Spojrzałam jeszcze raz na mapę, próbując na niej odnaleźć miejsce, w którym się znalazłam. Początkowo szłam ścieżką, ale potem musiałam zboczyć w las, by przedostać się do strumienia. Nie minęło pół godziny, gdy go znalazłam. Był na tyle wąski, że bez problemu go przeskoczyłam — zgodnie z instrukcjami zawartymi w mapie. Następnym punktem, do którego miałam dojść, był rozłożysty dąb, który liczył setki lat. Mapa była o wiele młodsza od niego, ale wciąż miała więcej wiosen niż ja. Dlatego nie byłam pewna, czy jeszcze znajdę to drzewo, czy może już go nie było, ale zamierzałam zaryzykować. W końcu cała moja wyprawa była jednym ogromnym ryzykiem. Nie wiedziałam, czy dojdę do celu mojej podróży, czy nie zgubię się gdzieś w lesie. Podobno wiele osób podążało za wskazówkami mapy i słuch po nich ginął. Nie wiedziałam, czy to była prawda, czy jedynie bajka wymyślona dla odstraszenia ludzi. A może jedno i drugie?
Gdy doszłam do drzewa, skręciłam w prawo i zaczęłam liczyć kroki. Gdy doliczyłam się stu dwudziestu, skręciłam w lewo. Według mapy dzięki temu uniknęłam spotkania z niedźwiedziami, które niedaleko miały swoje legowisko. Wciąż próbowałam sobie wmówić, że dawno opuściły te tereny i nie ma najmniejszej możliwości na to, bym spotkała się z niesympatycznym misiem.
Kluczyłam między drzewami już od paru godzin, a wciąż pozostawał przede mną całkiem spory kawałek drogi. Zadarłam głowę, by spojrzeć na niebo nad sobą. Przez korony drzew prześwitywało błękitne niebo, ale trudno było mi ocenić, jak wiele czasu pozostało mi do zachodu słońca. Przestroga na odwrocie mapy mówiła, by nie zostawać w tym lesie po zmroku. Podobno działy się tu rzeczy, o których wolałam nie wiedzieć. A przynajmniej tak twierdził autor mapy.
Sięgnęłam po bukłak i pociągnęłam spory łyk wody. Potem go zamknęłam, wrzuciłam do torby i wznowiłam marsz. Nie zatrzymywałam się, by oszczędzić jak najwięcej czasu. Jadłam w drodze, a przystawałam zaledwie na chwilę, by dać nieco ulżyć zmęczonym mięśniom. Musiałam przyznać sama przed sobą, że nie byłam zaprawionym piechurem, a ta podróż mogła się okazać moją ostatnią, jeśli autor mapy miał rację.
Odpędziłam od siebie lęki. Nie zamierzałam zginąć w tym lesie. Musiałam dotrzeć do celu.
Drogę wciąż umilały mi ptaki, siadające na gałęziach nade mną i towarzyszące mi, gdy szłam przez las. Śpiewały na całe gardło, przepędzając moje lęki. Czasami pojawiały się wiewiórki, które z ciekawością przyglądały się człowiekowi wędrującemu przez ich ziemie. Pewnie zastanawiały się, dokąd zmierzam. W sumie sama nie do końca to wiedziałam.
Mapę dostałam od wędrownego kupca, który sprzedał mi ją za bezcen, uważając ją za bezwartościowy śmieć. Jednak, gdy tylko na nią spojrzałam, wiedziałam, że muszę ją mieć. Zakładałam, że wskaże mi drogę do wspaniałych przygód, które pragnęłam przeżyć. Według zawartych w niej instrukcji miałam dotrzeć do bramy, a za nią czekał na mnie podobno inny świat.
Zatrzymałam się na skrzyżowaniu dróg. Mapa nic o nich nie wspominała. Trakty wyglądały na w miarę świeże. Niczym się nie różniły – podobna ilość śladów, świadczyła o tym, że obydwa były wciąż używane. Autor mapy musiał ich nie znać. Porównałam to, co narysował z rzeczywistością i w końcu wybrałam ścieżkę prowadzącą w prawo, mając nadzieję, że nie popełniłam błędu. Po ćwierć godzinie przekonałam się, że podjęłam słuszną decyzję. Dotarłam wtedy na dużą polanę, na której pozwoliłam sobie na nieco dłuższy odpoczynek.
*
Zbliżał się wieczór i cienie w lesie zaczęły się wydłużać. Powoli zaczynałam wątpić, że dojdę do bramy, która była wyraźnie zaznaczona jako punkt docelowy mojej wędrówki. Wyglądało na to, że będę jeszcze iść przez długie godziny, a nie miałam na to czasu. Mogłam zawrócić i najkrótszą drogą spróbować wrócić do domu albo zaryzykować. W moją podróż wybrałam się bladym świtem, więc musiałam zdążyć przed nocą dotrzeć do celu. Dziś był przecież najdłuższy dzień w całym roku.
Ptaki wciąż nie odstępowały mnie na krok, ale ich śpiew wydawał się cichnąć z każdym moim krokiem. To zaczęło wzbudzać mój niepokój, choć to normalne, że one również chciały kiedyś odpocząć. Zaczęłam stawiać ostrożniejsze kroki i rozglądałam się wokół, próbując dostrzec zagrożenie. Z głośno bijącym sercem szłam za wskazówkami, które oznajmiały mi wyraźne, że tego dnia nie zobaczę bramy na oczy.
Zaczęłam tracić nadzieję, a w jej miejsce wszedł niepokój. Czułam, że popełniłam błąd, idąc za nieznaną mapą. Może taki był jej cel? Może miała mnie wyprowadzić w środek lasu na moją zgubę? Teraz było już za późno, by zawracać, więc szłam dalej przed siebie.
Gdy wydawało się, że noc przywita mnie w lesie, westchnęłam i się zatrzymałam. Dalsza wędrówka nie miała sensu. Tak samo powrót. Mogłam się zatrzymać tu gdzie stałam i czekać na to, co miało przyjść.
Spuściłam głowę na pierś i wtedy dostrzegłam kątem oka jakiś błysk. Zwróciłam się w tamtą stronę. Coś zamigotało wśród drzew. Myśląc, że to ognisko, od razu ruszyłam pędem w jego stronę. Jeśli był to ogień, to w pobliżu musieli być ludzie. A to oznaczałoby, że zostałabym uratowana.
Wyskoczyłam niczym łania z zarośli i wypadłam na niewielką polanę, którą od góry zasłaniały korony drzew. Pośrodku stała ona, brama opisana na mapie. Była piękniejsza niż sądziłam. Miała trzy metry wysokości i około dwóch szerokości. Zdawało się, jakby wyrosła w tym miejscu razem z drzewami. Tworzyły ją splątane gałęzie i liany poprzetykane liśćmi i kwiatami. Obeszłam ją wokół. Z jednej strony zdawała się litą ścianą, ale z drugiej znajdował się zarys drzwi i srebrna gałka, która błyszczała w ciemniejącym lesie. Dotknęłam jej. Była gładka i ciepła, jakby niedawno ktoś ją trzymał w dłoni, zastanawiając się, czy przejść, czy jednak zostać – tak jak ja w tamtej chwili.
Wiedziałam, że nie mam wiele czasu do namysłu – już niedługo miała nadejść pora, przed którą przestrzegał autor mapy – dlatego przekręciłam ją, otworzyłam drzwi i przeszłam na drugą stronę, zanim mrok spowił całkowicie las.
Inne opowiadania znajdziesz tutaj.
Bardzo ciekawa fabuła, podoba mi się 😉 lekko i szybko się czyta
Dziękuję 😉
Kolejne świetne opowiadanie, kiedy wszystko wydasz?
Dziękuję 🙂 Nad wydaniem opowiadań nie myślałam. Może kiedyś to zrobię. Na razie pracuję nad książką 🙂
Fajna wędrówka i ileż emocji!
Zgadzam się 😉
Ależ Ty masz lekkie pióro, świetnie się czyta…
Pozazdrościć 🙂
Dziękuje 🙂 Każdy z nas ma swój niesamowity talent. Trzeba go tylko rozwijać.
Ale Twój jest szczególny i ułatwia życie , szczególnie blogerom 🙂
Dziękuję 😀
Pisanie idzie Ci na prawdę fantastycznie. Przyznam, ze masz talent do tego
Dziękuję 😉 Miło mi to słyszeć.
Miło się czyta. Prosimy i więcej. 🙂
Dziękuje 😉
Po nitce do kłębka, Opowiadanie tworzy całość, napisane bardzo proporcjonalnie przez co czyta sie płynnie i szybko.
Dziękuję 🙂
Już wiem czym to się wyróżnia. Rzadko piszesz w pierwszej osobie!
Zgadza się 🙂 Ale jedna z moich książek będzie w pierwszej osobie 😉
Świetny opis polany 👍
Dziękuje 😉
A dalej? Nie można przerywać w najciekawszym miejscu! 😉
A jak sądzisz, co może być dalej? 🙂
Wszyscy czekają co będzie dalej
A ja wciąż czekam na Wasze propozycje 🙂
Takie opowiadania to ja mogę czytać i czytać! Serio, pomyśl nad wydaniem w wersji papierowej 😀 lub chociaż jako ebook… węszę hit 😉
Dziękuję za miłe słowa 🙂 Pracuję nad tym i mam nadzieję, że już niedługo pojawią się moje książki.
Uwielbiam czytać leśne opowieści! Bardzo ciekawe zakończenie, fajnie się czytało 🙂
Dziękuję 😉
chętnie poczytam inne opowiadania, spodobało mi się
Zapraszam 😉 I dziekuję.
Musisz poważnie podejść do pisania zawodowo, będziesz robiła to, co lubisz.
Już to robię 😀
Niby tylko wędrówka, a jak dobrze opisane 😉
Dziękuję 🙂
Bardzo emocjonująca podróż bohaterki, bez trudu można wczuć się we wszystkie jej emocje 🙂
Dziękuję za miłe słowa 🙂