Gdy dotarli do młyna, tato właśnie ładował pierwsze worki z mąką na drewniany wóz. Brat Ariadny od razu do niego podbiegł, by pomoc mu z resztą. Mężczyzna był zdziwiony tak szybkim powrotem swoich dzieci. Zwykle sam musiał je odciągać od słuchania opowieści bardów i oglądania występów akrobatów. Nie zdarzyło się wcześniej, że sami do niego przyszli. Za to załatwiali wszystko, co konieczne na rynku, dzięki czemu nie musiał zajmować się targowaniem, którego szczerze nienawidził.
Na widok zbliżającego się syna omal nie wypuścił worka z dłoni. Przypomniał sobie o nim, zanim cenna zawartość rozsypała się po ziemi. Zacisnął mocniej sznur i wrzucił wór na inne leżące na wozie, a syn już podnosił kolejny.
– Co tak szybko wróciliście? – zapytał mężczyzna.
Chłopak chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. W końcu postanowił postawić na szczerość.
– Okazało się, że bardowie nie znają już ciekawych i prawdziwych – zaznaczył – historii.
– Co tym razem? – spytał tato, podając mu następny wór.
W tym czasie Ariadna do nich doszła i stanęła obok, przyglądając się ich pracy. To zadanie należało do nich, ona za to po powrocie miała przygotować z mamą chleb. Dlatego nie przejmowała się teraz swoją bezczynnością. Podeszła do konia i pogłaskała go nad oczami tak jak lubił.
– Wymyślił chwalebną śmierć gniadosza – wyjaśnił chłopak. – Ten koń przecież przetrwał tyle, że nie dałby się ot tak zabić.
– Może tak, może nie. Dlaczego sądzisz, że to kłamstwo?
– Bo słyszałem o tym, jak Książę parę dni temu przybył do sojuszników. Na gniadoszu.
– Może to był nowy gniadosz.
– Zdaniem barda był to kasztan, więc w tej kwestii te dwie historie się nie zgadzają.
– A dlaczego sądzisz, że ta, którą usłyszałeś, jest prawdziwa? – Mężczyzna przerwał załadowywanie worów na wóz i spojrzał na swojego syna. Nawet nie zauważył, kiedy ten chłopak tak wyrósł i zmężniał. Zmienił się przez ostatnie lata. – Ludzie lubią słuchać ckliwych historii o bohaterskiej śmierci.
– Tak, ale mogłyby być prawdziwe, a nie wyssane z palca. Jeśli chciał o kimś opowiadać, to wielu żołnierzy zginęło chwalebnie podczas bitew. Mógłby przytoczyć ich historie. Na pewno miałby całkiem sporo słuchaczy.
Mężczyzna westchnął i wrócił do przerwanej pracy.
– Tak, ale o wiele łatwiej jest coś wymyślić niż dociekać prawdy – rzekł do syna, po czym wrzucili ostatni wór. – Pójdę jeszcze porozmawiać z Baladertem i możemy ruszać. Przypilnujcie wozu .
Mężczyzna wrócił od młyna, a chłopak z pewnym zniecierpliwieniem podszedł do kozła i wskoczył na górę. Potem przywołał swoją siostrę, która wyrzekła parę słów do konia, po czym usiadła obok brata.
– Co mu znów mówiłaś? – zapytał chłopak z nutą rozbawienia w głosie.
Ariadna od lat zdawała się rozmawiać z ich koniem i rozumieć znacznie więcej niż inni. Zwykle pierwsza wiedziała, co z nim jest i czego potrzebuje, jakby sam jej o tym mówił.
– Nic takiego – odpowiedziała konspiracyjnie. – Zapytałam go, co sądzi o tej sprawie z końmi Księcia.
– I co on na to? – Starał się zbytnio nie okazywać tego, że nawet zainteresowała go odpowiedź ich konia. W końcu to tylko zwierzę, więc nie mogło się na tym znać.
– Zgadza się z tobą. Gniadosz na pewno przeżył. Jest przecież silny, wytrwały i zbyt uparty na to, żeby tak szybko zginąć. Przecież Książę bez niego sobie nie poradzi.
Ukrył zdumienie z tego, że koń przynajmniej raz przyznał mu rację. Zwykle w takich dyskusjach stawał przeciwko temu, co mówił chłopak. Jednak wyglądało, że w końskich sprawach mogli dojść do porozumienia.
– To jego słowa czy twoje?
– Ostatnie są moje – powiedziała szczerze. – Ale przyznaj, że tak jest. Gniadosz wiele razy ocalił mu życie.
Taka była prawda. Wiele opowieści mówiło o szlachetnym i odważnym gniadoszu, który ruszał na ratunek swojemu jeźdźcowi. Część z nich była nieco podkoloryzowana, ale i tu kryło się ziarno prawdy. Książę potrzebował swojego wiernego konia, jeśli chciał dotrwać do ostatecznego pojedynku z Królem Nocy.
– Nie poradziłby sobie bez niego – zgodził się chłopak.
Ich tato wrócił niedługo później z uśmiechem wypisanym na twarzy. Spojrzeli na niego pytająco, ale nic nie powiedział, dopóki nie ruszyli w drogę. A i wtedy odezwał się dopiero gdy znaleźli się daleko od młyna.
– Miałeś rację, gniadosz żyje – powiedział do syna. – Baladert potwierdził twoją wersję.
– A skąd on wie, jaka jest prawda? – spytał chłopak. – Przecież nawet nie słucha tych opowieści. Uważa je za bzdury.
– Tak, ale czasami coś obije mu się o uszy. Powiedział, że słyszał historię o gniadoszu i stwierdził, że opowieść o jego śmierci to kompletna bzdura. Jego zdaniem prędzej ten wierzchowiec zostanie nadwornym urzędnikiem niż zginie.
– Dobrze, że nie ustanowił go królem.
– Było blisko, ale doszliśmy do wniosku, że nie nadaje się na króla. Każdy mógłby go przekupić marchewką, a wtedy królestwo by padło.
– To lepszy jest przekupny urzędnik?
– Książę szybko by go za to zwolnił, więc musiałby wrócić do roli wierzchowca – zakończył mężczyzna. – W każdym razie koń żyje i ma się dobrze.
Ariadna uśmiechnęła się. Bardzo przepadała za opowieściami o gniadoszu i nie wyobrażała sobie, że miałby zginąć. Według snutych przez brata historii byłby w stanie dokonać pewnie wszystkiego razem ze swoim jeźdźcem.
– Coś jeszcze mówił? – zapytała, licząc na ciekawą opowieść. Może jej tato nie miał takiego daru opowiadania jak brat, ale też całkiem dobrze sobie radził.
– Wspomniał o tym, że przydałby się młody bard w wiosce, bo ci starzy są już do niczego. Przydałaby się świeża krew. – Spojrzał na swojego syna.
– I ja miałbym z rolnika stać się bajarzem? – spytał chłopak. – Wolałbym nie, bo wtedy w domu bywałbym zbyt rzadko, a na polu przyda się każda para rąk. Poza tym nie wiem, czy ludziom spodobałyby się moje opowieści. Nie zamierzam mówić o niczym, co nie jest prawdą.
– I na to liczył Baladert. Przemyśl to. I tak sporo czasu spędzasz w miastach, a to łatwy sposób na zarobek.
– Zastanowię się – rzekł.
Ariadna była przyzwyczajona do tego, że wracając z targu opowiadali sobie różne historie zasłyszane w okolicy. Nie chciała, by ich tradycja teraz umarła, więc ponownie delikatnie zaczepiła tatę i brata, a gdy to nie zadziałało, powiedziała:
– To ja wam coś opowiem.
– Świetnie– rzekł brat i rozsiadł się na tyle, o ile było to możliwe. – Przynajmniej raz mogę słuchać, a nie gadać.
Siostra rzuciła mu pełne niedowierzania spojrzenie. Liczyła na to, że jednak przejmie tę rolę, a tak musiała sama coś wymyślić i to szybko.
– Możesz o tej przygodzie z kotem i myszami – podpowiedział brat.
– Nie słyszałem jej jeszcze – przyznał tato. – Chodzi o kota twojego przyjaciela?
Przytaknęła i zaraz zaczęła opowiadać o tym, jak siedziała w sadzie z myszami, a potem broniła je przed agresywnym kotem przyjaciela. Tato i brat z uwagą słuchali tej historii i nie przerwali ani razu, aż do zakończenia.
– To mamy na wozie prawdziwą bohaterkę – pochwalił ją tato. – Tylko żeby te myszy nie wpadły na pomysł, żeby zabrać się za nasze zboże.
– Nie wpadną – obiecała dziewczyna, po czym przesunęła wzrok na brata. – Twoja kolej.
– Dobrze. To ja opowiem o Księciu – rzekł, zaczynając swoją opowieść.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Bardzo przyjemnie czyta się ten tekst! Podziwiam umiejętności pisarskie 🙂
Dziękuję 😉
Z przyjemnością zerknę na pozostałe części.
Dziękuję i zapraszam 🙂 Miłego czytania.
Jak zwykle cudownie! Przeczytałam z przyjemnością 😀
Dziękuję serdecznie 😀