Chciałem pominąć, ptak małego lotu,
Pominąć strefy ulewy i grzmotu,
I szukać tylko cienia i pogody:
Wieki dzieciństwa, domowe zagrody…
Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz
O tym myśleć na paryskim bruku, gdy uszy są wypełnione stukaniem, przekleństwami i kłamstwami? Pełne zamiarów powziętych w niewłaściwym czasie, spóźnionych żalów, długotrwałych kłótni? Biada nam, że uciekliśmy z kraju, gdy nastąpił trudny czas. Gdziekolwiek zrobiliśmy krok, szedł za nami lęk. W każdym sąsiedzie znajdowaliśmy wroga, a nas wiązano łańcuchami i kazano czym prędzej oddać ducha. Gdy świat nie słuchał naszych żali, gdy przerażała go nowina przychodzącą z Polski, gdy straże życzyły nam szybkiej śmierci, a wróg wabił jak grabarz, gdy nawet na niebie nie widzieliśmy nadziei… nic dziwnego, że wstręt wzbudzał w nas świat, ludzie i my sami tak, że traciliśmy rozum w cierpieniach, plując na siebie i żrąc się .
Chciałem nie zwracać uwagi na ulewę i grzmoty, ale szukać tylko pogody i cienia, kraju lat dziecięcych, domowego zacisza…
Jedynym szczęściem było to: wieczorną porą siadać z przyjaciółmi przy kominie i zamykać drzwi na hałas Europy, uciekać myślami do szczęśliwych czasów i marzyć o swojej krainie…
Ale nie potrafiliśmy myśleć o świeżo przelanej krwi, łzach płynących w Polsce i sławie, o której jeszcze nie słyszano. Nasz naród otrzymał takie katusze, że nawet Odwaga załamywała ręce, patrząc na jego męki.
Te pokolenia czarne od żałoby, to powietrze ciężkie od klątw – do tego nasza myśl nie chciała się zwrócić.
O Matko Polsko! Tak niedawno zostałaś złożona do grobu… Nie mam sił już mówić o tobie. Czyje usta ośmielą się powiedzieć, że znajdą urocze słowo, które rozczuli i zdejmie kamienne wieko z serc, które rozwiąże oczy i sprawi, że łzy długo wstrzymywane w końcu popłyną. Zanim się takie usta znajdą, przeminie wiek. Kiedyś… kiedy zamilkną ryki lwów, głosy trąby i złamią się szyki, kiedy nasze orły spadną do dawnego kraju Chrobrego. Najedzą się ciał, opłyną krwią i zwiną skrzydła na odpoczynek. Kiedy ostatni wróg zginie, umilknie jego krzyk boleści i ogłosi światu wolność, wtedy ozdobieni dębowym liściem, rzucą miecze, usiądą nasi rycerze i będą słuchać o przeszłości. Zapłaczą nad losem swoich ojców, ale te łzy ich nie zniesławią.
Dzisiaj dla nas, nieproszonych gości w świecie, w przeszłości i w przyszłości jest tylko jedna taka kraina, w której Polak odnajdzie swoje szczęście: kraj lat dziecięcych. Zawsze będzie czysty i święty jak pierwsze zakochanie. Niezaburzony wspomnieniem błędów. Niepodkopany złudzeniem nadziei i niezmieniony dalszą historią. Chętnie powitałbym te krainy, gdzie rzadko płakałem i nie odczuwałem gniewu.
Kraj dzieciństwa, gdzie człowiek biegł po świecie niczym po łące. Tam znał tylko miłe i piękne kwiaty, jadowite wyrzucał, i nawet na użyteczne nie patrzył. To był kraj szczęśliwy, ubogi, może i ciasny, ale własny. Tam wszystko należało do nas. Pamiętamy wszystko, co nas tam otaczało. Od lipy ze wspaniałą koroną, która dzieliła się swoim cieniem z dziećmi z całej wsi, aż do strumienia i kamieni. Każdy zakątek ziemi był nam znany po samą granicę, po domy sąsiadów. A jeśli nawet pojawił się Moskal, to zapamiętywaliśmy tylko jego piękny i błyszczący mundur, bo węża rozpoznalibyśmy po skórze.
Tylko mieszkańcy tych krajów są naszymi wiernymi przyjaciółmi i pewnymi sprzymierzeńcami. To tam została matka, bracia, nasi krewni i dobrzy sąsiedzi. Kogo z nich już nie ma? Jak czule się o nich mówiło.
Ile wspomnień, żalów po kraju, gdzie sługa bardziej przywiązany do pana niż w innych miejscach na świecie żona do męża. Gdzie żołnierz dłużej smucił się po stracie broni niż tu syn po ojcu. Tam bardziej szczerze płaczą po psie niż tu po bohaterze.
I wtedy przyjaciele pomagali rozmową, i do pieśni dorzucali słowa, pomocne niczym żurawie na zarośniętej wyspie na rzece, które wiosną przelatując nad zaklętym pałacem, usłyszały skargę zamkniętego chłopca. Każdy ptak dał mu jedno pióro, z których ten zrobił sobie skrzydła i wrócił do domu…
Gdybym mógł dożyć tego, że te księgi dostaną się do chat, gdzie wieśniaczki będą kręcić kołowrotki, jednocześnie śpiewając ulubione piosenki o dziewczynie lubiącej grać na skrzypcach tak, że aż gąski zgubiła, o pięknej sierotce, która wieczorem zaganiała ptactwo. Gdyby wzięły do rąk te księgi tak proste jak ich piosenki…
Za moich czasów podczas wiejskich zabaw czytano pieśń o Justynie albo opowieść o Wiesławie. Przy drewnianym stoliku ani pan włodarz, ani ekonom, ani sam gospodarz nie zabraniali nam czytać. Sami nawet słuchali i niejeden z nich młodszym tłumaczył trudniejsze rzeczy. Pochwalał piękno, wybaczał błędy. Młodzież zazdrościła poetom sławy, która wciąż rozbrzmiewa wśród pól i lasów. I dla których droższy nad wieniec laurowy był upleciony rękami wieśniaczki wianek z niebieskich bławatków i zielonej ruty…
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
świetne
Dzięki 🙂
EPILOG?! już?! za szybko!
Niestety to już koniec 🙂 Ale pojawią się kolejne lektury
Dobrze czytało się tą wersję ,, Pana Tadeusza”.
Miło mi to słyszeć 🙂
Nieraz zastanawiam się co ta książka ma w sobie, że jest tak uwielbiana. Ja nawet jej w całości nie czytałam
W szkole też się na tym zastanawiałam 🙂 Ale po przeczytaniu całości (i przełożeniu na prozę) już rozumiem ten zachwyt.
Uwielbiam ten rodzaj literatury, ale Pan Tadeusz to zdecydowanie nie jest coś dla mnie. Robiłam do niego kilka podejść, niestety za każdym razem podobał mi się coraz to mniej.
Mnie się spodobał dopiero za drugim razem 🙂 Ale rozumiem, że nie każdemu przypadnie do gustu.
Jak zawsze świetnie się czytało . Jestem zawiedziona, że to już koniec 🙁
Dziękuję 🙂 Cieszę się, że tak bardzo Ci się podobało.
wow, no i już epilog…
Też nie wierzę, że to już koniec 🙂
Ależ ten epilog jest piękny i trafny 🙂
Zgadzam się, jest piękny 😉
Świetny post, epilog bardzo krótki
Mickiewicz napisał taki krótki 🙂 Ja tylko przełożyłam.
Pięknie napisane aż czekam na ciąg dalszy.
Dziękuję, ale to już koniec opowieści 😉
Świetny epilog, zdecydowanie można się zaczytać i chciałoby się tak czytać dalej i dalej…
Dziękuję 😉 Mam nadzieję, że moje kolejne przekłady też Ci się spodobają
To już koniec? Super się czytało. 🙂
Niestety tak 😉 Ale będą kolejne teksty Mickiewicza.
Bardzo dziwny ale ciekawy tekst. Pozdrawiam serdecznie
Dzięki 🙂