Trzeba ich z sobą poznać. Prawda, bardzo młodzi,
Szczególnie Zosia mała, lecz to nic nie szkodzi.
Czas by już Zośkę wreszcie wydobyć z zamknięcia.
Bo wszakci to już pono wyrasta z dziecięcia.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Telimena, choć sama zaproponowała grzybobranie, teraz się nudziła. Zadarła głowę tak, że rozgniewany Rejent powiedział o niej, że na drzewach szuka grzybów. Za to Asesor porównał ją do samicy, która szuka dla siebie gniazda. Jednak Telimena szukała spokoju i samotności, dlatego zaczęła się oddalać od swoich towarzyszy i weszła na niewielkie wzgórze, które znajdowało się w cieniu drzew. Na środku leżał kamień, spod którego wypływał szumiący cicho strumień. Biegł w dół, krył się wśród różnego ziela i traw i szeptał tak, że ledwo było go słychać. Miejsce to było ciche, piękne i spokojne. Telimena często tu przychodziła i nazwała je Świątynią Dumania.
Stojąc nad strumieniem, zrzuciła swój szal na trawę. Położyła się na niej. Głowę oparła na dłoniach i spojrzała w dół na francuską książkę, która się tam znalazła. Pogrążyła się w lekturze. Wyglądała pięknie i pociągająco w swojej długiej sukni i czarnych trzewikach, z których wyłaniały się śnieżnobiałe pończochy.
Nikt jednak nie podziwiał jej urody, bo wszyscy zajmowali się grzybobraniem. Może poza Tadeuszem, którego wzrok wciąż uciekał na bok, ale nie śmiał podejść wprost do Telimeny, lecz przesuwał się ukradkiem w jej stronę. Skradał się, a wtem Sędzia przeciął mu drogę, śpiesząc do źródła. Miał na sobie długi kaftan bez rękawów i wielką chustę przewiązaną końcem w pasie. Do tego słomiany kapelusz przywiązany tak, by wiatr przypadkiem go nie zdmuchnął z jego głowy. Sędzia schylił się, obmył dłonie w strumieniu, po czym usiadł na skale przed Telimeną.
– Widzi, pani, od kiedy wrócił Tadeusz, mam wiele zmartwień. Jestem stary i bezdzietny, a ten dobry chłopak to jedyna moja pociecha i dziedzic mojej fortuny. Zostawię mu niezły kawałek szlacheckiego chleba. Jednak moim zmartwieniem jest coś innego. Zauważ, pani, że pan Jacek – mój brat, a ojciec Tadeusza – wyjechał z kraju i nie chce wracać. Sam Bóg tylko wie, gdzie się teraz ukrywa. Nawet Tadeuszowi nie chciał powiedzieć, że żyje, a wciąż decyduje o jego losie. Najpierw chciał go wysłać do wojska, co bardzo mnie zmartwiło. W końcu zgodził się, by chłopaka ożenić. Już nawet żonę mu znalazłem. Piękną i z posagiem. Starszą córkę Podkomorzego, Annę. Chciałem już zacząć rozmowy na temat małżeństwa.
Krew odpłynęła z twarzy Telimeny. Kobieta zamknęła książkę i usiadła.
– Naprawdę, bracie, uważasz, że dobrym pomysłem będzie, by Tadeusz został drobnym szlachcicem, który nie orientuje się w ważniejszych sprawach? I będzie tylko zajmował się swoim gospodarstwem? Zamkniesz przed nim cały świat. Uwierz mi, że mu się to nie spodoba. I nic dziwnego. W końcu nie można takiego talentu zakopywać na grządkach czy w lasach. Dobrze by było, gdyby mógł zobaczyć świat. Najlepiej zrobisz, bracie, jeśli wyślesz go do stolicy. Do Warszawy lub może… do Petersburga? Możliwe, że tej zimy tam pojadę z pewną sprawą. Razem zastanowimy się nad tym, co zrobić z Tadeuszem. Mam znajomości i zapoznam go z ważnymi osobami. Wtedy dostanie urząd i order. Wtedy będzie mógł porzucić to wszystko i wrócić domu, znając już świat. Co o tym powiesz, bracie?
– W sumie to dobry pomysł, żeby za młodu zobaczył świat. Gdy sam byłem chłopcem, to widziałem wiele miejsc. Byłem w Piotrkowie i Dubnie. Czasem jechałem jako adwokat, kiedy indziej zajmowałem się własnymi sprawami. Byłem też w Warszawie. Chciałbym Tadeusza wysłać w podróż, by trochę poznał świat, ale nie dla urzędów i orderów. Czy to ma w ogóle jakieś znaczenie? Który szlachcic, choćby ten mniej zamożny, dbał o takie błahostki? Szanujemy ich za ród i imię, a jeśli za urząd, to ten przyznany, a nie zdobyty dzięki czyjejś przychylności.
– Skoro tak sądzisz bracie – przerwała mu Telimena – to tym bardziej wyślij go w podróż.
– Widzisz, siostro. Chciałbym, ale są pewne trudności. Pan Jacek wciąż czuwa nad swoim synem. Nawet przysłał mi bernardyna Robaka, który zna wszystkie jego plany i przybył z drugiego brzegu Wisły. Jest to jego przyjaciel. Już postanowił o losie chłopca i zamierza go ożenić z Zosią, pani wychowanką. Dostaną moją fortunę, a poza tym majątek Jacka. Pomyśl, pani, żeby to zrobić jak najmniejszym problemem. Poznajmy ich ze sobą. To fakt, że są młodzi, a zwłaszcza Zosia, ale trzeba ją w końcu wyciągnąć z tego zamknięcia, bo dorasta.
Telimena zdziwiła się i przelękła. To znów się podnosi, to klęka na szalu. Machnęła ręką, odpędzając od siebie nieprzyjemne słowa niczym uciążliwego owada.
– A! To nowa sprawa. Sam, panie, myśl o tym, czy to Tadeuszowi zaszkodzi czy nie. Zróbcie z niego ekonoma, karczmarza lub myśliwego. Cokolwiek chcecie. Ale żeby go żenić z Zosią? Ja zdecyduję o niej. To że pan Jacek dawał pieniądze na wychowanie dziewczyny, to nie oznacza, że może decydować o jej losie. A zresztą, sam pan wie, że Soplicowie są coś winni rodowi Horeszków.
Sędzia słuchał tego z wyraźnym zmieszaniem, żalem i niechęcią, jakby obawiał się dalszej rozmowy. Głowę skłonił, oblewając się rumieńcem.
– Jestem jedyną krewną i opiekunką Zosi – kontynuowała Telimena. – Nikt poza mną nie będzie decydował o jej szczęściu.
– A jeżeli ten ślub będzie dla niej prawdziwą radością? – Sędzia podniósł na nią wzrok. – Jeśli Tadeusz się jej podoba?
– Podoba, nie podoba. Czy to ważne? Może i Zosia nie będzie miała ogromnego posagu, ale też nie jest byle dziewczyną ze wsi. To przecież wojewodzianka i Horeszkówna. Znajdziemy jej męża. W końcu zadbaliśmy o wychowanie Zosi. Tutaj by to wszystko straciła.
– No i co zrobić. Bóg widział, że chciałem dobrze zakończyć tę sprawę. Ma pani prawo, by się nie zgodzić. Szkoda trochę, ale nie warto się gniewać. Pytałem, bo brat kazał. Jednak nikt tu nikogo do niczego nie zmusza. Napiszę tylko Jackowi, że to nie z mojej winy Tadeusz nie zaręczy się z Zosią. Porozmawiam z Podkomorzym, razem dogadamy małżeństwo i wszystko ułożymy.
W międzyczasie Telimena się uspokoiła.
– Wcale nie zakazuję małżeństwa, braciszku, chwila. Sam przecież powiedziałeś, że są jeszcze za młodzi. Nic się nie stanie, jeśli trochę poczekamy i pozwolimy im się poznać. Tylko niech brat nie zmusza Tadeusza, by kochał Zosię. Serce nie sługa i nie pozwoli się zakuć w żadne kajdany.
Sędzia wstał i odszedł, pogrążony we własnych myślach.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
I znowu ciekawie się czyta, przeczytałam nawet nie wiem kiedy, tak ciekawie piszesz, a pamiętam jeszcze oryginał bardzo dobrze 🙂
Dziękuję 😉
Przeczytałam i utwierdziłam się w przekonaniu, że Pan Tadeusz nigdy nie będzie dla mnie interesujący. Nie przekonuje mnie ta historia, choć napisana prozą jest znacznie bardziej przystępna 🙂
Może kiedyś Ci się spodoba 😉 Do mnie przemówiła dopiero po latach.
Pan Tadeusz .. jedyna lektura której nie przeczytałam 😂😂Niestety jest to dzieło nie na moje nerwy 😂
Też mam kilka lektur, na które nie mogę nawet patrzeć 😉 Ale Pana Tadeusza polubiłam.
Ja uwielbiam Pana Tadeusza – serio. Wciąż pamiętam całkiem długie fragmenty i mogę wyrecytować inwokację, o chmurkach co wróżą pogodę, o grzybobraniu …
Lubię ten rytm i rymy dokładne, parzyste, gramatyczne
Cieszę się, że należysz do osób, które zachwycają się tą książką 🙂 I podziwiam, że potrafisz recytować fragmenty. Ja jedynie znam inwokację.