Zaiste! nic tak uczuć w sercu nie rozpala,
Jako kiedy się serce od serca oddala.
Czas jest to wiatr, on tylko małą świecę zdmuchnie,
Wielki pożar od wiatru tym mocniej wybuchnie.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Po uzgodnieniu warunków porozumienia, Ryków wyszedł z izby, a Robak kazał wezwać szlachciców.
– Bracia – przemówił do nich Podkomorzy. – Bóg dopomógł nam dziś w zwycięstwie. Jednak muszę wam powiedzieć, że z tej walki wynikną złe konsekwencje. Nikt z nas nie jest bez winy. Wszyscy zabłądziliśmy. Robak zbyt aktywnie rozpowiadał nowiny, Klucznik i szlachta źle to zrozumieli. Przez to już niedługo zacznie się wojna z Rosją. Jednak teraz, kto najczynniej brał udział w bitwie, musi opuścić Litwę i udać się do Księstwa, gdzie będzie bezpieczny. Chodzi mi oczywiście o Chrzciciela, Tadeusza, Konewkę i Brzytwę. Tam wstąpicie, panowie, do zastępu narodowego, a my całą winę zwalimy na was, nieobecnych już wtedy, i na Płuta. Tak ocalimy resztę. Nie żegnam was na długo, bo jest nadzieja, że Litwa, która dziś żegna was jako tułaczy, wiosną przywita was jako zwycięzców. Sędzia wszystko przygotuje na drogę, a ja was wspomogę pieniędzmi na tyle, na ile będę w stanie.
Szlachta wiedziała, że Podkomorzy dobrze im radził. Ten, kto naraził się carowi, mógł jedynie walczyć lub iść na Sybir i tam zginąć. W milczeniu szlachcice spojrzeli po sobie, westchnęli i pokiwali głowami na znak zgody. Polak słynie między narodami tym, że kocha swój kraj nad życie. Jest gotów go porzucić, by żyć jako tułacz w nędzy i poniewieraniu przez lata, walczyć z ludźmi i losem, dopóki ma nadzieję, że służy Ojczyźnie.
Szlachcice oznajmili, że mogą wyjeżdżać choćby od razu.
Tylko Buchmanowi to nie wystarczyło. Był człowiekiem rozsądnym, nie brał udziału w bitwie, ale słysząc o naradzie, pospieszył na głosowanie. Uzna ten pomysł za dobry, ale pragnął go nieco zmienić i rozwinąć. Chciał, by wyznaczono komisję, która określi cele emigracji, sposoby i wiele innych spraw. Jednak przeszkodą był czas, więc Buchmanowi nie udało się urzeczywistnić zamiarów.
Szlachta pożegnała się i ruszyła w drogę.
Sędzia zatrzymał tylko Tadeusza w pokoju, po czym zwrócił się do księdza.
– Przyszedł czas, bym ci powiedział o czymś, co już pewnie od wczoraj wiesz. Tadeusz szczerze kocha Zosię i powinien przed odjazdem prosić ją o rękę. Rozmawiałem już z Telimeną i nie będzie stać na przeszkodzie ich szczęścia. Zosia również się zgadza. Jeśli nie mogą się pobrać, to niech przynajmniej się zaręczą. Wiesz, że młode serce bywa podatne na pokusy. Jednak, kiedy młodzieniec rzuci okiem na pierścionek, to przypomni sobie, że jest mężem, i zaraz pokusa zniknie. Wierz mi, że ślubna obrączka ma ogromną siłę. Przed trzydziestu laty sam miałem swoją miłość, pannę Martę, której serce zdobyłem. Byliśmy zaręczeni. Jednak Bóg nie pobłogosławił tego związku i zostawił mnie samego, zabierając do siebie córkę mojego przyjaciela, Hreczeszankę. Zostało mi tylko wspomnienie jej cnoty, wdzięków i złoty pierścień ślubny. Gdy tylko na niego spojrzę, ukochana staje mi przed oczami. Takim sposobem i z Bożej łaski wciąż dochowuję jej wierności. Zanim stałem się mężem, zostałem wdowcem. Chociaż Wojski ma drugą piękną córkę, podobną do mojej Marty. – Z czułością spojrzał na pierścionek i wierzchem dłoni otarł łzy. – Bracie? To jak? Zrobimy zaręczyny? On jest zakochany, a ciotka i dziewczyna się zgadzają.
Tadeusz żywo podbiegł do stryja.
– Jak ja się odwdzięczę stryjowi, który tak dba o moje dobro? Ach, stryju, stałbym się najszczęśliwszym z ludzi, gdyby Zosia została mi dziś zaręczona i gdybym wyjeżdżał z myślą, że będzie moją żoną. Jednak te zaręczyny nie mogą się dziś odbyć z różnych powodów… ale nie pytaj o nie. Jeśli Zosia raczy zaczekać, to może przybędę do niej jako lepszy człowiek, może moją wiernością na jej wzajemność zarobię, może zdobędę odrobinę sławy i może niedługo tu wrócę. Wtedy stryju, przypomnę ci twoje słowa i na klęczkach poproszę Zosię o rękę, jeśli będzie wolna. Ale teraz wyjeżdżam z Litwy. Może przez ten czas kto inny spodoba się Zosi. Nie chcę jej więzić i prosić ją o wzajemną miłość, na którą nie zasłużyłem. To byłoby okrutne. – W jego oczach pojawiły się dwie łzy i spłynęły po rumianych policzkach.
Zosia była ciekawa tych rozmów i przez szczelinę śledziła rozmowę. Usłyszała, jak Tadeusz otwarcie przyznał, że ją kocha – serce jej zadrżało. Widziała te łzy, choć nie wszystko rozumiała. Nie potrafiła pojąć, dlaczego porzuca ją, choć wyznał miłość. I gdzie jedzie? Ten wyjazd też ją zasmucił. Po raz pierwszy słyszała też z ust młodzieńca, że ją kocha. Pobiegła zaraz tam, gdzie był mały domowy ołtarzyk. Zabrała stamtąd obrazek ze świętą Genowefą i relikwiarz z suknią świętego Józefa, Oblubieńca Maryi i patrona narzeczonych. Z tymi świętymi przedmiotami weszła do pokoju.
– Pan tak szybko wyjeżdża? – zapytała. – Mam dla pana mały podarunek na drogę i słowo przestrogi. Proszę, by pan nosił tę relikwię i obrazek ze sobą, a o mnie pamiętał. Niech pana Bóg błogosławi i prowadzi, by pan prędko i szczęśliwie do nas wrócił.
Zamilkła i spuściła głowę. W jej oczach pojawiły się łzy, więc zamknęła powieki. Tadeusz wziął od niej dary i ucałował rękę.
– Pani, muszę cię już pożegnać. Bądź zdrowa i pamiętaj o mnie. Proszę, pomódl się czasami za mnie. Zofio… – Więcej nie był wstanie powiedzieć.
Niespodziewanie wszedł Hrabia z Telimeną i zauważył pożegnanie młodych zakochanych. Wzruszył się i spojrzał na Telimenę.
– Jak wiele piękna jest w tej prostej scenie – rzekł do niej. – Dusza pasterki i dusza wojownika muszą się rozłączyć jak łódź z okrętem podczas burzy. Nic tak nie potęguje uczuć jak rozstanie. Czas to tylko wiatr. Małą świeczkę z łatwością zdmuchnie, ale prawdziwy pożar może jedynie wzmocnić. Moje serce również jest zdolne bardziej kochać z daleka. Panie Soplico – zawołał do Tadeusza. – Wcześniej miałem cię za rywala, co stało się jednym z powodów naszej kłótni, przez którą dobyłem szpady. Dostrzegam swój błąd. Ty zakochałeś się w tej pasterce, a ja oddałem swoje serce tej nimfie. – Spojrzał czule na Telimenę. – Niech nasze urazy utoną w krwi wrogów i nie walczmy już więcej. Niech nasz spór zostanie rozstrzygnięty przez to, czyje uczucie będzie silniejsze. Obaj zostawiamy nasze ukochane i popędzimy do boju. Zatem walczmy zacięcie i mężnie pokonujmy naszych wrogów.
Spojrzał na Telimenę, zaskoczoną tymi słowami.
– Mój Hrabio, dlaczego chcesz wyjeżdżać? – przerwał Sędzia. – Zostań tu w swoich włościach. Wiesz przecież, że biedną szlachtę rząd może obedrzeć i wychłostać. Jednak ty jesteś bogaty i wykupisz się z więzień połową swojego dochodu.
– To niezgodne z moim charakterem – rzekł Hrabia. – Jeśli nie mogę być kochankiem, to odznaczę się męstwem. A w sławie znajdę pocieszycielkę od trosk miłości.
– Kto panu przeszkadza być jednocześnie szczęśliwym i kochać? – zapytała Telimena.
– Moje przeznaczenie – rzekł Hrabia. – Ciemność przeczuć, które ciągną mnie w obce strony i ku nadzwyczajnym dziełom. Przyznam się, że dziś dla Telimeny chciałem zapalić ognie przy ołtarzu Hymena, by zapewnić sobie pomyślność małżeństwa. Jednak ten młodzieniec dał mi przykład tym, jak zrezygnował ze ślubu i zamierza ruszyć na wojnę, by doświadczać serca w pokusach i walce. Dla mnie też otwiera się nowy czas. Broń moja brzmiała pod Bibante-rokka, więc niech ten dźwięk rozszerzy się na całą Polskę. – Dumnie uderzył w rękojeść szpady.
– Trudno ganić to pragnienie – rzekł Robak. – W takim razie jedź i weź pieniądze. Możesz powołać oddział jak Włodzimierz Potocki. Zadziwił on Francuzów tym, że dał na państwo milion. Albo jak książę Dominik Radziwiłł, który zastawił swoje dobra i uzbroił dwa pułki konne. Jedź, ale nie zapomnij pieniędzy. Rąk do walki jest dosyć, ale w Księstwie Warszawskim brakuje pieniędzy. Jedź, panie, żegnamy.
Telimena spojrzała smutno na Hrabiego.
– Cóż, widzę, że nic cię nie powstrzyma, mój rycerzu. Kiedy zjawisz się na polu bitwy, zwróć oczy swoje na kolor swojej ukochanej. – Oderwała wstążkę od sukni, zrobiła z niej kokardę i przypięła do piersi Hrabiego. – Niech cię prowadzi przez ogniste działa, błyszczące kopie i deszcze siarki. A kiedy już zdobędziesz sławę i chwałę, zwróć oczy na tę kokardę i przypomnij sobie, czyja ręka ją przypięła.
Podała mu dłoń, a Hrabia przykląkł i ją pocałował. Telimena otarła chustką oczy i spojrzała z góry na wzruszonego dogłębnie Hrabiego. Westchnęła i wzruszyła ramionami.
– Mój Hrabio, pora ruszać, jest już późno – rzekł Sędzia.
– Dosyć – zawołał z groźną miną Robak. – Śpiesz się pan.
Rozkazy rozdzieliły parę i wypędziły z izby.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Ale świetna robota! Bardzo fajny pomysł i realizacja. Czuć klimat epopei 🙂
Dziękuję 😀
Jak zwykle, mimo że znam ciąg dalszy, czytało sie niesamowicie 🙂
Dziękuje serdecznie 😀
Jak zwykle czytało się z zapartym tchem 😉
Bardzo mi się podobała ta scena z pierścionkiem zaręczynowym, a raczej to jak o nim mówili
Też bardzo mi się to podoba 😉 W Panu Tadeuszu jest wiele cudownych scen.
Gdyby ktoś w szkolnych czasach tak przedstawił mi Pana Tadeusza z pewnością bym wtedy bardziej go polubiła
Też żałuję, że wtedy nie trafiłam na taką wersję. Ale dzięki temu mogłam stworzyć własną 🙂
Kolejny świetny tekst, uwielbiam tutaj wracać 😊
Dziękuję 😀
I pomyśleć, że kiedyś mało kto lubił to czytać 😁
Bo wtedy nie znano wersji prozatorskiej 😀