz, dopóki z tobą nie skończę. — Roześmiał się złowieszczo, a jego lud mu zawtórował, co brzmiało jak cmentarna piosenka.
— Nie, nie, błagam — zdołał jedynie wyjąkać Król Nocy, a potem zaczął krzyczeć.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Musze kiedyś przysiąść i przeczytać wszystkie części – tak czy siak dobrze się czyta 🙂
Dziękuję 😉
Chciałam napisać, że przyjemnie się czytało, ale słowa ”tortury” przyprawiły mnie o ciarki na ciele.
Ale milo mi, że dobrze Ci się czytało 🙂
Taki dreszczyk emocji w sumie te “tortury” wywołały:) Ale tekst jak zwykle luźny i przyjemny w czytaniu.
Dziękuję 🙂
Świetne zdjęcie i świetny tekst, lubię tu wracać
Dziękuję 😉 Miło mi Cię tu gościć.
Cóż za realistyczny koszmar 🙂
Takie są najgorsze 😛
No nie, jeszcze mi się koszmar w nocy przyśni :-)))
Najważniejsze, by nie było tak źle, jak w wypadku Króla Nocy 😛
Przyjemnie się czyta, chętnie nadrobię poprzednie teksty. 🙂
Zapraszam i miłej lektury 😉
A mi komentarz w usta wszedł taki, że oliwa zawsze sprawiedliwa. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Nie warto czynić nic złego, aby później nie doświadczyć okropieństwa losu.
Ciekawe spostrzeżenie 🙂 W sumie w książkach często tak bywa, że ten, kto źle czyni, potem doświadcza czegoś okropnego.
Kocham księżyc :). Ciekawa historia z tym królem, być może dopadło go władne sumienie 😉
Sumienie każdego w końcu dopadnie 😉