Pociąg zahamował z takim piskiem, że trudno było przegapić to, że zatrzymuje się na stacji. Potrzebowałem zaczerpnąć świeżego powietrza, więc – wbrew radzie kobiety – wyszedłem na peron. Miała rację, nie było to zbyt miłe miejsce. Dworzec wyglądał, jakby od całych wieków nie widział żywego człowieka. Stare, nadszczerbione zębem czasu ławki stały z dala od siebie niczym wrogowie łypiący na siebie spode łba. Nad nimi wisiały megafony, które też już swoje przeszły. Na wierzch wychodziły kable, a osłony były powgniatane, jakby ktoś rzucał w nie kamieniami. Podobny los spotkał zegar z wybitą szybką. Jego wskazówki zatrzymały się na trzeciej pięćdziesiąt osiem. Zakładałem, że raczej w nocy niż po południu. Wyobrażałem sobie grupę pijanych kompanów, którzy się założyli o to, kto trafi w zegar lub dzieciaki dla zabawy rozwalające wszystko, co spotkają na swojej drodze. Tablice, na których zwykle wywieszano ogłoszenia i rozkłady jazdy pociągów, dawno już zniknęły ze swojego stałego miejsca. Wszędzie też rosła trawa, chwasty, a po słupach piął się bluszcz i inne rośliny. Wszystko to razem dawało wrażenie ponurego, dawno zapomnianego miejsca, którego nikt o zdrowych zmysłach nie odwiedza po zapadnięciu zmroku. Brakowało jedynie skradającego się za moimi plecami psychopaty albo upiora.
Wtem wyłapałem dźwięk cicho stąpających stóp. Po latach spędzonych na froncie i w lasach nie mogłem zignorować ot tak tego dźwięku. Mógł być mało znaczący, ale kto mający dobre zamiary się skrada? Dlatego wolałem nie ryzykować.
Udawałem, że niczego nie zauważam, by ta osoba podeszła jak najbliżej. Nieznacznie odwróciłem głowę, niby spoglądając na koniec stacji, ale w rzeczywistości, chciałem zauważyć, kto się do mnie skrada. Jednak ten ktoś znalazł się poza zasięgiem wzroku – dokładnie za mną, w wagonie. Musiałbym bardziej się odwrócić, by go zobaczyć.
Odczekałem jeszcze chwilę, a potem odwróciłem się gwałtownie, złapałem rękę wyciągniętą w moją stronę i pociągnąłem tak, że człowiek wypadł z wagonu. Gdy zorientowałem się, że to kobieta, która wcześniej mnie przestrzegała, nie pozwoliłem jej upaść, a nawet pomogłem odzyskać równowagę.
– Przepraszam, nie chciałam pana przestraszyć – powiedziała nieco wyższym głosem niż wcześniej.
– Nie przestraszyła mnie pani – odrzekłem. – Przepraszam za ten atak. Taki odruch.
– Nic nie szkodzi. – Machnęła ręką i wygładziła swoje ubranie. – Chciałam tylko panu powiedzieć, że niedługo ruszamy, więc lepiej będzie, jeśli pan już wróci do przedziału. Miłego wieczoru.
Weszła na pierwszy stopień i już znalazła się w wagonie, gdy zapytałem:
– Co to za miejsce?
Jej głowa pojawiła się w oknie pierwszego z przedziałów.
– Nie wiem, dlaczego w ogóle się tu zatrzymujemy – przyznała. – To miasto dawniej tętniło życiem, a teraz… nadawałoby się jako kryjówka psychopaty.
– Co tu się wydarzyło?
– Ludzie wyjechali, a miasto powoli umierało. Niektórzy jechali do rodziny, a pozostali nie chcieli zostawać w wyludniającym się miasteczku. Nie było tu zbyt dobrych warunków do życia, krążące po okolicy legendy odstraszały każdego, kto chciałby się do niego zbliżyć. Jedynie tory łączyły ich ze światem zewnętrznym. Niech pan już wraca – poleciła mi i zniknęła.
Jeszcze raz rzuciłem okiem na tę okolicę. Przeżyłem sporo, ale nie chciałbym tu zostawać ani chwili dłużej. Dworzec przypominał mi o zbyt wielu wydarzeniach z przeszłości. O miejscach, które odwiedzałem po wojnie. O gruzach, które dawniej były wspaniałymi budowlami pełnymi życia i radości. O ludziach, których nie mogłem już spotkać, porozmawiać z nimi na błahe tematy i umówić na jakiś szalony wypad. To wszystko przepadło. Tak samo jak to miejsce.
Zastanawiałem się, czy istniał sposób na to, by nie doprowadzić do takiej ruiny we własnym życiu. Zanim jednak zdołałem dojść do konkretnych wniosków, konduktor dał znak do odjazdu, więc wskoczyłem do pociągu, zamknąłem drzwi i wróciłem do swojego przedziału.
Zająłem swoje miejsce i przymknąłem oczy. Skoro podróż miała potrwać jeszcze długi czas, to mogłem nieco odpocząć. Ledwo rozsiadłem się wygodnie, pociąg się zatrząsł, a chwilę potem zatrzymał. Poczułem ukłucie niepokoju. Nie zwlekając, wypadłem z przedziału i rozejrzałem się po wagonie, próbując znaleźć kogoś, kto wyjaśni mi, co się dzieje. Na korytarzu pojawili się też inni podróżni, równie skołowani jak ja. Pytaliśmy się nawzajem, co się mogło wydarzyć, ale nikt nie miał odpowiedzi na to pytanie.
– Pewnie ktoś nacisnął hamulec ręczny. Zdarza się – powiedział ktoś, a reszta przytaknęła.
Mnie jednak to nie przekonywało. Czułem, że tutaj chodzi o coś więcej. Mijałem kolejne przedziały, by odszukać kobietę, która ostrzegała mnie przed tą stacją. Znalazłem ją w sąsiedniego wagonu. Siedziała spokojnie, wpatrując się w coś za oknem.
– Widzi to pan? – powiedziała, nawet nie odwracając się w moją stronę. – Nadchodzą.
– Kto? – zapytałem, nie wchodząc do przedziału. Intuicja podpowiadała mi, że lepiej zostać na zewnątrz. Wolałem jej posłuchać.
– Zna ich pan. Strzelał pan do nich. A oni do pana.
Pomyślałem, że kobieta jest obłąkana i gada od rzeczy, ale wtedy spojrzałem na widok za oknem i też to zobaczyłem. Jak na dłoni w naszą stronę zmierzało ogromne wojsko, które znałem ze stoczonych bitew. Z niczym nie pomyliłbym tych mundurów. Zbyt wiele razy musiałem je oglądać. Jednak najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że większość tych żołnierzy nie miała już prawa żyć. Niektórych z nich pamiętałem, aż za dobrze. Tak często nawiedzali moje sny.
– To pani zatrzymała pociąg? Dlaczego?
– Poprosili mnie. Chcą z panem porozmawiać.
– Nie mamy o czym. Kiedy pociąg ruszy?
Czułem narastającą panikę. Takie rzeczy nigdy nie działy się naprawdę. To musiał być sen, a raczej jeden z moich koszmarów, przez które nie mogłem spać w nocy. Tylko dlaczego jeszcze się nie wybudziłem?
– Naruszył pan ich spokój. A mówiłam, że nie warto wysiadać. Teraz musi się pan z nimi zmierzyć.
– Nie, to nie może być prawda – wykrzyknąłem. – To brzmi jak sen.
– To nie sen, Jack. To prawdziwe życie. I ty o tym wiesz.
Wypadłem na korytarz, zatrzasnąłem drzwi, zamknąłem oczy i zacząłem modlić się o to, by ten koszmar się skończył. Jednak on trwał. Usłyszałem pukanie w szybę, ale nie chciałem otwierać oczu, by nie ujrzeć tych wszystkich twarzy. Serce biło mi tak, że mogło wyskoczyć mi z piersi.
– Błagam, niech się to skończy.
Ktoś potrząsnął moim ramieniem.
Sądząc, że to jeden z upiorów, zamachnąłem się ręką. Puścił mnie, ale wiedziałem, że jest w pobliżu. Nie miałem nic, czym mógłbym się przed nim obronić, ale musiałem spróbować.
– Proszę się obudzić – to krótkie zdanie sprawiło, że się zatrzymałem. Brzmiało to zbyt normalnie, a nie jak duchy nawiedzające mnie nocą.
Otworzyłem oczy. Nigdzie nie było upiorów, a przedział oświetlały promienie wstającego słońca.
– Krzyczał pan i krzyczał, i nie dało się pana obudzić. – Lekki wyrzut brzmiał w głosie kobiety, która stała nade mną z założonymi na piersi rękami.
Wyglądała zupełnie normalnie. Była taka sama jak sprzed mojego snu.
– Ja… gdzie… my… przepraszam. – Potarłem oczy, pozbywając się resztek koszmaru.
Znów śniłem. I to zbyt realnie.
– Koszmary? – zapytała i przysiadła się naprzeciw.
– Tak, prześladują mnie od paru lat – przyznałem. – Ale to nic takiego, proszę się nie przejmować. Już nie będę krzyczał.
– Skoro pan tak twierdzi. W razie czego proszę mnie zawołać.
Wyszła, a ja potrząsnąłem głową, oparłem się wygodnie na siedzeniu i wyciągnąłem notes, by na chwilę oderwać się od koszmarów i wspomnień.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Jejku, już się bałam, że tak urwane w niebyt, ale widzę odnośnik do kolejnych części, uff. Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta. Szczerze mówiąc jeśli już odważam się coś napisać, to z dialogami mam największy problem, wychodzą jakieś takie kwadratowe. Widzę, że dobre pióro sobie z tym lekko radzi.
Dziękuję 🙂 Tak, historia o Jacku jest dłuższa niż tylko ten fragment, a już pracuję nad kolejnymi. A co do dialogów to kwestia pracy nad własnym warsztatem i czytanie książek 🙂 Powodzenia w pisaniu!
Ciekawe! Planujesz to kiedyś wydać?
Dzięki 🙂 Na razie nie, ale może w przyszłości. Zobaczymy 🙂 W tej chwili pracuję nad wydaniem innej książki Porzucony, który ocalał. Jest to historia osadzona w świecie fantasy stworzonym przeze mnie i mojego męża. Opowiada o Ariadnie, która pewnego dnia znajduje rannego i zamierza mu pomóc, a to stanie się początkiem jej przygody.
Ciekawa fabuła. Czyta sie lekko i przyjemnie dlatego lubię tu wracać
Dziękuje 🙂