Chcecie mieć wszystko, nic nie dając.
Chcecie zostać i chcecie odpłynąć.
Ale każdy z was chce, żeby to sąsiad zapłacił cenę.
Gdzieś na środku morza leży tajemnicza wyspa, do której nie dotarł żaden naukowiec. Nikt jej nie zbadał. Nikt nie wie też, gdzie dokładnie się znajduje. Niektórzy nawet nie wierzą w jej istnienie. Jedynie Polinezyjczycy wiedzą, że nie jest wymysłem, ale prawdziwym lądem, do którego przybywali wielcy żeglarze i święci ludzie, by tam zakończyć swoje życie pośród przodków.
Gunnar Thorkild to doktor filozofii i autor pracy o nawigacji Polinezyjczyków. Właśnie ta publikacja stanie się początkiem jego przygody. Twierdził w niej, że tajemnicza wyspa istnieje, choć nikt wcześniej nie naniósł jej na mapy. Jego dziadek, Kaloni Kienga opowiedział mu o niej oraz nauczył wszystkiego, co później wnuk zamieścił w swojej pracy. Thorkild w przeciwieństwie do innych naukowców wierzy, że ten ląd jest prawdziwy i zamierza to udowodnić.
Żeglarz Morrisa Westa to opowieść o ekspedycji naukowej, mającej za zadanie odnalezienie tajemniczej wyspy, o której opowiadał Kaloni Kienga. Początkowo zwykła historia przeradza się w opowieść o Robinsonie Crusoe, ale w pewien inny sposób. Crusoe nie został tu przedstawiony jako zbuntowany młodzieniec pragnący przygód, ale naukowiec próbujący udowodnić swoją teorię. Nie jest też jedynym ocalałym z rozbicia statku, choć i tak załoga poniesie pewną ofiarę. Poza tym w przeciwieństwie do towarzyszy Thorkilda Robinson nie miał aż tak rozległej wiedzy, by radzić sobie od pierwszej chwili na wyspie.
Nie jest to książka podobna do thrillerów, nie ma tu pościgów, strzelanek, morderców, a jednak potrafi wciągnąć na długie godziny. Opisana historia ma swój własny rytm. Wciąż coś się dzieje. Razem z Thorkildem próbujemy udowodnić, że czasami trzeba coś przyjąć na wiarę, jak choćby istnienie wyspy. Polinezyjczycy, w tym Kienga, są przekonani o jej istnieniu. W końcu każdy, kto na to zasługuje, płynie do niej i tam kończy swoje życie. Przez tysiące lat przekazywali sobie wiedzę na jej temat. Czy zatem to możliwe, by jej nie było?
Thorkild odgrywa tu najważniejszą rolę. To on jest inicjatorem wyprawy, stanie się wodzem i będzie pilnował, by ich mała grupa przetrwała na wyspie, choć nie zawsze będzie łatwo. W każdej społeczności wcześniej czy później dochodzi do kłótni. Zwykle znajdzie się ktoś, kto chce żyć poza grupą, co też nie kończy się dobrze. Raz pracują ramię w ramię, kiedy indziej stają naprzeciw siebie jak wrogowie. A Thorkild jako wódz musi sobie z tym wszystkim radzić.
Najgorsze były chwile, gdy społeczność wyspy zaczęła rozważać sprawę kar i radzenia sobie, gdy ktoś zachoruje. I tutaj bardzo spodobała mi się postawa Thorkilda. Nigdy nie zgodził się na to, by skazać kogoś na śmierć. Bez względu na to, czy w ramach kary, czy „miłosierdzia”. Starał się za wszelką cenę ocalić życie, nawet jeśli miał przeciwko sobie wszystkich pozostałych członków grupy. Nie chciał być mordercą. Dopóki istniał przynajmniej cień szansy na to, że może kogoś uratować, chciał z tego skorzystać.
Jest to książka, która poza ciekawą fabułą, porusza różne problemy, stawia pytania, na które czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć. Wiadomo, że na wyspie, z dala od cywilizacji, wiele rzeczy może wyglądać inaczej — w końcu to dosyć ekstremalne warunki i ludzie starają się przeżyć. Jednak czy to uprawnia rozbitków to pewnych zachowań? Czy tak samo zachowaliby się po powrocie do kraju? Czytając tę lekturę, można samemu zatrzymać się i przemyśleć, jak my postępujemy w takiej czy innej sytuacji.
W książce Żeglarz Morris West zabiera nas w podróż po szerokich wodach w kierunku wyspy, która może istnieje, a może nie. W drodze zadamy sobie wiele pytań, przeżyjemy sporo przygód. Jest to na pewno książka, która zostanie z nami na dłużej i pewnie nie raz będziemy jeszcze powracać do wyspy ukrytej gdzieś na środku morza.
Żeby odbyć tysiącmilową podróż, zacząć trzeba od postawienia pierwszego kroku.
Żeglarz, Morris West
Tytuł: Żeglarz
Autor: Morris West
Tłumaczenie: Adam Szymanowski
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Pax
Liczba stron: 308
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Gatunek: literatura piękna
Recenzje innych książek znajdziesz tutaj.
Lubię tego typu książki, sądzę więc że ta też by mi się spodobała. Przedstawia się bardzo ciekawie.
W takim razie miłej lektury 😉
Brzmi intrygująco 🥰😀
Też mnie zaciekawiła, gdy o niej usłyszałam 🙂
Wygląda na książkę warta przeczytania. Będę musiała się za nią wziąć, bo zaciekawiła mnie ta recenzja
Zachęcam 😉 Jest ciekawa.
Ja tam jednak zostanę przy thrillerach 😉
Thrillery też są świetne 😀
Uwielbiam książki z takim wątkiem marynistycznym, a o tej nie słyszałam do tej pory. 🙂
Dowiedziałam się o niej od znajomego księdza 🙂 Polecam przeczytać.
Bardzo ciekawa książka jako beletrystyka i do przemyślenia pewnych spraw, do przeczytania…
Zgadzam się 🙂 Pełni parę funkcji
Fabuła mi odpowiada, ale to już wiesz, bo wspominałam o tym na IG:)
Tak, czytałam 😉
Lubię książki skłaniające do refleksji, więc to chyba propozycja dla mnie. Na pewno nie da się o niej szybko zapomnieć.
Zgadzam się 😉 Można dojść do ciekawych wniosków po lekturze.
Ten pierwszy krok jest najważniejszy we wszystkim
I przeważnie najtrudniejszy 🙂
Recenzja brzmi bardzo zachęcająco i kusząco. Jednak tym razem chyba odpuszczę, bo nie nadążam czytać 🙂
Rozumiem 😉 Też ostatnio mam natłok prac i książek do przeczytania.
książka w czasach zarazy i kwarantanny zawsze się przyda dla poprawy nastroju
Teraz pewnie wiele osób będzie czytać. Albo oglądać filmy 😉