Dałeś mi drugą szansę zyskania rodziny.
Dałeś mi całe nowe życie.
Minęły wieki od czasu, gdy istniał Korpus Zwiadowców. Królestwo Araluenu przekształciło się w Republikę Stanów Aralanu. Po zamkach pozostały jedynie ruiny, po wielkich ludziach — legendy. I to właśnie one przyprowadziły w to miejsce pewnego profesora, który pragnął odkryć te tajemnice, te zaginione historie ze średniowiecznego świata. I odnalazł je ukryte w skrzyni.
Podczas lektury Zwiadowców na pewno przychodzą nam do głowy różne pytania dotyczące bohaterów i świata, w którym żyją. Chcielibyśmy poznać odpowiedzi na wszystkie dręczące nas wątpliwości, ale nie zawsze mamy taką możliwość. Jednak czasami zdarza się, że autor postanowi uchylić rąbka tajemnica i opowiedzieć kilka historii, które pomogą nam lepiej zrozumieć wymyślony przez niego świat.
Zaginione historie Johna Flanagana to jedenasta księga historii zwiadowców, a jednocześnie tom, który można potraktować jako pewien dodatek do cyklu. Tym razem nie otrzymujemy jednej, ciągłej historii, ale kilka drobnych, które mają odpowiedzieć na pytania dręczące wielbicieli twórczości Flanagana. Autor stworzył ją, inspirując się nadsyłanymi przez fanów listami i pytaniami. Jest to książka, dzięki której dowiemy się wielu rzeczy. Odkryjemy jak Halt dołączył do Korpusu Zwiadowców, poznamy przeszłość Willa i jego rodziny, będziemy uczestniczyć w romantycznej kolacji Gilana i Jenny i dowiemy się, co dzieje się z konikami zwiadowców, gdy odchodzą na zasłużoną emeryturę. Dzieje się naprawdę wiele.
Zacznę od tego, że krótkie opowiadania to nie jest moja ulubiona forma lektury. Zwykle wolę, gdy historia ciągnie się przez kilkaset stron, a jeszcze lepiej przez przynajmniej kilka tomów. Dlatego też nieco krytycznym okiem patrzyłam na ten tom. Mimo to znalazło się tam coś, co mnie zaciekawiło.
Najlepiej zacząć od początku, który jest dosyć smutny i intrygujący zarazem. Wchodzimy w świat, w którym Królestwo Araluenu jest już historią, a wydarzenia, które miały tam miejsce — legendami. Było to smutne, bo trudno wyobrazić sobie świat literacki, w którym po ulubionych bohaterach pozostały jedynie wspomnienia. Jednak ten pomysł Flanagana był dosyć ciekawy. Nie mógł przecież — jak to pisarz — dać odpowiedzi tak po prostu. Musiał do nich stworzyć ciekawą otoczkę, co mu się udało. Poza tym wykorzystał ten pomysł do tego, by zapowiedzieć pewną swoją nowość pisarską, której kilka tomów jest już przetłumaczonych na język polski. W swoim czasie do nich również przejdziemy.
Jeśli chodzi o ogólne wrażenie, to opowiadania są napisane lekkim piórem, więc czyta się je z przyjemnością, chociaż są takie krótkie. Niektóre były ciekawsze, w innych niestety czegoś mi zabrakło, a zdarzyły się też takie, które wydawały się niedokończone. Mam nadzieję, że przynajmniej część z nich Flanagan choć trochę rozwinie, byśmy mogli jeszcze lepiej poznać ulubionych bohaterów. Mimo to była to ciekawa odskocznia od długich historii pisanych przez tego autora.
Dwa opowiadania szczególnie mi się spodobały. Jedno dotyczyło historii rodziców Willa. W końcu otrzymujemy pełny obraz tego, kim byli i jak zginęli. Odkrywamy też, że Halt nie był do końca szczery, gdy parę lat wcześniej opowiadał swojemu uczniowi tę historię. Drugie dotyczyło natomiast romantycznej kolacji, na którą nieoczekiwanie wprosiło się kilku dodatkowych gości. Tutaj poznajemy wojownicze oblicze kucharki Jenny oraz troskliwego i niedającego się zaskoczyć Gilana.
Nie zabrakło też nowej kultury, czyli wędrowców, którzy są dosyć podobni do znanych nam Romów. Flanagan ciekawie przedstawił to środowisko, dzięki czemu możemy lepiej poznać tych ludzi i to, jak może wyglądać ich obóz. W Zaginionych historiach wciąż wędrują i rzadko zatrzymują się gdzieś na dłużej — chyba że mają ważny powód. Poza tym mieli okazję przekonać się, że ze zwiadowcami nie warto zadzierać.
W końcu też spełniło się przynajmniej częściowo moje oczekiwanie na przedstawienie ceremonii ślubnej w szerszym wydaniu niż miało to miejsce podczas zawarcia małżeństwa przez Halta i Lady Pauline. Kolejni narzeczeni stanęli na ślubnym kobiercu, by przysięgać sobie wierność i miłość po wsze czasy.
Mimo że Zaginione historie Johna Flanagana to zbiór opowiadań, to czyta się je równie dobrze, jak poprzednie tomy. Są pewne niedociągnięcia, czasami mi czegoś zabrakło, ale poza tym opowieści były ciekawe, a zakończenie zapowiada kolejne niezwykłe przygody, które warto poznać.
Czasami jestem tak przebiegły, że zaskakuję nawet siebie samego.
Zwiadowcy. Zaginione historie, John Flanagan
Tytuł: Zaginione historie
Autor: John Flanagan
Tłumaczenie: Jan Drewnowski
Cykl: Zwiadowcy (tom XI)
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 512
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Gatunek: literatura młodzieżowa
Recenzje pozostałych części znajdziesz tutaj.
Muszę kiedyś narobić zaległości związane z tą seria 🙂
Polecam 🙂 Większość tomów jest świetna 🙂
Mam problem z ksiażkami, w których umieszczone jest kilka bądź wiecej krótkich historii. Wolę jedak jak przez cały czas mam do czynienia z jedną opowieścią, powiązaną ze sobą
Przeważnie też sięgam po powieści, ale czasami takie uzupełniające opowiadania są dobre 😉
Zdecydowanie wolę dłuższe formy, ale takie opowiadania chętnie czytuję stojąc w kuchni nad garami 😉 Warto pamiętać, że zawarcie przesłania i wciągnięcie czytelnika w historię w tak krótkiej formie, to niebanalna sztuka.
Krótsze formy mimo pozorów nie są tak proste to napisania 🙂
Wszelkie czytanie tomów idzie mi strasznie wolno, więc nie wiem czy skusze się na ta pozycję.
Rozumiem 🙂 Tomy jednak nie są szczególnie grube, więc szybko się je czyta 😉