Wróbel mniejszy niż puszczyk, a na swoich wiorach
Śmielszy jest aniżeli puszczyk w cudzych dworach:
Co Klucznik to nie puszczyk; kto w cudze poddasze
Nocą włazi, ten puszczyk, i ja go wystraszę.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
– Na próżno szukam kwestarza – rzekł Wojski, nalewając sobie wina. – Chciałem mu opowiedzieć pewne wydarzenie, które było podobne do dzisiejszej obławy. Klucznik oznajmił, że znał tylko jednego człowieka strzelającego tak celnie jak nasz bernardyn. Jednak ja poznałem drugiego, który podobnym strzałem ocalił życie dwóch panów. Widziałem to na własne oczy. Działo się to w nalibockich lasach, a przydarzyło posłowie Tadeuszowi Rejtanowi i księciu Denassów. Nie zazdrościli oni sławy szlachcicowi. Pierwsi wznosili jego zdrowie przy stole i dali mu wiele prezentów, a w tym skórę dzika. I właśnie o tym dziku mogę wam opowiedzieć jako naoczny świadek.
– Zdrowie księdza Robaka – przerwał mu Sędzia, nalewając wino. – Na wasze ręce, Wojski. Jeśli nie uda się dać mu jakiegoś datku, to przynajmniej oddamy mu pieniądze za proch. Zaręczamy, że tego niedźwiedzia wystarczy na dwa lata dla klasztoru. Ale skóry nie oddam bernardynowi albo przemocą mu odbiorę. Może mi ją odstąpić pokornie albo za nią zapłacę skórami soboli. A niedźwiedzią sami się zajmiemy. Sławę za zabicie zwierza wziął już ksiądz Robak, ale skórę pan Podkomorzy da temu, kto zasługuję na tę drugą nagrodę.
Wspomniany zmarszczył brwi i potarł czoło, a strzelcy już zaczęli szeptać. Ten przecież znalazł niedźwiedzia, ten go zranił, ten kazał wezwać psy, ten zawrócić zwierza. Asesor z Rejentem znów kłócili się o swoje strzelby i ich zalety.
– Sędzio – odezwał się wreszcie Podkomorzy. – Słusznie bernardyn otrzymał pierwszą nagrodę, ale trudno będzie rozsądzić, kto powinien otrzymać drugą, bo wszyscy mają równe zasługi. Każdy się odznaczył podczas obławy. Jednak dwaj byli najbliżej niebezpieczeństwa i to oni powinni otrzymać skórę. Tadeusz i pan Hrabia. Jestem pewny, że pan Tadeusz ustąpi jako młodszy i krewny gospodarza, więc Hrabio, możecie wziąć te świetne łupy. Niech ozdabiają waszą myśliwską komnatę i będą pamiątką dzisiejszej obławy.
Zamilkł radosny, sądząc, że Hrabia się tym ucieszy. Nie wiedział jednak, jak bardzo go zranił tym darem. Na wspomnienie myśliwskiej komnaty Hrabia mimowolnie podniósł wzrok na rogi jelenia, rzędy portretów i herb Półkozic ozdabiające ściany zamku. Przypomniał sobie, gdzie właśnie się znajduje. Był gościem we własnych włościach, gościem swoich wrogów, Sopliców. Do tego nienawiść do Tadeusza jeszcze bardziej nastawiała go przeciw temu rodowi.
– Mój dom jest za mały na tę skórę – rzekł z gorzkim uśmiechem Hrabia. – Lepiej niech zawiśnie między tymi rogami i zaczeka, aż Sędzia odda mi ją razem z zamkiem.
Podkomorzy domyślał się, na co się zanosi, więc uderzył w swoją złotą tabakierę i poprosił o głos.
– Zasługujesz na pochwałę, Hrabio – rzekł – że dbasz o tak ważne sprawy nawet podczas posiłku. A nie zachowujesz się jak ci modni panicze żyjący bez majątku. Mam nadzieję, że w zgodzie zakończymy moje sądy podkomorskie. Dotychczas jedyną trudnością była sprawa gruntów przy zamku. Mam już pewien pomysł na zmiany… – zaczął rozwodzić się jak zwykle nad swoimi planami.
Gdy był w połowie mowy, nagłe poruszenie zapanowało na końcu stołu. Ktoś coś spostrzegł, ktoś inny wskazał palcem, aż w końcu wszyscy zwrócili się w kierunku, gdzie wisiał portret Stolnika, ostatniego z Horeszków. Pomiędzy filarami otworzyły się małe drzwi i wyszła stamtąd postać podobna do zjawy. Był to Gerwazy, którego rozpoznano po wzroście, twarzy i herbie Półkozic na kurcie. Nie przywitał się, tylko stał niemo, trzymając w dłoni klucz jak sztylet.
Gerwazy podszedł do starych zegarów, które już od dawna nie działały tak jak powinny. Nie zamierzał ich naprawiać, ale jedynie nakręcić. Czynił to każdego wieczoru i właśnie teraz nadeszła na to pora. Koła zgrzytnęły, na co wzdrygnął się Podkomorzy i przerwał swoją mowę.
– Bracie, odłóż tę pracę na później – powiedział do Klucznika, po czym dokończył omawianie zmian.
Jednak klucznik na złość jeszcze mocniej podkręcił drugi zegar, aż sztuczny gil siedzący w środku zaczął piszczeć, a z każdą chwilą dźwięk ten brzmiał coraz gorzej. Rozbawiło to gości i nikt nie ukrywał uśmiechu.
– Panie Kluczniku – rzekł znów Podkomorzy – lub może puszczyku, jeśli szanujesz swój dziób, to przerwij zaraz ten wrzask.
Gerwazego jednak nie przestraszyła groźba. Prawą dłoń położył na zegarze, lewą podparł pod bok i krzyknął:
– Podkomorzeńku, wolne żarty. Wróbel jest mniejszy od puszczyka, a na swoich ziemiach okazuje się odważniejszy niż puszczyk na cudzych. A puszczykiem nie jest Klucznik, lecz ten, kto zjawia się nocą na poddaszu – a tego sam nastraszę.
– Wyprowadzić go – kazał Podkomorzy.
– Panie Hrabio – zawołał zaraz Gerwazy. – Czy pan widzi, co się dzieje? Nie tylko pan honor swój plamisz tym, że jadasz z Soplicami, to jeszcze pozwalasz, by mnie, urzędnika Horeszków, znieważano w zamku jego panów. Jak pan może to znieść?
– Zamilknijcie – wtem trzykrotnie zawołał Prozaty. – Ja, Protazy Baltazar Brzechalski, dawniej generał trybunału, powszechnie znany jako Woźny, proszę was wszystkich na świadków. A pana Asesora jako śledczego, żeby udowodnić, że jest to napad na zamek, w którym wciąż sprawuje władzę Sędzia Soplica, czego dowodem jest to, że tutaj jada.
– Już ja cię nauczę, Brzechaczu – krzyknął Klucznik.
Wyciągnął zza pasa żelazne klucze, zakręcił nimi nad głową i rzucił. Pewnie rozbiłyby głowę Protazego, gdyby ten nie schylił się, unikając śmierci.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
od razu mi się przypomniała inwokacja i przymus znania jej na pamięć… ach czasy gimnazjum.
Chyba jednak taka wersja Pana Tadeusza jest bardziej przystępna
W szkole wiele rzeczy mi nie odpowiadało. W tym właśnie kucie na pamięć tekstu, którego nie każdy rozumie.
Szkolny system edukacji ogólnie jest bardzo skostniały i brakuje w nim traktowania uczniów jako jednostki, a nie jednolitą masę 🙁 Ale może taka wersja Pana Tadeusza pomoże części uczniów przekonac się do tego utworu i lepiej go zrozumieć 🙂
Mam nadzieję, że ten system się zmieni i będziemy stawiać na uczniów, a nie na masę. Też na to liczę 🙂
Świetnie ujęty klimat, aż widzi się tę scenę 🙂
Niesamowicie piszesz…
Dziękuję 😉
Kiedyś bardziej interesowałam się twórczością Mickiewicza, to takie dobre przypomnienie z czasów szkolnych.
Ja przez studia na nowo się nią zainteresowałam 😉
Luzacki (w pozytywnym znaczeniu) styl pisania u Ciebie jest niebywały, mnie zawsze potrafi wciągnąć.
Dziękuję 😉
Mickiewicz mógłby pobierać nauki u ciebie. Czekam na wydanie ksiazkowe
A ja u niego 🙂 Pisarz to ktoś, kto wciąż się rozwija.
Gdybym teraz była uczennicą to podobałaby mi się zdecydowanie bardziej taka wersja dzieła 🙂
Mam nadzieję, że wielu uczniom pomoże zrozumienie Pana Tadeusza.
To samo pomyślałam, o wiele lepiej czyta się Twoje wydanie Pana Tadeusza,
chociaż nie jest wierszem 🙂
Dziękuję 😉