Kilka lat przed wydarzeniami z książki Porzucony, który ocalał.
– Podaj maść z ziela kalendy i cenery – powiedziała mama.
Ariadna zaraz rzuciła się do słoiczków. Niemal intuicyjnie sięgnęła po największy, wyczerpany już w połowie – ta maść przydawała się najczęściej w ich wiosce. Nie musiała nawet sprawdzać zawartości, wiedziała dobrze, że to odpowiednie lekarstwo. Podała je Elinie, a ta posmarowała oczyszczoną ranę chłopca, by przyspieszyć jej gojenie. Był zaledwie jedną wiosnę młodszy od dziewczyny. Miał krótkie, brązowe włosy i był dosyć chuderlawy, ale stał się jej najlepszym przyjacielem niemal od narodzin.
Tego dnia bawili się razem w sadzie i Azyn postanowił wspiąć się na najwyższe gałęzie jabłoni, by zebrać owoce, które jeszcze tam czekały. Nie chciał drabiny ani pomocy. Stwierdził, że doskonale poradzi sobie sam. Tylko podkasał rękawy i zaczął się wspinać coraz wyżej i wyżej.
Dziewczyna oglądała jego wyczyn z dołu z odrobiną lęku o przyjaciela. Nieraz zdarzało się, że stawiał przed sobą zbyt trudne wyzwania, co nie zawsze kończyło się dobrze. Po opowieściach o Księciu, których wspólnie słuchali, pragnął stać się do niego podobny. Chciał tak jak on wsiąść na dorosłego konia, wziąć do ręki miecz, wyruszyć przeciwko Królowi Nocy i w końcu go pokonać, a potem przepędzić jak najdalej, by dłużej nie dręczył mieszkańców Rozuaru i Zalianii, dwóch krajów, w których rządził od dłuższego czasu.
– Może już zejdź – zaproponowała Ariadna.
Czuła coraz większy niepokój, a jej przyjaciel nie zatrzymał się ani na chwilę. Jedna gałąź złamała się pod jego ciężarem, ale dzięki pozostałym punktom zaczepiania nie spadł.
– Jestem blisko – odrzekł i wyciągnął rękę jak najwyżej, by sięgnąć po soczyste jabłko. – Jeszcze kawałek… Mam. – Podniósł wysoko nad głowę owoc, po czym rzucił go w wyciągnięte dłonie przyjaciółki. – Zbiorę resztę.
Przesunął się na lewo, a gałąź pod nim zatrzeszczała złowieszczo.
– Uważaj – przestrzegła go dziewczyna i włożyła jabłko do plecionego koszyka.
Udało mu się zerwać jeszcze osiem jabłek, zanim znów stanął na trzeszczącym konarze. Tym razem nie ostrzegał, ale po prostu wygiął się i w końcu złamał. Chłopak nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Zdołał jedynie wzmocnić uchwyt na gałęzi nad sobą i tak zawisnął bez możliwości znalezienia oparcia dla nóg.
– Azyn – zawołała Ariadna i już zaczęła szukać sposobu na to, by pomóc przyjacielowi bezpiecznie dostać się na ziemię. Nie było jednak czasu na to, by popędzić do domu po drabinę. Musiała znaleźć inny sposób, a nawet nie mogła wezwać brata, bo dzień wcześniej wyjechał.
Rozglądała się gorączkowo, aż w końcu wpadła na jedyny – słuszny jej zdaniem – pomysł i zaczęła się wspinać najszybciej jak potrafiła.
Chłopiec wymachiwał nogami, ale nie mógł natrafić na żadną gałąź. Wtem zauważył, że przyjaciółka zbliża się do niego, by mu pomóc. Dzięki temu nieco się uspokoił, choć myśl o tym, że może za chwilę przeżyje bliskie spotkanie z ziemią nie napawała go optymizmem.
Ariadna zatrzymała się obok Azyna i wyciągnęła do niego rękę.
– Złap się – powiedziała.
Zrobił to bez wahania, po czym pozwolił się pociągnąć w stronę bezpiecznego oparcia. Postawił pewnie nogi na konarach, rękami chwycił się innych i odetchnął z ulgą.
– Dziękuję – rzekł.
Dziewczyna odpowiedziała mu uśmiechem i wskazała głową w kierunku ziemi.
– Wracajmy na dół – zaproponowała, a Azyn nie zamierzał oponować.
Jednak wtedy jego wzrok padł na jeszcze jeden owoc. Znajdował się o wiele niżej niż pozostałe i był ukryty wśród liści tak, że z ziemi trudno byłoby go dostrzec.
– Tylko jedno jabłko – rzekł i zaraz ruszył w jego kierunku.
Dziewczyna chcąc nie chcąc, poszła za nim, by w razie czego znów go ocalić przed upadkiem.
Ledwo dotarł do owocu, sięgnął po niego i zerwał, zza liścia wyskoczyła na niego mała, żółta orsicza. Nagły ruch gałęzi nieco ją zdenerwował, a pojawienie się obcego jeszcze wzmogło to uczucie. Wysunęła żądło i zaczęła szukać potencjalnego zagrożenia. Wtem zauważyła długie, blade palce, więc poleciała w ich stronę i wbiła się swoim ostrzem w jeden.
– Ał! – krzyknął Azyn, a owoc spadł na trawę.
Wrzask zdenerwował owada, który znów podleciał bliżej i zaatakował drugą dłoń. Wystarczyło jedno ukłucie, by palce się rozwarły, a Azyn poleciał za jabłkiem. Uderzył w jedną gałąź po drodze, co pozbawiło go tchu, a potem padł na trawę z wysokości ponad dwóch jardów.
Przerażona Ariadna od razu zaczęła schodzić. Bała się, co mogło stać się z chłopakiem. Czy jeszcze żył? Starała się odpędzić czarne myśli, ale uczepiły się jej jak rzep kociego ogona. Jednak, gdy tylko zeszła, zobaczyła, że klatka piersiowa przyjaciela powoli się wznosi i opada. To dało jej nadzieję. Podeszła do niego i ostrożnie obróciła na plecy.
– Azyn?
Wziął głębszy oddech i próbował się uśmiechnąć, ale wtedy poczuł ból spowodowany upadkiem.
– Nie ruszaj się – poleciła mu Ariadna i pobieżnie sprawdziła jego stan.
Syknął, gdy tylko dotknęła jego lewej ręki.
– Mama będzie musiała to obejrzeć – stwierdziła. – Jesteś w stanie iść?
– Tak – rzekł i zaczął się podnosić.
Dziewczyna mu pomogła. Zaprowadziła go do domu i zaraz wezwała mamę, by obejrzała przyjaciela, a potem zajęła się jego obrażeniami.
– Daj bandaż – powiedziała Elina, gdy skończyła smarować maścią większą ranę na nodze, o którą zawadziła gałąź. – Postaraj się wypocząć i nie nadwyrężać ręki – poleciła chłopcu.
– Tak zrobię – obiecał.
– Na razie zostań u nas. Powiem twoim rodzicom, co się wydarzyło, a potem cię odprowadzę – powiedziała i wyszła.
Przyjaciele siedzieli w milczeniu przez dłuższy czas. Zdawali sobie sprawę, że ta wspinaczka mogła się skończyć o wiele gorzej, dlatego cieszyli się, że nie stało się nic poważniejszego.
– Sądzisz, że wyzdrowieję i będę mógł dołączyć do Księcia? – zapytał w końcu Azyn.
Ariadna uśmiechnęła się. Jak zwykle myślał tylko o tym, by dołączyć do wojska Księcia i stanąć razem z nim do walki przeciw Królowi Nocy, który uciskał swój lud. Wszyscy w Klodri – a w pewnie i w całym Rozuarze – wierzyli, że ta zmiana władzy wyjdzie im na dobrze. Przecież młodzieniec od lat dbał o swoich żołnierzy, żył w tych samych warunkach, co oni i starał się odzyskać władzę we własnym kraju, Zalianii. Również mieszkańcy Rozuaru mieli nadzieję, że nie zostawi ich kraju na pastwę złego króla, ale zadba także i o nich.
– Pewnie tak. Mama potrafi uzdrowić każdego – powiedziała dziewczyna. – Pojedziesz i zostaniesz jednym z najlepszych żołnierzy Księcia – mówiła z zapałem, choć w jej serce wkradło się ziarno smutku. Gdy przyjaciel wyjedzie, będzie się martwiła, czy wróci żyw. Jednak starała się nie dać tego po sobie poznać.
– To dobrze – odparł. – Zobaczysz, przepędzimy tego wilka daleko za wszystkie góry i morza.
Dziewczyna cieszyła się, że przyjaciel odzyskał dobry humor, bo od upadku wciąż był dosyć markotny. Jej też powróciła radość, gdy dowiedziała się, że Azyn niedługo wróci do zdrowia i znów ruszą ku przygodom w sadzie i lesie. A na razie wyruszyła w podróż marzeniami. Tak bardzo pragnęła kiedyś wybrać się razem z bratem do miast, które odwiedzał. Zobaczyć, jak mieszkają tamtejsi ludzie. Nie potrafiła wyobrazić sobie, jak mogą znosić ciasne przestrzenie bez rozległych łąk i pól. Jednak jeszcze większą nadzieję miała na spotkanie Księcia. Może i nie wzięłaby udziału w walce u jego boku, ale na pewno znalazłaby sposób na to, by mu pomóc. Przecież każda para rąk mogła mu się przydać w tych czasach, gdy coraz więcej osób wątpiło, że kiedykolwiek odzyska władzę. Niektórzy jednak, jak Ariadna, nie zamierzali porzucić tej nadziei i trzymali się jej kurczowo, bo właśnie od tego jednego człowieka zależało, czy ich własne życie w końcu stanie się lepsze.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Jabłko skusiło, zupełnie jak w Biblii – tak mi się skojarzyło 🙂 Dobrze, że ten upadek nie skończył się tragicznie
Dobre porównanie 😀 W sumie wyszło trochę biblijnie, tylko węża brakuje
Bardzo ciekawa historia, aż chce się jeszcze i jeszcze czytać 🙂
Świetnie 😀 Dziękuję
cenery nie znałam do tej pory – znajdę
Tę roślinę akurat wymyśliłam na potrzeby książki 😉
Takie książki czyta się pienie wieczorową porą, kiedy prawdziwa jesień za oknem a w domu jest ciepło, wtedy można w wyobraźni bezpiecznie przeżywać przygody bohaterów 🙂
Tak, to będzie odpowiednia pora 😀 Można przenieść się do wiosny, gdy wszystko kwitnie
,,mama potrafi uzdrowić każdego” jejku! Jakie słodkie to jest! I takie mega prawdziwe. Mamy zawsze znajdują złote środki zaradcze na największe bolączki. Najpierw ranki, potem złamania, potem serduszko i tak cały czas.
Dziękuję 😉 Mamy są naprawdę cudowne. Potrafią zdziałać wiele
Zmienił się wygląd bloga? Czy ja tak dawno tutaj nie zaglądałam? 😀
Zmienił się, zmienił 😀 I to całkiem sporo
Fajna opowieść, zresztą jak zawsze pozdrawiam
Dziękuję 😉
Bardzo przyjemnie czyta się Twoje oopowiadania. Lubię to!
Dziękuję 🙂
jeszcze większą nadzieję miała na spotkanie Księcia, a wiadomo – książąt nie spotyka się przydrożnych zagajnikach
Wszystko zależy od opowieści