Dałeś próby, rycerzu nieszczęsny, lecz mężny,
Twojej odwagi: porzuć opór niedołężny,
Złóż broń, nim cię naszymi szablami rozbroim;
Zachowasz życie i cześć, jesteś więźniem moim!
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Wtem zjawił się Hrabia, zrywając ten układ.
– Panie Soplico, pan wyzwał Majora. Ja mam urazę do Kapitana, a on do mojego zamku…
– Naszego zamku, niech pan mówi – przerwał mu Protazy.
– On wpadł tu i związał moich dżokejów – kontynuował Hrabia. – Zaraz go ukarzę tak jak ukarałem zbójów pod Birbante-rokko.
Wszyscy ucichli, przestali strzelać i oba wojska patrzyły na pojedynek. Hrabia i Ryków stanęli naprzeciw siebie. Zgodnie ze zwyczajem ściągnęli czapki i ukłonili się na powitanie. Już po chwili szpady poszły w ruch, a za nimi walczący.
W tym czasie Płut zwrócił uwagę na Tadeusza, który stał przed nim. Przywołał do siebie gifrejtera, szeregowca gwardii, Gonta, najlepszego strzelca w oddziale.
– Widzisz go? – rzekł Major, wskazując na młodzieńca. – Zestrzel go pod piąte żebro, a dostaniesz ode mnie cztery ruble w srebrze.
Gont podniósł karabin, a towarzysze zakryli go płaszczami. Jednak zamiast w żebra, mierzył w głowę Tadeusza. Strzelił i trafił… w kapelusz. Obrócił się młodzieniec, a Kropiciel skoczył na Rykowa.
– Zdrada – krzyknęła szlachta.
Ledwo Ryków zdążył się wycofać i skryć wśród żołnierzy, gdy Dobrzyńscy z Litwą znów na nich ruszyli. Mimo że wcześniej się kłócili, to teraz ramię w ramię walczyli z wrogiem. Dobrzyńscy, widząc walczącego Podhajskiego, krzyknęli:
– Wiwat Podhajscy, górą Litwa, naprzód do walki!
A Skubowie dostrzegając, jak dzielnie radził sobie ranny Brzytwa, zawołali:
– Górą Maćki, wiwat Mazury.
I tak dodając sobie odwagi, ruszyli do walki. Na próżno Robak z Maćkiem próbowali ich zatrzymać. Gdy Litwini napadli na wojsko, Wojski poszedł do ogrodu, a obok niego szedł Protazy, słuchając jego rozkazów. Właśnie tam, pod parkanem, obok którego stał Ryków z wojskiem, znajdowała się sernica zbudowana z belek na kształt klatki. Suszono tam i przechowywano sery i zioła, jak choćby szałwia, benedykta karda i macierzanka. Wszerz pomieszczenie miało trzy i pół sążnia, a stało na jednym dębowym słupie. Był już nieco zgniły i groził zawaleniem. Nieraz Sędzia słyszał, że powinien zburzyć starą sernicę, ale on wolał naprawiać niż porzucać albo stawiać w inne miejsce. Budowę odkładał na kiedy indziej, a na razie pod słup postawił dwie podpory. I tam zmierzał Wojski z Woźnym, za nimi zdążała ochmistrzyni i pomocnik kucharza, mały, ale silny chłopiec. Podparli drągami wierzch słupa i zaczęli pchać z całej siły niczym osoba na łodzi, która drągiem odpycha się, próbując wydostać łódź z progu rzecznego. Słup trzasnął i sernica się zachwiała, aż w końcu spadła na Moskali, których raniła i zabijała. Na trawie leżały sery pokryte krwią i mózgiem. Kropidło i Brzytwa wpadli w szeregi wroga i cięli ich dalej, a Hrabia znów wypuścił swoich konnych.
Zostało już tylko ośmiu żołnierzy z sierżantem, a dziewięć luf zostało wymierzonych w głowę Klucznika, który biegł w ich stronę. Widząc to Robak, zastąpił mu drogę. Sam padł na ziemię i pociągnął za sobą Gerwazego. Właśnie wtedy oddział wystrzelił nad ich głowami. Gdy ostrzał się skończył, Klucznik zerwał się na równe nogi i już dwóch żołnierzy ściął. Pozostali uciekli ze strachem, ale Gerwazy pędził za nimi. Wpadł za nimi do budynku, gdzie składowano zboże do wymłócenia. Zniknął w ciemnościach i słychać było tylko wrzask i uderzenia Scyzoryka. Kiedy to ucichło, wyszedł tylko Gerwazy z zakrwawionym rapierem.
Szlachta już zwyciężyła. Zabijała ostatnich żołnierzy. W końcu został sam Ryków i krzyczał, że nie złoży broni. Podszedł do niego Podkomorzy, podnosząc karabelę.
– Kapitanie, nie splamisz swojego honoru tym, że się poddasz. Pokazałeś już, że jesteś odważnym rycerzem. Porzuć ten opór, złóż broń, zanim cię rozbroimy naszymi szablami. Zachowasz dobre imię i życie, ale zostaniesz moim więźniem.
Ryków pokonany powagą Podkomorzego, oddał mu swoją broń.
– Lachy braty! – rzekł. – Szkoda, że nie miałem armat, choćby jednej. Suwarów dobrze mówił, że na was się bez nich nie chodzi. No cóż, żołnierze byli pijani, bo Major pozwolił im pić. Och,Płut za bardzo dał się ponieść beztroskiej zabawie, więc odpowie przed carem, ale ja, panie Podkomorzy, będę waszym przyjacielem. Ruskie przysłowie mówi, że kto się lubi, ten się czubi. Jesteście dobrzy i do szklanki, i do szabli. Przestańcie jednak zabijać już żołnierzy.
Podkomorzy wzniósł szablę i przez Woźnego ogłosił darowanie życia przeciwnikom. Kazał opatrzyć rannych, a trupy zabrać z pola. Żołnierzy natomiast rozbroić i wziąć w niewolę. Długo szukano Majora. A on leżał w pokrzywach jak nieżywy. Wyszedł wreszcie i zobaczył, że już po bitwie. I tak zakończył się ostatni zajazd na Litwie.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Lubię Polskich klasyków. Niezwykle ich cenię, aczkolwiek teraźniejsza młodzież często o nich zapomina…
Czasami potrzeba, by docenić niektóre dzieła 🙂 Każde pokolenie ma swoich mistrzów
Wiesz, że Twoją wersję Pana Tadeusza o wiele lepiej mi się czyta?
Dziękuję 😉 Miałam nadzieję, że tak będzie.
Kocham te twoje wpisy, odrazu lepiej czyta się lekturę
Dziękuję 😀
Nieustannie trzymasz poziom, a i oby rósł on jeszcze w górę 😉
Dziękuję serdecznie 😉 Zadbam o to.
Chyba wolę prozę 🙂 O wiele ciekawsze to się robi i może w szkole doczytałabym do końca xd
Chętnie sama w szkole przeczytałabym taką wersję 😀
Taką wersję Pana Tadeusza lubię, ale i wierszem teraz, jak jestem dorosła, doceniam.
Niektórych rzeczy nie da się oddać prozą i wtedy wiersz jest lepszą formą, ale za to proza przeważnie jest bardziej zrozumiała 🙂