Oczy modre, łagodne, włos długi, białawy;
Na włosach listki ziela i kosmyki trawy,
Które Hrabia oberwał pełznąc przez zagony,
Zieleniły się jako wieniec rozpleciony.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Hrabia wracał konno do domu, ale wciąż zerkał za siebie na ogród, pragnąc ujrzeć tajemniczą ogrodniczkę. Raz nawet mu się wydawało, że ujrzał w oknie białą sukienkę, która po chwili niczym promień słońca zjawiła się w ogrodzie między zielonymi ogórkami.
Zsiadł z konia, a swoim sługom kazał wracać do domu. Gdy odjechali, zaczął skradać się do ogrodu. Dotarł do parkanu. Znalazł w nim otwór, przez który przedostał się do środka. Przy tym przypadkiem zahaczył o krzak agrestu, co zwróciło uwagę ogrodniczki. Rozejrzała się wokół zlękniona. Niczego nie dostrzegłszy, pobiegła na drugą stronę ogrodu.
Hrabia za to przeczołgał się bliżej, ukrywając się wśród traw i roślin. Wystawił głowę nad trawę i ujrzał piękne miejsce. Był to sad pełen wiśni i różnego gatunku zboża. Nie brakowało tu pszenicy, kukurydzy czy bobu. Jęczmień podkręcał wąsa, a obok rosły proso i groszek. Nie mogło też zabraknąć krzewów owocowych czy pięknych kwiatów. Był to piękny zakątek dla ptaków stworzony na wzór sławnego, będącego dziełem ochmistrzyni Kokosznickiej, z domu Jendykowiczównej. Jej wynalazek stał się już powszechnie znany, ale dawniej był prawdziwą nowością znaną tylko niewielu ludziom. Gdy tylko kogut dostrzegał na niebie jastrzębia szukającego ofiary odpowiedniej dla siebie, krzyczał, a wszelkie kury, gęsi i pawie – a nawet gołębie – kryły się w tym ogrodzie tak, że drapieżnik nie mógł ich tutaj dostrzec.
Teraz jednak nie było na niebie żadnego jastrzębia czy kani, mimo to ptaki domowe i tak kryły się w tym ogrodzie, ale przed skwarem. A wśród nich siedziały dzieci i dziewczyna wyższa od nich o głowę i z dłuższymi włosami. Za nimi usiadł paw, otwierając swój ogromny wachlarz mieniący się kolorami tęczy. Białe plamy znajdowały się na granatowym tle otoczonym pawim okiem. Nad dziećmi latały pięknie motyle, których skrzydła były ledwo widoczne, gdy zawisły w powietrzu.
Dziewczyna w jednej ręce trzymała kitę z piór strusich, którą odganiała natrętne motyle, a w drugiej naczynie do karmienia dzieci. Było podobne do rogu kozy Amaltei, zwanego rogiem obfitości. Podawała je kolejno dzieciom, a jednocześnie wciąż zerkała na krzak agrestu, nie wiedząc, że Hrabia przyczołgał się już z przeciwnej strony.
Wtem mężczyzna niczym wąż wyskoczył z łopianu niedaleko dziewczyny i ukłonił się nisko. Ta już chciała uciekać niczym spłoszony ptak, gdy dzieci zlęknione przybyciem podróżnego – i jej chęcią ucieczki – zaczęły krzyczeć. Nie mogła ich tak zostawić – byłoby to nieroztropne z jej strony. Wróciła więc do nich, ale wciąż się wahała, czy nie powinna uciekać. W końcu podeszła do dzieci i siadła między nimi. Głaskała je po główkach, uspokajała spokojnymi słowami i łagodnym głosem.
– Ładnie to tak krzyczeć? – mówiła. – Przecież to nie jest żaden upiór i nie chciał nas przestraszyć. Jeszcze się pan sam zlęknie. A to tylko gość i spójrzcie jaki ładny.
Sama również zwróciła oczy na Hrabiego, który uśmiechnął się do niej. Był jej wdzięczny za te pochwały. Dostrzegła to, po czym opuściła głowę, czując zdradliwe rumieńce na policzkach. Naprawdę był to piękny mężczyzna. Wysoki, o pociągłej twarzy i bladoróżowych policzkach. Miał łagodne, intensywnie niebieskie oczy, jasnoblond włosy, a wśród nich trochę trawy i liści, które przyczepiły się do niego, gdy czołgał się po ziemi. Tworzyły na jego głowie piękny, zielony wieniec.
– O, kimże jesteś, piękna pani? Podobna jesteś do nimfy – rzekł Hrabia. – Powiedz, czy jesteś tu z własnej woli, czy może ktoś cię tu więzi? Już wiem. Pewnie trzyma się tu wzgardzony zakochany chłopak, jakiś bogacz lub zazdrosny opiekun? Godna jesteś tego, by o ciebie walczyli rycerze, byś stała się główną bohaterką romansów. Opowiedz mi o sobie i wiedz, że we mnie znajdziesz tego, który cię uwolni. Od tej pory bądź panią mego serca i ramienia. – Wyciągnął do niej rękę.
Dziewczyna oblała się znów rumieńcem, ale z radością słuchała słów Hrabiego. Jako dziecko lubiła kolorowe obrazki i znajdywała zabawę w błahych rzeczach, nie rozumiejąc ich wartości. Tak samo urzeczona słuchała Hrabiego, choć nie pojmowała znaczenia jego słów.
– Skąd pan się tu wziął i czego pan szukał na grządkach? – zapytała go.
Hrabia zmieszał się i milczał przez chwilę.
– Przepraszam, panienko – powiedział. – Widzę, że wprowadziłem tu nieporządek. Przepraszam, właściwie to powinienem śpieszyć się na śniadanie. Jest już późno, a chciałbym zdążyć. Sama, panienka, wie, że prościej było przejść przez ogród niż krążyć wokół drogą.
– Tędy ścieżka prowadzi, między trawą. – Wskazała dłonią. – Tylko proszę nie niszczyć grządek.
– W lewo czy w prawo? – dopytał jeszcze.
Dziewczyna z ciekawości spojrzała na niego swoimi błękitnymi oczami. Dom był świetnie widoczny jak na dłoni, a mimo to Hrabia pytał o drogę. To ją jednocześnie zdziwiło i zastanowiło. Jednak Hrabia po prostu szukał pretekstu, by jeszcze z nią porozmawiać.
– A panienka mieszka tu gdzieś blisko ogrodu? Może na wsi? Bo nie widziałem panny we dworze? Czy jest panienka przyjezdna?
Ogrodniczka potrząsnęła głową.
– Przepraszam, a ten pokój, tam gdzie to okienko, to panienki pokój?
„Jeśli nie jest bohaterką, to po prostu młodą, piękną dziewczyną. Niczym róża w środku lasu. Wystarczyłoby ją tylko pokazać światu, by zachwyciła swoimi barwami ludzi” – myślał w duchu Hrabia.
Dziewczyna tylko milczała. Jedno dziecko wzięła na ręce, drugie chwyciła za dłoń, a pozostałe niczym małe gąski poganiała przed sobą. Jeszcze na moment się zatrzymała i zwróciła do Hrabiego.
– Czy mógłby pan z powrotem zapędzić moje ptaki w zboże? – zapytała.
– Ja? Zapędzać ptaki? – zdziwił się Hrabia, ale dziewczyna już znikła w cieniu drzew.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Bardzo fajnie się to czyta, choć jestem wielką fanką oryginału, czytałam kilkanaście razy 🙈🙈
Dziękuję 🙂
Chyba jeszcze nie dorosłam do polubienia oryginału. Wszystko przede mną. Może z Tobą się uda.
Mam taką nadzieję 😀 Miłego czytania
Nigdy nie czytałam całości w oryginale, czułam presję w szkole na tą książkę i nie uległam jej
Mam nadzieję, że moja wersja jest dla Ciebie bardziej przystępna i Ci się podoba 🙂
Oryginalną wersję czytałam, ale z takim naciskiem szkolnym więc jakoś mi nie podeszło wtedy. Nawet myślałam kiedyś, żeby przeczytać teraz ponownie. Twoja wersja jest bardzo ciekawa
Dziękuję 🙂 Polecam jeszcze raz przeczytać. Gdy nie potrzebujemy tej książki na zajęcia, to od razu miłej się ją czyta 🙂
Ciekawe ile wyjdzie Ci zmiana wiersza z wszystkich ksiąg – więcej czy mniej niż Mickiewiczowi.
Na pewno mniej 🙂 Ja muszę tylko to przełożyć na prozę. On musiał to wymyślić, spisać, poprawiać wiele razy, przepisywać, więc miał znacznie więcej pracy nad tym. Coś o tym wiem, jak pracuję nad własną książką 😉