Wtem Zosieńka, nad ptastwem litością wzruszona,
Podbiegła i nakryła rączką te rycerze;
Jeszcze się w ręku bili, aż leciało pierze,
Taka była zawziętość w tym maleńkim lichu.
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Na ziemi przy ścianie domu siedziało dwóch starców. Na kolanach mieli dwa naczynia pełne miodu. Patrzyli na sad, gdzie stał ułan niczym słonecznik wśród maku. Ubrany w szpiczastą czapkę ze złocistą blachą i z ozdobnym kogucim piórem. Obok niego stała dziewczyna w zielonej sukience podobnej do ruty. Swoje błękitne oczy niby dwa bratki zwracała ku oczom młodzieńca. Gdzieś dalej panny zajęły się zrywaniem kwiatów, umyślnie odwracając głowę od zakochanych, żeby nie zakłócać ich rozmowy.
Starcy pili miód i częstowali się nawzajem tabaką.
– Tak, tak, mój Protazeńku – mówił Klucznik
– Tak, tak, mój Gerwazeńku – mówił Woźny.
– Tak, tak – powtórzyli razem, kiwając głowami.
– Dziwnie zakończył się nasz proces, nie przeczę temu – rzekł Woźny. – Były jednak procesy, podczas których działy się o wiele gorsze rzeczy niż u nas, a intercyza wszystko kończyła. Jak na przykład Borzdoboci z Łopotem czy Krepsztulowie z Kupściami, był jeszcze Putrament z Pikturną i Mackiewicz z Odyńsami i Turno z Kwileckimi. Polacy mieli gorsze kłótnie z Litwą niż Soplica z Horeszką. A gdy królowa Jadwiga brała to na rozum, to bez sądów się to kończyło. Najlepsza sytuacja jest wtedy, gdy któraś ze stron ma pannę lub wdowę na wydaniu. Tak łatwiej dojść do kompromisu. Jednak najdłuższe procesy są z duchowieństwem katolickim i krewnymi. Wtedy nie da się tego zakończyć małżeństwem. Dlatego właśnie Lachy z Ruskimi trwają w sporach, bo są przecież potomkami dwóch braci, Lecha i Rusa. Dlatego między Litwą i Krzyżakami ciągnęło się tak wiele procesów, aż do czasu zwycięstwa Jagiełły. Sławny jest też proces Rymszów z dominikanami, który zwyciężył pełnomocnik prawny klasztoru ksiądz Dymsza. Stąd powstało przysłowie, że większy Pan Bóg niż pan Rymsza. A ja dodam, że pewnie lepszy jest miód od Scyzoryka. – Napił się.
– Prawda – zgodził się ze wzruszeniem Gerwazy. – Dziwne rzeczy działy się w naszej Koronie i Litwie, które są podobne do dwojga małżonków. Co Bóg złączył, czart nie może rozdzielić. Ach, Protazeńku, widzę, że znów do nas zawitali mieszkańcy Korony. Dawniej z nimi służyłem. Dzielni byli z nich konfederaci. Gdyby mój pan Stolnik tego dożył. O, Jacku… Ale co będziemy płakać. Dziś znów Litwa połączy się z Koroną. Przecież doszło już do porozumienia i odprawienia pokuty.
– I przed rokiem był znak jakby z nieba dotyczący Zosi, o której rękę stara się Tadeusz.
– Teraz trzeba ją nazywać panną Zofią – przerwał mu Klucznik. – Jest już dorosłą kobietą, a nie małą dziewczynką, ma krew dygnitarską, a do tego to wnuczka Stolnika.
– To był proroczy znak, który widziałem na własne oczy – kontynuował Protazy. – Działo się to, gdy czeladź siedziała tu w święto i piła miód. Wtedy patrzyliśmy na poddasze, gdzie biły się dwa wróble. Ten młodszy miał szare podgardle, a drugi czarne. Walczyły na podwórku w kurzu. A słudzy, szepcząc między sobą, czarnego nazwali Horeszko, a drugiego Soplica. I gdy się zdarzało, że szary miał przewagę, to wołali: Niech żyje Soplica, pfe tchórze Horeszkowie. A gdy się sytuacja odwracała, to wzywali szarego do poprawy, by nie dał się magnatowi, bo to wstyd dla szlachcica. Ptaki walczyły, a my czekaliśmy, kto wygra i się śmialiśmy. Wtedy litością zdjęta Zosieńka podbiegła do wróbli i nakryła je dłońmi. Jeszcze się biły w jej rękach, tak były zawzięte. Kobiety patrzyły na nią i mówiły, że jej przeznaczeniem będzie pogodzić zwaśnione rodziny. A teraz widzę, że tak naprawdę się stało. Jednak wcześniej myślano o Hrabim, a nie o Tadeuszu.
– Na świecie dzieją się tak dziwne rzeczy, których nikt nie zrozumie – rzekł Klucznik. – Też opowiem panu pewną rzecz. Nie jest tak piękna jak ten znak, ale za to trudna do zrozumienia. Wiesz, że dawniej chętnie utopiłbym całą rodzinę Sopliców w łyżce wody. Ale Tadeusza od dziecka lubiłem. Zauważyłem, że gdy z chłopcami się bił, to zawsze zwyciężał. Dlatego, kiedy tylko zjawiał się na zamku, namawiałem go do trudnych wyczynów. Zawsze mu się udawało. Czy pozbyć się gołębi z wieży, czy oberwać jemiołę z dębu, czy okraść gniazdo wrony znajdujące się na najwyższej sośnie. Wszystko umiał. Myślałem o tym, że urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Żałowałem tylko, że był Soplicą. Kto by pomyślał, że zostanie mężem panny Zofii, mojej pani, i że go powitam jako dziedzica zamku.
Przerwali rozmowę i w zadumie popijali miód. Słychać było jeszcze czasami:
– Tak, tak, panie Gerwazy.
– Tak, tak, panie Protazy.
Za starcami znajdowała się kuchnia, z której buchał dym. W nim błysnęła szlafmyca kuchmistrza. To Wojski przysłuchiwał się ich rozmowie. W końcu podał im spodek z biszkoptami i rzekł:
– Przygryźcie sobie do miodu, a ja wam opowiem ciekawą historię o sporze, który miał zakończyć się krwawą bitwą, gdy w nalibockich lasach Rejtan zrobił żart księciu Denassów tak, że omal nie przypłacił tego życiem. Ja ich pogodziłem i to wam opowiem.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Jak zwykle była to dla mnie czysta przyjemność i chwila relaksu 🙂
Dziękuję <3
Kocham Pana Tadeusza, takim jaki był. Sądzę, że w formie normalnej książki, nie byłby tak piękny..
Trudno jest uchwycić w pełni to, jak jest napisany w oryginale 🙂
Ta wersja może bardziej trafić do uczniów niż proza.
Też mi się tak wydaje 😉
Czytać Mickiewicza spod Twojej ręki to wielka przyjemność 🙂
Dziękuję 😉 Miło mi.
Dawno nie czytałam, teraz chętnie wróciłam do Twoich streszczeń 🙂 Bardzo przyjemna lektura! 🙂
Dziękuję 😉 Choć to trochę zbyt długie jak na streszczenie.
Zakażdym razem mnie zaskakujesz,jużkiedyśwspominałam, żePana Tadeusza nieomal znamnapamięć, alecałkiem inaczej czyta się go prozą.Czad!
Dziękuję 😀
Uwielbiam „Pana Tadeusza” ! Właśnie dlatego, że pisany wierszem, proza to nie to samo
Zgadzam się 🙂 Jednak sądzę, że proza jest dla nas bardziej zrozumiała.
Jak zawsze czytam z przyjemnością 😉
Super 😀