Istnieje tyle ścieżek,
ilu wędrowców.
Gdzieś na zachodzie za Bezkresnymi Morzami znajdują się tajemnicze lądy nieznane Imperium. To świat, w którym rządzą bogowie, cała siódemka. A raczej szóstka, bo o siódmym wszyscy wolą nie pamiętać. Na tych lądach nie obowiązują prawa Imperium, o którym nikt tam nie słyszał i vice versa. W końcu przez lata strzeżono tego, by Wschód i Zachód nigdy się nie spotkały. Jednak w końcu musiało do tego dojść.
Teriana, piratka, oficer na statku Quincense, a do tego jedyna spadkobierczyni Triumwiratu Maarinów. Od lat ona i jej lud strzegli tajemnic morza i tego, co kryło się na zachodzie. Zdawało się, że nigdy nie wyjdzie to na jaw, ale wystarczyła jedna groźba, jedna złamana obietnica i sekret dotarł do uszu tych, którzy nigdy nie powinni o nim słyszeć.
Mroczne Wybrzeża Danielle L. Jensen to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale nie jest to jej pierwsza książka przetłumaczona na język polski. Niektórzy mogli mieć styczność z Trylogią Klątwy lub Niedoskonałymi. W tej lekturze wchodzimy w świat starożytnego Rzymu, który jest tu lepiej znany jako Imperium Celendoru. Jednak nie zostaniemy tu na długo, bo przecież czeka nas cała wyprawa będąca skutkiem złamanego przyrzeczenia.
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę w tej książce, to okładka. Jest po prostu dopracowana w każdym szczególe i trudno oderwać od niej wzrok. Sama okładka zapowiada niezwykłą przygodę, która łączy piratów, dalekie morskie wyprawy i żołnierzy imperium. Nie obyło się bez walk, zdrad, podstępów i intryg — nie tylko ze strony piratów. Opis też mówi wiele, przez co wiedziałam, że po prostu muszę tę książkę przeczytać. Jedyne, co nieco mnie zniechęcało do przeczytania, to testimonial Maas na okładce. Mając jeszcze w pamięci książki tej autorki, domyślałam się, że to, co jej się bardzo spodobało, mnie może nie przypaść do gustu. Ale starałam się tym nie kierować podczas lektury.
Mamy tutaj dwójkę głównych bohaterów, Terianę i Marka, upartą piratkę i odważnego legionistaę To nie mogło się skończyć inaczej niż głębokim uczuciem, które przetrwa wszystkie przeciwności losu i doprowadzi do szczęśliwego zakończenia. Nawet nie czytając tej książki, można od razu założyć, że coś między nimi zaiskrzy. Szkoda tylko, że działo się to tak prędko. W końcu Teriana była więźniem, a nie jego znajomą z dawnych lat. Chociaż autorka starała się to odwlec w czasie, to i tak sądzę, że potoczyło się to zbyt szybko, zwłaszcza że przez większość historii rzucali się sobie do gardeł — szczególnie Teriana Markowi.
Poza tym spodziewałam się akcji na miarę Piratów z Karaibów, a nie Dworów Maas. Początkowo historia była świetna, z ogromnym potencjałem. Działo się wiele i z przyjemnością poznawałam dalsze losy bohaterów, ich wątpliwości, wahania, decyzje. Jednak potem zaczęło mi to za bardzo przypominać historię Feyry i Tamlina. Może to przypadek, a może nie. Mimo to spodziewałam się czegoś więcej, a nie tylko romansu w miejsce wielkiej przygody. Jednak niecała fabuła jest napisana w ten sposób. Walki z bogami, próby ocalenia życia i popisy niezwykłych umiejętności żeglarskich były wspaniałą częścią tej lektury.
Najbardziej mi utkwił w pamięci fragment, gdy bohaterowie musieli przedrzeć się przez Bezkresna Morze. Wyglądało to trochę jak Trójkąt Bermudzki. Statki giną w nim i nigdy nie wracają. Jednak, zamiast roztrzaskiwać się o skały, zbaczają z bezpiecznego szlaku i są skazane na pozostanie na tych wodach, aż do śmierci całej załogi. Niektórzy zabijali się nawzajem, inni ginęli w morzu, a jeden ze swoich kompanów zrobił kukiełki, którymi poruszał za pomocą lin przywiązanych do ich rąk i nóg. Makabryczny widok, ale na miarę pirackich opowieści.
Spodobało mi się też to przeniesienie do starożytnego świata. Ten pomysł autorki był świetny, bo nawet fantastyka zwykle nie cofa się bardziej niż do średniowiecza i opisuje te realia. Nawet imiona bohaterów pochodzących z Imperium przypominają te, które występowały w starożytnym Rzymie. Poza jednym, ale to tylko w tłumaczeniu. Chodzi mianowicie o Marka. Żałuję, że tłumacz nie pozostawił oryginalnego zapisu Marcus, który o wiele bardziej pasował do przedstawionych przez autorkę realiów.
Książka Mroczne Wybrzeża Danielle L. Jensen to na pewno historia, po której spodziewałam się więcej. Cała opowieść została zdominowana w pewnym momencie przez wątek romantyczny. Mimo to większość historii była przyjemną lekturą, przy której nieraz można się uśmiechnąć. Nie wiem jednak, czy sięgnę po kolejne tomy w obawie, że cała niesamowita przygoda zostanie przyćmiona romansem Teriany i Marka.
Dziękuję Wydawnictwu Galeria Książki oraz portalowi www.czytampierwszy.pl za egzemplarz recenzencki.
Są rzeczy gorsze od śmierci.
Mroczne Wybrzeża, Danielle L. Jensen
Tytuł: Mroczne Wybrzeża
Autor: Danielle L. Jensen
Cykl: Mroczne Wybrzeża (tom I)
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 408
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Gatunek: fantastyka
Recenzje pozostałych części znajdziesz tutaj.
Właściwie już zdanie, gdzie porównałaś tę książkę do książek Maas skreśliło w moich oczach ten tytuł. Dworów akurat nie czytałam, jestem w trakcie Szklanego Tronu i zachwyca średnio z tendencją do wcale. Dlatego też po “Mroczne wybrzeża” raczej nie sięgnę.
Jak tylko zobaczyłam rekomendację Maas, to poważnie zastanawiałam się, czy na pewno chcę to czytać. Nie było to tym, czego oczekiwałam. Sądzę, że wiele nie stracisz.
Niestety książka nie w moim typie, myśle ze bardziej zaciekawiłaby mojego tatę niż mnie
Jeśli lubi takie klimaty, to możesz mu polecić 🙂
Gust mi się zdecydowanie zmienił, kiedyś bym się zaczytywała w takich książkach , a teraz mnie nie ciągnie 🙂
Kiedyś sięgałam często po kryminały, teraz wróciłam do fantasy 🙂 U mnie też się to zmienia.
Już gdzieś recenzje tej książki czytałam i zaczynam być jednak zaintrygowana choć to w sumie nie moje klimaty 😉
Może akurat Tobie się spodoba 🙂 Każdy ma inny gust czytelniczy.
Lubie czytać Twoje recenzje i nie tylko 🙂 ale ta pozycja nie porwałaby mnie. I dlatego lubię Twoje recenzje bo mam dzięki nim piękne drogowskazy
Dziękuję za tak piękne słowa 🙂
Wygląda na ciekawą książkę. Może się na nią skuszę w wolnej chwili 😉
Mnie nie przypadła bardzo do gustu, poza kilkoma fragmentami, ale Tobie może się spodoba 🙂
To nie jest typ literatury jako czytam na codzień, ale fajnie, że Tobie przypadła do gustu. Jednak z tego co wiem kilkoro moich znajomych z pewnością musi się z nią zapoznać.
Tylko częściowo mi się podobała, gdy przygoda nie została zdominowana przez romans, to byłaby to genialna historia 🙂
wątek romantyczny to nie jest coś za czym przepadam, chociaż czasami przyjemnie odrywa od zbyt ciężkiej fabuły, ale jak widzę tutaj nie do końca się to sprawdziło
Zgadzam się 🙂 Wątki romantyczne się przydają w książkach, ale muszą być dobrze wprowadzone.