Cóż są wasze małżeństwa, jeśli nie łańcuchy,
Które związują tylko ręce, a nie duchy?
Wierzaj: są oświadczenia, nawet bez wyznania;
Są obowiązki, nawet bez obowiązania!
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
Sędzia przerwał kłótnię, zapowiadając przybycie trzeciej pary narzeczonych. Rejenta nikt nie poznał. Dotąd chodził w polskich strojach, ale Telimena zmusiła go pod groźbą intercyzy pozbyć się kontusza. Rejent rad nierad musiał się ubrać we francuski, który frak odebrał mu pół duszy. Szedł jakby połknął kij. Nie ośmielał się nawet rozglądać, ale było po nim widać, że przechodzi męki. Nie wiedział, jak się ukłonić i co zrobić z rękami. A przecież tak lubił gestykulować. Chciał wsadzić dłonie za pas, ale jedynie pogłaskał się po brzuchu. Zarumienił się, dostrzegając swój błąd, po czym schował ręce do jedynej kieszeni fraka.
Gdy szedł, towarzyszyły mu szepty i drwiny. Wszyscy widzieli, że wstydzi się swojego fraka, jakby zakładając go, zrobił coś złego. Zadrżał ze strachu, napotykając wzrokiem Maćka. Do tej pory żyli w przyjaźni, ale teraz stary szlachcic spojrzał na niego ostro. Rejent zbladł i zaczął zapinać guziki, jakby się obawiał, że mężczyzna wzrokiem zedrze z niego ubranie.
– Głupi! Głupi! – rzekł Maciek. Zgorszony strojem Rejtana, wstał od stołu i wyszedł bez pożegnania. Potem wsiadł na konia i wrócił do swojego zaścianka.
W tym czasie piękna Telimena roztaczała wokół siebie blask swojej urody. Od stóp do głów była ubrana według najnowszej mody. Na próżno pisać o jej stroju. Pióro nie potrafiłoby tego uchwycić. Tu jakieś tiule, ptyfenie, tam kaszmiry i perły. Do tego różane i żywe spojrzenie.
Rozpoznał ją Hrabia. Zerwał się od stołu zaskoczony i zaczął szukać swojej szpady.
– To ty? Czy mnie wzrok myli? – zawołał. – W mojej obecności trzymasz obcą rękę? Niewierna istoto. I nie ukryjesz się ze wstydu? Tyle znaczy twoja przysięga? O, jaki byłem naiwny. Po co nosiłem te wstęgi? Biada mojemu rywalowi. Po moim trupie stanie u ołtarza.
Goście podnieśli się z miejsc, a Rejent zmieszał. Podkomorzy już spieszył, by pogodzić rywali, ale Telimena wzięła Hrabiego na stronę.
– Rejent jeszcze mnie nie poślubił – szepnęła. – Jeśli już pan przeszkadza, to proszę odpowiedzieć i to zaraz. Czy mnie kochasz, czy może już nie? I czy byłbyś w stanie jeszcze dziś się ze mą ożenić?… Jeśli tak, to zostawię Rejenta.
– O, niezrozumiała dla mnie kobieto! – rzekł Hrabia. – Dawniej zdawałaś mi się poezją, dziś okazuje się, że jesteś prozaiczna. Czym jest wasze małżeństwo, jeśli nie łańcuchem, który będzie więził ręce, ale nie złączy dusz. Wierz mi, że pewne oświadczenia nie potrzebują słów, a pewne obowiązki – mocy prawnej. Jeśli dwa serca naprawdę pałają do siebie uczuciem, to na dwóch końcach świata rozmawiają jak gwiazdy drżącymi promieniami. Może dlatego ziemia wciąż biegnie do słońca i księżyca, bo wciąż na siebie patrzą i chcą jak najkrótszą drogą dotrzeć do siebie, ale nie mogą.
– Wystarczy – przerwała. – Nie jestem planetą, Hrabio. Już rozumiem, nie musisz pleść tych bzdur. Teraz tylko ostrzegam, że jeśli spróbujesz przerwać mój ślub, to przyskoczę do ciebie z tymi paznokciami i…
– Nie zakłócę pani szczęścia – przerwał jej Hrabia.
W jego oczach zalśnił smutek i pogarda. Odwrócił wzrok, a potem zwrócił się ku Podkomorzance, by ukarać niewierną kochankę.
Wojski chciał pogodzić młodzieńców dobrym przykładem. Wrócił zatem do opowieści o dziku, Rejtanie i księciu Denassów 1. Jednak goście zjedli lody i wyszli na dziedziniec, by nieco się ochłodzić. Tam chłopi kończyli swoją ucztę. Krążyły dzbany miodu, a muzycy przygotowywali się i zapraszali do tańców.
Szukano Tadeusza, a ten po drugiej stronie coś szeptał swojej narzeczonej.
– Zofio! Muszę omówić z tobą ważną sprawę. Pytałem o to już stryja i nie zaprzeczył. Większość wiosek, które mam posiadać, według prawa należą do ciebie, więc ci chłopi są twoimi poddanymi. Dlatego nie ośmielę się nimi rozporządzać bez twojej woli. Teraz gdy odzyskaliśmy kochaną Ojczyznę, co ci wieśniacy zyskają, poza tym, że będą mieli innego pana? Prawda, że rządzono nimi łaskawie. Jednak tylko Bóg wie, kto im przypadnie jako pan po mojej śmierci. Jestem żołnierzem, oboje jesteśmy śmiertelni, a jako człowiek boję się swoich kaprysów. Dlatego będzie lepiej, jeśli wyrzeknę się swoje władzy, a ich los oddam pod opiekę prawa. Sami jesteśmy wolni, więc i im dajmy wolność. Ofiarujmy im w dziedzictwo to, że będą posiadać ziemię, na której się urodzili, pracują, żywią się i bogacą. Jednak to zmniejszy nasz dochód. Będziemy żyć skromnie. Ja już do tego się przyzwyczaiłem za młodu. Ale ty, Zofio, pochodzisz z wysokiego rodu i spędziłaś dzieciństwo w stolicy. Czy zgadzasz się na to, by żyć na wsi jako ziemianka?
– Jestem kobietą – powiedziała skromnie Zosia. – I nie do mnie należy rządzenie. Przecież to pan będzie mężem. Jestem za młoda, by doradzać. Co pan postanowi, zgadzam się na to całym sercem. A jeśli, uwalniając chłopców, staniesz się ubogi, to mojemu sercu będziesz droższy. Niewiele wiem o moim rodzie i o to nie dbam. Przypomnę tylko, że byłam ubogą sierotą. Soplicowie przybrali mnie za córkę. W ich domu się wychowałam i zostałam wydana za mąż. Nie boję się wsi i bardzo ją lubię. Za to w mieście dawno żyłam, a bardziej niż Petersburg wolę moje ptactwo. Jeśli czasami zatęskniłam do ludzi i zabaw, to za dziecięcych lat. Teraz miasto mnie nudzi, o czym przekonałam się podczas krótkiego pobytu zimą w Wilnie. Tęskniłam wtedy do Soplicowa. Jestem urodzona do wiejskiego życia. Nie boję się pracy, bo jestem młoda i zdrowa. Zobaczysz, że szybko nauczę się zarządzać gospodarstwem.
Gdy Zosia jeszcze mówiła, podszedł do niej niezadowolony Gerwazy.
– Słyszałem, jak Sędzia mówił o tej wolności i nie pojmuję, co się dzieje w majątkach ziemskich – rzekł. – Obawiam się, że to jakaś niemiecka rzecz. W końcu wolność należy się szlachcie, a nie chłopom. To prawda, że wszyscy pochodzimy od Adama. Jednak słyszałem, że przodkiem chłopów był Cham, Żydów Jafet, a szlachty Sem. Dlatego jako najstarsi panujemy nad tamtymi. Ale proboszcz inaczej mówił z ambony… Mówił, że tak było w Starym Testamencie. A Chrystus pochodzący z królów urodził się w chłopskiej stajni między Żydami, więc odtąd wszystkie stany są sobie równe. Zatem niech tak będzie, skoro inaczej nie można. Zwłaszcza że słyszę, że moja pani się na to zgadza. Ona rozkazuje, a ja słucham. Do niej należy władza. Tylko nie dajmy im wolności jak za Moskali. Pan Karp wyswobodził chłopów, a Moskale nałożyli na nich potrójny podatek. Dlatego radzę, by według starego zwyczaju nadać chłopom tytuł szlachecki i nasz herb. Pani jednym wioskom da Półkozicę, a pan Soplica drugim Leliwę. Wtedy Rębajło też uzna ich za równych, a sejm to potwierdzi. A pan niech się nie boi o to, że pani zubożeje przez to oddanie ziem. Nie pozwolę, by pracowała w gospodarstwie. Znam na to sposób. W zamku jest skrzynia z naczyniami stołowymi Horeszków, a do tego sygnety, kity, rzędy i inne cenne przedmioty. Ukryłem ją w ziemi przed grabieżą przez Skarbczyka Stolnika. Panna Zofia jako dziedziczka je otrzyma. Strzegłem tej skrzyni jak oka w głowie przed Moskalami i Soplicami. Mam też własny wór z talarami, które zbierałem za służbę i otrzymałem jako dary. Wcześniej chciałem je wykorzystać do naprawy murów, ale teraz widzę, że nowemu gospodarstwu bardziej się przydadzą. Panie Soplico, wprowadzam się do ciebie i będę żył u mej pani, a także opiekował się trzecim pokoleniem Horeszków i przygotowywał do Scyzoryka, jeśli urodzi się syn. A to pewne, że będzie syn, bo podczas wojny zawsze rodzą się synowie.
Gdy Gerwazy skończył, zjawił się Protazy, wyciągnął z zanadrza panegiryk pochwalny na dwa i pół arkusza. Został napisany przez młodego oficera, który zasłynął w stolicy ze swoich od. Potem poszedł do wojska, ale tam też często pisał wiersze. Woźny przeczytał ich ze trzysta, aż doszedł do miejsca, w którym bóg małżeństwa ścierał się z bogiem wojny i zamierzał go pokonać. Wtedy Tadeusz i Zofia zaklaskali. Zdawało się, że chwalą piękną poezję, a w rzeczywistości nie chcieli dłużej tego słuchać.
Z rozkazu Sędziego ksiądz wszedł na stół i ogłosił chłopom wolę młodego Soplicy. Gdy ci to usłyszeli, przystąpili do swojego pana i padli do nóg pani. Pełni wzruszenia życzyli im zdrowia.
– Zdrowie współobywateli, Polaków – krzyknął Tadeusz.
– Zdrowie ludu – dodał Dąbrowski.
– Wiwat wodzowie, wojsko! Wiwat lud i wszystkie stany! – wykrzyknął lud.
Grzmiały kolejne wiwaty i zdrowia.
1 „Historia sporu Rejenta z ksiażęciem De Nassau, przez Wojskiego niedoprowadzona do końca, wiadoma jest z tradycji. Umieszczamy koniec jej kwoli ciekawemu czytelnikowi. Rejtan, obruszony przechwałkami książęcia De Nassau, stanął obok niego na przesmyku. Właśnie ogromny odyniec, rozjuszony strzałami i szczwalnią, leciał na przesmyk. Rejtan wyrywa książęciu z rąk strzelbę, swoją ciska o ziemię, a ująwszy oszczep i podając drugi Niemcowi: «Teraz, rzekł, obaczym, kto lepiej robi spisą». Już odyniec wpadał, kiedy Wojski Hreczecha, opodal stojący, trafnym strzałem zwierza powalił. Panowie zrazu gniewali się; potem pogodzili się i hojnie wynagrodzili Hreczechę” [przyp. przytoczony z: Mickiewicz A.: Pan Tadeusz. Książka i Wiedza, Warszawa 1950].
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
W sumie zawsze jakoś wolałam Telimenę od Zosi. Taka zadziorna kobieta z pazurem – doskonale wiedziała, czego chce 😉
To ja wręcz przeciwnie, a szczególnie po tej scenie.
Lubię czasem przeczytać coś innego 😉 bardzo fajnie się czytało 🙂 super zdjęcie 🙂
Dziękuję 🙂
Własnie zdałam sobie sprawę, ze jesteś jedną nicią łączącą mnie z prozą, z którą miałam częste spotkania w czasach szkolnych…
Dziękuję za miłe słowa 😉 Bardzo się cieszę
wiwat lud i wszystkie stany – ach, kiedyś to była w narodzi wspólnota
Może znów będzie, jeśli o to zadbamy 🙂
Cóż małżeństwo to jest zobowiązanie, ale chyba miłe? Dlaczego ludzie tak osądzają ,że łańcuchy to nie wiem 🙂 Coś im chyba poszło nie tak w tych małżeństwach…
No właśnie 😀 Prawdziwe małżeństwo to cudowna więź, a nie żadne łańcuchy.
Ech, czy ja wiem, czy w ogóle da się porównywać Telimenę z Zosią… Ta pierwsza jest bardzo demonizowana, natomiast druga za bardzo uwznioślana. A wydaje mi się, że są po prostu inne – Zosia to przecież niedoświadczona i nieopierzona młódka, a Telimena jest dojrzałą, świadomą swoich zalet kobietą. Nie powiedziałabym, że któraś z nich jest “gorsza”, raczej są po prostu diametralnie inne.
Są inne, ale Telimena przez to, że właśnie jest dojrzalsza powinna też wykazywać się większą dojrzałością, a nie zmieniać narzeczonego jakby ten w ogóle nie miał żadnych uczuć.