Ach, kto choć na dnie serca ma dla przyjaciela
Choćby iskierkę czucia, gdy się z nim rozdziela,
Dobędzie się iskierka ta przy pożegnaniu,
Jako ostatni płomyk życia przy skonaniu!
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Tymczasem Tadeusz ze łzami obejmował stryja i całował Robaka w rękę. Ksiądz przycisnął skronie do piersi chłopca. Położył mu dłonie na głowie i pobłogosławił na drogę, a potem zapłakał, ale Tadeusz już wyszedł z izby.
– Jak to? Brat nic mu nie powie? Przecież mógłby się chłopiec dowiedzieć przed odjazdem…
– Nie – przerwał Sędziemu ksiądz. – O niczym mu nie powiem. – Schował twarz w dłoniach, płacząc. – Po co ma wiedzieć, że ma ojca, który ukrył się przed światem jak łotr? Bóg wie, że pragnę mu powiedzieć. Uczynię z tego ofiarę za moje dawne grzechy.
– Zatem czas pomyśleć o sobie. Zauważ, że człowiek w twoim stanie i wieku nie może razem z innymi wyjechać. Mówiłeś, że wiesz, gdzie się ukryjesz. Powiedz, dokąd chcesz się udać, to cię tam zawieziemy. Bryka już czeka.
– Mam czas do jutrzejszego rana. Teraz poślij po proboszcza, by jak najszybciej przyszedł z wiatykiem i każ wszystkim odejść. Zostań tylko ty i Klucznik. Potem zamknij drzwi.
Sędzia wypełnił wszystkie nakazy, po czym usiadł na łóżku obok Robaka. Gerwazy stał, opierając łokieć o głownię rapiera, a czoło na dłoniach. Zanim ksiądz zaczął mówić, bez słowa utkwił w Gerwazym wzrok. Złagodził swoje spojrzenie, po czym zasłonił oczy ręką.
– Ja jestem Jacek Soplica – rzekł mocnym głosem.
Klucznik na te słowa zbladł, pochylił się tak, że stanął na jednej nodze. Otworzył szeroko oczy i usta. Rapier niemal wypadł mu z rąk. Gerwazy przypominał rannego rysia, który porusza wąsami, macha ogonem i przygotowuje się, by skoczyć na myśliwego.
– Panie Rębajło – powiedział ksiądz. – Nie jest mi już straszny ludzki gniew, bo jestem w rękach Boga. Jednak zaklinam cię na Tego, który zbawił świat, pobłogosławił swoim zabójcom z krzyża i przyjął prośbę łotra. Wysłuchaj cierpliwie, co mam do powiedzenia. Dla spokoju sumienia chcę otrzymać lub przynajmniej prosić o wybaczenie. Wysłuchaj mojej spowiedzi, a potem zrób ze mną, co chcesz. – Złożył ręce jak do modlitwy.
Zdziwiony klucznik cofnął się, uderzył dłonią w czoło, a bernardyn zaczął opowiadać swoją historię. Mówił o tym, jak blisko żył z Horeszkami i jak kochał ich córkę. Potem wspomniał o zatargu ze Stolnikiem. Opowiadał nieskładnie i często mieszał w swoją historię żale i skargi. Gdy wydawało się, że kończył, to podejmował po chwili wątek. Gerwazy, znając tę opowieść, porządkował w myślach, to co słyszał i uzupełniał.
Sędzia za to wielu rzeczy nie rozumiał, ale obaj milczeli i pilnie słuchali. Jacek mówił wolniej i coraz częściej się zacinał.
– Wiesz, Gerwazeńku, że Stolnik często zapraszał mnie na uczty, wznosił toast za moje zdrowie i krzyczał, że nie miał lepszego przyjaciela jak Jacek Soplica, a potem mnie ściskał. Wszyscy, którzy to widzieli, sądzili, że się ze mną duszą podzieli… On przyjacielem? Przecież wiedział, co się działo w moim sercu… W całej okolicy szeptano, że nadaremnie konkuruję, że to za wysokie progi na moje nogi. A ja się śmiałem, udawałem, że drwię z arystokratów i ich córek, że o nich nie dbam, że bywam u nich tylko z przyjaźni, a za żonę pojmę równą sobie kobietę. Jednak te żarty dotykały mnie do głębi. Byłem młody i śmiały, a cały świat stał przede mną otworem w kraju, gdzie dobrze urodzony szlachcic jest jak pan godny władzy królewskiej. Przecież kiedy Tęczyński zażądał córki królewskiej, król oddał ją bez hańby. A czy Soplicowie nie są równi Tęczyńskim? Jednak człowiek łatwo może zniszczyć szczęście drugiego w jednej chwili i nie naprawi tego przez całe życie. Wystarczyło jedno słowo Stolnika, a jakże bylibyśmy szczęśliwi. Może byśmy wciąż razem żyli. On przy swojej pięknej Ewie i przy swoim zięciu zestarzałby się w spokoju i kołysałby swoje wnuki… A teraz? Zgubił nas oboje… I siebie też… To zabójstwo… i wszystkie tego następstwa… nie mam prawa się skarżyć. Zabiłem go. I przebaczam mu, ale on… Mógł mnie odprawić, gdy starałem się o rękę Ewy. Przecież wiedział, co do siebie czujemy. Gdyby mnie do siebie nie przyjmował, to może bym odjechał, przez jakiś czas czułbym złość, połajał, a potem zapomniał. Jednak on wolał wpaść na chytry pomysł i udawać, że nic nie widzi, że nie przychodzi mu nawet do głowy, że się będę starać o Ewę. A poza tym byłem mu potrzebny. Miałem szacunek u szlachty i ziemian. Przyjmował mnie i nawet chciał, żebym przyjeżdżał częściej. A gdy zostaliśmy sami i widział moje oczy pełne łez i pierś, która mogła w każdej chwili wybuchnąć, zaczynał gadać o sejmikach, procesach i łowach. Nieraz się zdarzało, gdy siedzieliśmy przy kieliszkach, że się rozczulał i zapewniał o swojej przyjaźni. Potrzebował jedynie mojej szabli albo kreski na sejmie. Też go ściskałem, jak on mnie. Jednak wrzał we mnie gniew, a moja dłoń zaciskała się na rękojeści szabli. Miałem ochotę splunąć na tę przyjaźń i dobyć broni. A Ewa zgadywała, nie mam pojęcia jak, co się we mnie działo i oczami błagała, bym zaniechał tego, co chciałem zrobić. Był to taki piękny i łagodny gołąbek. Wzrok miała uprzejmy i pogodny. Taki anielski. Nie miałem już śmiałości się gniewać, więc milczałem. Ja, największy zawadiaka, znany w całej Litwie. Przede mną kiedyś najwięksi panowie drżeli. Każdego dnia się biłem. I nie pozwoliłbym się skrzywdzić, nie tylko Stolnikowi, ale samemu królowi. Najmniejsza sprzeczka sprawiała, że budził się we mnie gniew. Jednak wtedy, milczałem jak owieczka, choć byłem zły i pijany. Milczałem, jakbym zobaczył Najświętszy Sakrament. Jak wiele razy chciałem porozmawiać ze Stolnikiem, nawet go błagać, ale widząc lód w jego oczach, wstyd mi było mojego uczucia i wzruszenia, więc zaraz zmieniałem temat na sejmiki, a nawet żartowałem. A wszystko to przez pychę, bo nie chciałem obrazić imienia Sopliców i się zniżać do próśb, by nie dostać odmowy. Bo co powiedziałaby szlachta, gdyby się dowiedziała, że ja, Jacek… Że Horeszkowie odmówili mi, Jackowi Soplicy, ręki córki i podali mi czarną polewkę. Nie wiedział, co z tym zrobić, więc w końcu postanowiłem zgromadzić mały pułk ze szlachty, na zawsze opuścić kraj i wyjechać gdzieś do Moskwy lub Tatarów na wojnę. Pojechałem, by pożegnać się ze Stolnikiem. Miałem nadzieję, że widząc mnie – swojego wiernego stronnika i przyjaciela, z którym pił i walczył przez wiele lat – jadącego w daleki świat, wzruszy się i okaże przynajmniej odrobinę serca. Przecież, kto choćby odrobinę uczucia ma dla swojego przyjaciela, to podczas pożegnania wydobędzie ją z serca. Często się zdarza, że nawet najzimniejsze oko potrafi uronić łzę. Ewa, gdy usłyszała o moim wyjeździe, zbladła i prawie padła trupem. Nie potrafiła nic powiedzieć, tylko wylewała za mną łzy – tak mnie kochała. Pierwszy raz sam się rozpłakałem z radości i smutku. Niemal padłem Stolnikowi do nóg i wołałem, by mi dał swoją córkę lub zabił. Wtedy posępny Stolnik zaczął mówić. A o czym? O weselu córki! Ty masz serce, Gerwazy, to zrozumiesz. Stolnik powiedział: „Panie Soplico, właśnie przyjechał do mnie swat syna kasztelana. Co o tym sądzisz, przyjacielu? Wiesz, że mam piękną i bogatą córkę. A to kasztelan witebski, dosyć niskie stanowisko drugorzędnej godności w senacie. Co mi radzisz?” Nie wiem już, co mu odpowiedziałem. Podobno nic. Jedynie wsiadłem na konia i uciekłem.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
ile słów jest zamkniętych w tych wersach, jak bardzo trzeba rozwinąć fabułę zeby to wsyzstko zrozumieć, masakra
Trzeba trochę poświęcić temu trochę czasu, ale naprawdę warto 🙂
Czytałam Pana Tedeusza parę lat temu z gorączka, więc nie pamiętam dokładnie już tej książki.
Może warto ją sobie odświeżyć? 🙂
Zaraz się serio wezmę za tego Tadka XDDD
Zachęcam, zachęcam 😀
Jak dla mnie lektura obowiązkowa, nietety teraźniejsza młodzierz jest mało zainteresowana
Do niektórych książek po prostu trzeba dojrzeć 🙂 Sama nie przepadałam za Panem Tadeuszem w szkole i dopiero po latach zachwyciłam się lekturą.
My też w szkole jakiś specjalnie za lekturami nie przepadalismy.
Chyba mało kto przepadał 😉
Pamiętam, że u mnie w klasie nie wszyscy przepadali za Panem Tadeuszem – ja osobiście średnio.
W szkole też nie za bardzo przepadałam, ale teraz się nim zachwyciłam 😉
Poprzez Twoją interpretację po latach w pełni rozumiem to sławne dzieło.
Dziękuję 😉 Miło mi to słyszeć.
fajnie się to czyta,mimo że nie mój klimat i nigdy nie przepadałam za “Panem Tadeuszem” 😉
Dziękuje 🙂
Wszyscy maturzyści powinni przeczytać Twoją serię; myślę, że łatwiej zrozumieliby tę lekturę 😉
Też tak mi się wydaje 🙂 Mam nadzieję, że dotrą do tej wersji 🙂
Naprawdę świetnie Tobie poszło! 😀
Dziękuję 🙂