Nie można było, głupi, ani się rozmówić,
Głupi, ani porządku, ani postanowić
Wodza nad wami, głupi! A niech no kto podda
Osobiste urazy, głupi, u was zgoda!
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Nagle Jankiel poprosił o głos, po czym wskoczył na ławę. Broda wisiała mu aż do pasa. Prawą ręką zdjął z głowy wysoką spiczastą czapkę z lisa, a lewą poprawił swoją Żydowską jarmułkę. Potem zatknął dłoń za pas i ukłonił się nisko.
– Nu, panowie Dobrzyńscy! Ja jestem Żydem. Dla mnie Sędzia to ni brat, ni swat. Oczywiście, szanuję Sopliców jako swoich dobrych panów. Szanuję też swoich sąsiadów i dobrodziejów, Dobrzyńskich, Bartków i Maciejów. Uważam, że nie jest dobrym pomysłem zabijać Sędziego. Można się pobić, ale od razu zabijać? A co z policją i więzieniem? Wiecie, że u Soplicy jest tłum żołnierzy. Też asesor przebywa w jego domu. Tylko gwizdnie, a się od razu pojawią. I co wtedy będzie? Jeśli czekacie na Francuza, to pamiętajcie, że on jest daleko i ma długą drogę przed sobą. Ja jestem Żydem, nie znam się na wojnach, ale byłem w Bielicy i widziałem tam wielu Żydów. Podobno wasz Francuz swoi nad rzeką Łososną, więc jeśli będzie wojna, to dopiero jak minie zima. Mówię wam, byście zaczekali, bo dwór Sopliców to nie kram, który nagle się zwinie i odjedzie. Jak stoi, tak będzie stał aż do wiosny. A Sędzia nie jest Żydkiem na dzierżawie, więc nie ucieknie wam do tego czasu. A teraz idźcie i nie gadajcie o tym, co było, bo po co gadać. A jeśli ktoś chciałby, to proszę za mną. Moja siostra urodziła małego Jankielka. Dziś częstuję wszystkich i będzie grać muzyka. Nie zabraknie kozic, basetli i skrzypiec. Będą też mazurki, które lubi pan Maciek Dobrodziej. Nauczyłem też śpiewać moje dzieci.
Trafiło to do serc ludzi, bo powszechnie lubiano Jankiela. Zaczęli klaskać i mu gratulować.
Wtem Gerwazy wymierzył Scyzorykiem w Jankiela. Żyd zeskoczył i wskoczył między ludzi.
– Wynocha stąd, Żydzie. Nie wkładaj palców między drzwi, bo to nie twoja sprawa. Panie Prusak, handluje pan wycinami, statkami towarowymi z Sędzią, to od razu pan go broni? Zapomniałeś, że pana ojciec do Prus przewoził dwadzieścia statków Horeszkowych. Dzięki temu się wzbogacił on, jego rodzina, ba, nawet wszyscy z zaścianka Dobrzyńskiego. Pamiętacie, starzy, a wy, młodzi na pewno słyszeliście, że Stolnik był dla was wszystkich ojcem i dobrodziejem? Kogo miał za urzędnika dóbr? Dobrzyńskiego! A kogo za rachmistrza? Dobrzyńskiego! Jako służbę stołową również Dobrzyńskich. Wielu ich miał w swoim domu. On wasze sprawy wyróżniał w trybunałach. On załatwiał dla was chleb i łaski u króla. Dzieci wasze umieszczał w szkołach pijarskich. Sam dbał o koszty, odzież i wikt. Starszych również wspierał. A dlaczego to wszystko zrobił? Bo był waszym sąsiadem. A co dobrego uczynił dla was Soplica?
– Nic – zawołał Konewka – bo to szlachciura. Nos tylko zadziera. Pamiętacie, jak zaprosiłem go na ślub córki? Dawałem mu pić, a ten mówi: nie piję tak dużo, żeby się upijać jak wy, panowie szlachta. Co za magnacik delikatny. To zaczęliśmy mu lać do gardła, a on wtedy, że to gwałt. Czekaj no, jak ja mu z Konewki naleję.
– Cwaniak – dodał Chrzciciel. – Jak ja go pokropię. Mój syn był roztropnym dzieckiem, ale teraz tak zgłupiał, że jest nazywany Sakiem. A to z powodu Sędziego. Mówiłem mu, po co lezie do dworu Sopliców. Ale ten nie słucha, znów wskakuje do konopi i czai się na Zosię. Złapałem go tam, a on płacze jak małe dziecko i mówi, że musi tam iść nawet jak go zabiję, że kocha Zosię i chciałby na nią choćby popatrzeć. Żal mi się go zrobiło, więc poszedłem do Sędziego i przedstawiłem całą sprawę. A on na to, że jeszcze za młoda, że mamy poczekać jakieś trzy lata, jeśli sama zechce. A wiem, że to łotr i chce ją z kimś wyswatać. Wpadnę im na weselę i pięknie pokropię ich łoże małżeńskie.
– I ten łotr ma panować? – krzyknął Klucznik. – A Horeszków imię i pamięć zaginą. Gdzie jest wdzięczność? W Dobrzynie jej nie ma. Bracia, chcecie walczyć z Moskalami, a Sopliców się boicie? Boicie się więzienia? Czy ja was namawiam do napadów? Skądże! Trzymam się prawa. Przecież to Hrabia wygrał według wyroku sądu, trzeba to tylko wykonać. Tak bywało już dawniej, że trybunał pisał wyrok, a szlachta go wykonywała. A zwłaszcza Dobrzyńscy. I tak wasza chwała urosła na Litwie. To Dobrzyńscy bili się na zajeździe myskim z Moskalami, którzy byli pod wodzą generała Wojniłowicza i jego przyjaciela Wołka z Łogomowicz. Pamiętacie, jak tego drugiego wzięliśmy w niewolę? Mieliśmy go już wieszać za to, że był tyranem dla chłopów, a dla Moskali pokornym sługą. Jednak chłopi się nad nim zlitowali. Upiekę go kiedyś na Scyzoryku. Nie będę nawet wspominał o wszystkich innych zajazdach. Zawsze wychodziliśmy z nich z zyskiem i sławą, jak przystało na szlachtę. A dziś nikt nie chce Hrabiemu pomóc. Na darmo starał się o wyrok sądu. Dziedzic Stolnika, który tak wielu pomagał, teraz za przyjaciela ma jedynie mnie. I mojego Scyzoryka.
– I Kropidło – dodał Chrzciciel. – Gdzie ty, tam i ja. Razem damy radę. Ty mieczem, ja Kropidłem. A oni niech sobie gadają.
– Przecież też i Bartka nie odpędzicie – rzekł Brzytwa. – Wy namydlicie, a ja wszystko zgolę.
– Ja też z wami ruszam – dodał Konewka. – Jeśli nie potrafią wybrać przywódcy, co mi tam po gałkach do głosowania. Ja tu mam inne gałki. – Wyciągnął z kieszeni garść kul. – O, to są gałki na Sędziego.
– Dołączymy do was – wołał Skołuba.
– Gdzie wy, tam i my – krzyknęła reszta szlachty. – Wiwat Horeszkowie! Wiwat Półkozice!
I tak właśnie Gerwazy pociągnął wszystkich za sobą, bo każdy miał swoją urazę do Sędziego, jak to zazwyczaj bywa w sąsiedztwie. To chodziło o skargi, to o kłótnie, to o wycinanie drzew. W jednych przemawiała złość, w innych nienawiść do bogactwa Sędziego.
Poszli do Klucznika, podnosząc pałki i miecze.
Wtem Maciek, który dotychczas milcząco siedział, wstał i wyszedł na środek izby.
– Głupi! Głupi jesteście – mówił wolno, akcentując każde słowo. – Poniesiecie karę za swoje czyny. Gdy była mowa o wskrzeszeniu Polski i dobru wspólnym, to się kłóciliście. Nie można było, głupcy, rozmówić się ani wybrać odpowiedniego wodza. Głupcy. A gdy przyszło do osobistych uraz, to nagle wielka zgoda między wami? Wynoście się stąd. Bo jakom Maciek, to ja was do milinów beczek, fur, diabłów…
Wszyscy ucichli jak rażeni gromem, ale nagle ktoś krzyknął:
– Witaj Hrabio!
Bo akurat ten wjeżdżał konno na folwark. Sam był uzbrojony i wiódł za sobą uzbrojonych dżokejów. Miał na sobie czarny strój, na nim orzechowy włoski szeroki płaszcz bez rękawów, zapięty klamrą pod szyją, a na głowie okrągły kapelusz z piórkiem. W dłoni trzymał szpadę, którą na powitanie zakręcił.
– Wiwat Hrabia! Z nim żyć, za niego umierać – Krzyknęli.
Szlachta zaczęła cisnąć się do okien, a potem za Klucznikiem wyszła. Resztę Maciek wypędził, drzwi zamknął.
– Głupcy – mruknął, wyglądając przez okno.
Tymczasem szlachta zgromadziła się wokół Hrabiego i poszła do karczmy. Gerwazy wspominał dawne czasy. Wydobył z piwnicy na pasach od kontuszy trzy beczki: miodu, wódki i piwa. Wyjął zatyczkę i popłynęły napoje. Jeden podobny do srebra, drugi do krwawnika, a trzeci żółty. Jedni pili, drudzy składali Hrabiemu życzenia stu lat.
– Hejże na Soplicę – rozlegał się co jakiś czas krzyk.
Jankiel wymknął się chyłkiem, Prusak również chciał, ale szlachta rzuciła się za nim, nazywając go zdrajcą. Mickiewicz stał z daleka i ni to krzyczał, ni doradzał. Jednak po minie można było stwierdzić, że coś knuje. Dobywali mieczy, a wtedy on uciekł. Jednak już za chwilę został ranny i przyparty do płotu. Na odsiecz skoczyli mu Zan i trzech Czechotów i rozstrzygnięto sprawę. Jednak w tym wszystkim trzech było rannych. Pozostali wsiedli na konie.
Hrabia i Gerwazy rozdawali broń, dawali rozkazy, w końcu wszyscy wyjechali na ulicę.
– Hejże na Soplicę – krzyknęli, cwałując.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Wow! Jestem pod wrażeniem – nie wpadłabym na taki pomysł przekładu. Świetnie się czyta! Gratuluję nie tylko pomysłu, ale i realizacji 🙂
Dziękuje serdecznie 😀
Pana Tadeusza odkrywam na nowo, dzięki Tobie!
Dziękuję 😉 Miło mi
Przyjemnie się czyta
Dzięki 🙂
nie moje klimaty,ale przyjemnie się czytało 😉
Nie każdemu muszą sie podobać lektury 😉 Dzięki, że wpadłaś.
Bardzo ciekawy pomysł! Serio! Brzmi genialnie 🙂 od kiedy tak piszesz?
Dziękuję 🙂 Pana Tadeusza zaczęłam „przekładać” ponad rok temu 😉 A ogólnie piszę już od wielu lat. Zaczęłam w podstawówce.