„Głupiec” – to jedno słowo wciąż rozbrzmiewało w głowie Losinisa, gdy patrzył jak jego pobratymcy zajadają się baraniną. Tam razem musiał obejść się smakiem. Z rozkazu starszyzny nikt nie mógł nawet podzielić się z nim swoją porcją – kuzyn próbował, przez co omal nie stracił mięsa.
Losinis leżał w pewnym oddaleniu od reszty mrawów. Najchętniej jeszcze tej nocy zostawiłby ich i wrócił w góry, gdzie podobne sytuacje nie miały nawet miejsca. Zwykle po prostu szli w las, polowali, zjadali mięso i wracali nasyceni. Tu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Musieli zaczekać, aż ludzie pójdą spać, a potem rzucili się na owce, które przeraźliwie beczały. Nie została ani jedna sztuka po uczcie mrawów. Ludzie nie wychynęli z chaty, choć hałas na pewno do nich docierał. Może kobieta przekonała ich, by nie ruszać się z domu, a może ich samych ogarnął zbyt wielki lęk, by opuszczać bezpieczne wnętrze.
– Głupiec – mruknął Losinis pod nosem.
Niepotrzebnie się mieszał. Mógł pozwolić na to, by inne mrawy zabiły ludzi.
„To tylko kilku z nich. Jaka to różnica, ilu ich żyje na Kontynencie?” – pomyślał, bo jego zdaniem wciąż było ich za wielu.
Usłyszał zbliżające się kroki, ale je zignorował. Nie miał najmniejszej ochoty na towarzystwo i każdy powinien to uszanować – a zwłaszcza ona. Jednak Sabil, jego kuzynka jak zawsze miała w nosie to, czego on pragnął.
– Co, ponuraku? – odezwał się głos tuż obok niego. – Nie dostałeś swojej porcji? Żałuj, było przepyszne. – Sabil usiadła obok niego i się oblizała. – A jeszcze to jak beczały. Prawdziwa muzyka dla uszu.
– Odejdź. – Warknął ostrzegawczo. Niemal na każdego innego by to zadziałało, ale nie na nią. – Przeszkadzam ci? Przyznaj, że pragnąłeś towarzystwa – rzekła znów pogodnie Sabil. – Beze mnie zanudzisz się na śmierć, zanim oni skończą ucztę.
– Milcz – warknął znów, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia.
Roześmiała się.
– Ty nawet groźny nie potrafisz być. Sądzisz, że ten brytan by się ciebie przestraszył?
– Wystarczy, Sabil – dołączył do rozmowy kuzyn, który bezszelestnie do nich podszedł. – Daj mu spokój. Już wystarczająco sporo przeszedł bez ciebie.
– Zawsze zepsujesz dobrą zabawę. – Sabil przeszła obok niego z dumnie podniesioną głową i niby przypadkowo uderzyła go w bok w swoim ogonem.
Mraw zaryczał groźnie, po czym rzucił się na nią i przygwoździł do ziemi.
– Nie pogrywaj sobie ze mną – warknął. – Spróbuj to powtórzyć, a stracisz swój śliczny ogonek.
Puścił ją, a Sabil odbiegła czym prędzej do rodziny. Prychnął na nią, po czym zwrócił się do Losinisa.
– Jak się masz?
– A jak może się mieć mraw z pustym żołądkiem? – odpowiedział pytaniem Losinis.
– Na pewno nie powinien wyglądać jak ofiara. Jeszcze ktoś cię pomyli z owcą. – Usiadł naprzeciw niego. – Wstawaj, miałem cię zaprowadzić do starszych. Zdecydują o twoim dalszym losie.
– Wiesz coś może? – Podniósł się leniwie, choć wiedział, że nie warto wystawiać cierpliwości starszych na próbę. Nie potrafił jednak zmusić zagłodzonego ciała do tego, by poruszało się szybciej. Najchętniej zostałby, gdzie leżał, do kolejnej nocy.
– Nic. Może dadzą ci przynajmniej jakąś kość.
Nie mogło być większego poniżenia dla mrawa niż ze wspaniałej uczty dostać jedynie resztki po pozostałych. Jednak w tej chwili Losinis wolałby nawet wyschniętą kość niż ssanie w żołądku, które towarzyszyło przez całą noc.
Posłusznie poszedł za kuzynem przed oblicze starszych. Nie wyglądali na zadowolonych, chociaż nigdy ich pyski nie przybierały innego wyrazu, jakby się tacy urodzili. A w ciemnościach wyglądali jeszcze groźniej niż w blasku dnia.
– Podejdź – nakazał jeden z nich szorstkim głosem.
Losinis spuścił łeb i ciągnąc za sobą ogon, stanął przed nim. Starszy wyciągnął łapę i zamachnął się na młodego mrawa.
– Głupiec – warknął. – Przez ciebie omal nie straciliśmy naszej uczty i omal ludzie nie odkryli, że się tu ukrywamy.
Losinis wiedział, że to nie czas na wyjaśnienia. Najpierw musiał wysłuchać wszystkich oskarżeń bez słowa sprzeciwu, jeśli zamierzał liczyć na łagodniejszy wyrok. Potem dopiero mógł się bronić. A na koniec starsi mieli zadecydować o jego losie. Nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Z jednej strony niemal zdradził obecność wszystkich swoim wyciem. Z drugiej – ludzie wciąż nie wiedzieli o nich, a do tego mrawy najadły się do syta. Czego mogły chcieć więcej?
Z pokornie spuszczoną głową wysłuchiwał obelg i oskarżeń. Gdy przyszła pora na obronę, nie powiedział wiele.
– Przynajmniej nie wiedzą, że opuściliśmy góry – rzekł z podniesionym łbem.
– To jedyne, co masz na swoją obronę? – zapytał starszy.
Losinis przytaknął. Nie zamierzał mówić im o niemej rozmowie z kobietą, dzięki której ocalił życie jej rodzinie. To nie była sprawa, o której mogli słyszeć starsi i inne mrawy. Nie byliby z tego zadowoleni.
– Jesteś prawdziwym głupcem. Gdybyśmy ich zabili, ich sąsiedzi zrzuciliby winę na wilki. I nie musiałbyś tu teraz stać. Nie dostaniesz mięsa. Ani dziś, ani przez najbliższe dni. Może to cię nauczy, że nie warto chronić ludzi. A teraz odejdź.
Losinis znów opuścił łeb i tyłem wycofał się z kręgu wyznaczonego przez mrawy. Słyszał ich szepty i oskarżenia. Mieli go za głupca, który wolał stracić okazję do najedzenia się do syta na rzecz ocalenia kilku ludzi. On jednak poczuł nagle, że słusznie postąpił. Nie rozumiał jeszcze dlaczego, ale miał pewność, że w podobnej sytuacji nie powinien zrobić nic innego.
Mimo pustego żołądka tej nocy biegł z prawdziwą satysfakcją i energią. Zbliżała się jakaś zmiana, której miał stać się uczestnikiem. Cokolwiek to było, spotkanie z kobietą było wydarzeniem, które miało go do tego przygotować.
Delikatny uśmiech pojawił się na jego pysku, a on przyspieszył kroku, wyprzedzając nawet swojego brata lecącego tuż nad nim. Kuantilas nie mógł uwierzyć, że został z tyłu, za Losinisem, ale jakoś przeszła mu ochota na wyścigi, bo wiedział coś, o czym młody mraw miał się dopiero dowiedzieć.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Nie wiem , ale jakoś nie mogę przekonać się do SF
i chociaż napisane jest świetnie jak zwykle u ciebie
to nie jest jednak bajka dla mnie…
Nie piszę sf, tylko fantasy 😉 Mrawy to stworzenia fantastyczne.
Prześwietny tekst, muszę przeczytać więcej twoich wpisów bo bardzo mi się podoba twój styl!
Dziękuje bardzo 🙂 I zapraszam do dalszej lektury
Ciekawe jak mrawy wyglądałyby w rzeczywistości 🙂
Może kiedyś go narysuję, gdy poprawię swój warsztat, ale na razie musi Ci wystarczyć pierwsza część historii Losinisa, gdzie opisuję jego wygląd 🙂
Ja też jestem bardzo ciekawa 🙂
Ciekawi mnie jak wymyślasz imiona do swoich opowiadań. Są mega ciekawe !
Dziękuję 😉 A to jak wymyślam imiona trudno ująć w słowa. Czasami jest tak, że całe wpada mi od razu do głowy, ale zwykle po prostu łączę je litera po literze. Zastanawiam się, co bardziej pasuje, co lepiej brzmi i lepiej oddaje charakter postaci. Można to porównać do tworzenia melodii. Każda litera to osobna nuta, a ja staram się wydobyć z nich konkretne brzemienie 🙂
Trzeba mieć naprawdę ogromną wyobrażnię, żeby wymyślić taką fantastyczną fabułę i wszystkie towarzyszące jej stworzenia 🙂
Dziękuje 😉 Wyobraźni mi nie brak 🙂