Tak jak obiecałam Wam ostatnio, dziś opowiem Wam trochę o ćwiczeniach pisarskich. Każdy autor to trochę taki sportowiec. Bez względu na to, czy chce przebiec sprintem 100 metrów, przepłynąć kilka razy basen, wspiąć się na Mount Everest czy pokonać przeciwnika na ringu, musi się najpierw do tego przygotować, poświęcić czas na ćwiczenie i doskonalenie swojego warsztatu. Nie może spocząć na laurach, gdy napisze jeden, krótki tekst, bo to zaledwie spacerek, rozgrzewka przed tym, co go jeszcze czeka.
Wszystko jest trudne zanim stanie się łatwe.
~Johann Wolfgang von Goethe
Na początek dwa ważne ćwiczenia, o których każdy pisarz powinien pamiętać każdego dnia. Już o nich wspominałam. Pisanie i czytanie. Bez tego ani rusz. Czytanie to taka rozgrzewka dla mózgu, który zamienia tekst zapisany czarnym tuszem na sceny pełne barw, ruchu, wtedy postacie ożywają i wydaje się, że zamiast czytać, oglądamy film na wyłączność. Od tego też zaczyna się droga każdego pisarza. Druga sprawa to pisanie. Właśnie, pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Najlepiej każdego dnia. A ile? To już zależy od Ciebie. Możesz ustalić, że każdego wieczoru siadasz na dziesięć minut przed komputerem lub notesem i poświęcasz cały ten czas na pisanie. Nie zapiszesz pewnie wiele (sama czasami przez godzinę ledwo zapisałam parę słów, które czasem i tak kasowałam lub wykreślałam), ale na początek wystarczy. Potem przekonasz się, że pragnienie pisania pomoże Ci znaleźć więcej czasu.
Sama każdego dnia roboczego spędzam godzinę, czasem dwie na pisaniu. Postawiłam sobie jakiś czas temu cel, że podczas takiej sesji napiszę 4 strony i tak robię. Dzięki temu w ok. 3 miesiące można napisać całą książkę, jeśli nie zamierzmy stworzyć tzw. cegły. Potem czeka nas jeszcze praca nad tekstem, ale o tym będę szczegółowo pisać innym razem.
Czasami rzeczy stają się możliwe, jeśli chcesz tego wystarczająco mocno.
~autor nieznany
Przez lata pisania poznałam trochę ciekawych ćwiczeń i kilkoma chciałabym się z Wami dzisiaj podzielić. Jeśli będziecie chcieli to kiedyś opowiem Wam o nich trochę więcej (tu lub w formie podcastu). Część z nich znalazłam podczas przeglądanie poradników pisarskich, niektóre poznałam na warsztacie z self-publishingu na mojej uczelni, na inne natrafiłam na stronach i blogach. Wydają mi się na tyle popularne i znane wśród pisarzy, że trudno wskazać mi autora poszczególnych ćwiczeń. To musicie mi wybaczyć. Jeśli jednak sami wiecie, kto wpadł na dany pomysł, dajcie znać w komentarzu, a chętnie dopiszę autora 🙂
Strumień świadomości, czyli co Ci chodzi po głowie
Ten termin (strumień świadomości) usłyszałam na warsztatach, dlatego tak to ćwiczenie będziemy nazywać. To jedno z moich ulubionych ćwiczeń, które wykorzystuję przy tworzeniu pierwszej wersji książki i przyznaję, że często (tak na 99%) się sprawdza. Wyjątkiem są sytuacje, gdy moi bohaterowie milkną, scena staje w miejscu i już całkowicie nie wiem, jak ją ruszyć. Wtedy przydaje się chwila przerwy. Jednak wróćmy do ćwiczenia.
Na warsztatach wyglądało to tak, że prowadząca rzucała słowo-hasło, a my pisaliśmy o nim przez kolejne parę minut (przeważnie 5-10 min) bez przerwy. Najważniejsze w tym ćwiczeniu jest to, że się nie zastanawiasz nad niczym. Po prostu piszesz to, co Ci przyjdzie na myśl. Nawet jeśli skończy się na tym, że w kółko będziesz pisać to samo słowo, bo nic innego nie przyjdzie Ci do głowy. U nas wyglądało to różnie, ale przeważnie tekst miał swój sens, choć czasami trochę pokręcony. Nie martw się tym, co z tego wyjdzie. To tylko ćwiczenie, które ma pomóc Ci w rozpisaniu się lub pokonać blokadę pisarską.
Jeśli chcesz spróbować swoich sił, to mam dla Ciebie kilka słów: kwiat, zapach, pin. Weź do ręki długopis, notes (lub komputer, jeśli tak wolisz) i minutnik (wystarczy w telefonie). Nastaw go na pięć minut i bierz się do pisania, aż zadzwoni alarm. I tak stwórz po kolei trzy teksty (na każdy poświęcasz pięć minut, więc w sumie kwadrans). Możesz je zostawić lub potem nad nimi popracować i zrobić z nich ciekawe opowiadania.
Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka
To ćwiczenie pomaga w budowie bohatera i jego opisie. Najłatwiej napisać jest, że ktoś się boi. Trochę trudniej to opisać i na tym polega to zadanie. Lepiej jest stworzyć taki opis, w którym zagłębimy się w to, co przeżywa postać, niż pisać o tym wprost (choć pamiętajmy, by nie przesadzić w drugą stronę i nie opisywać każdego włoska na głowie bohatera, chyba że to ma znaczenie dla fabuły).
Przykład. Ból głowy. Można napisać o tym, że postać pociera skronie, łapie się za głowę, krzywi, zamyka mocno oczy, sięga do torby po tabletki. Może też się zgiąć, jeśli ból jest bardzo silny, syknąć lub w inny sposób wyrazić to, co się dzieje. Nad takim przykładem pracowaliśmy na zajęciach.
A teraz przykład z książki. Nieraz zdarzało się, że od redaktorki dostawałam krótki komentarz: opisz. I trzeba było czasami się nagłowić. Jednak wpadłam na ciekawy pomysł, jak sobie radzić z takimi sytuacjami. Po prostu postaw siebie na miejscu bohatera i spróbuj zrozumieć, co czuje w danej chwili. Dzięki temu powstał opis tego, co czuła Ariadna podczas spotkania ze swoją bestią oraz opis… zapachu anapeski. Redaktorka zaproponowała, bym się nad tym zastanowiła, więc podjęłam się zadania. Nie spodziewałam się, że można zmusić nos do czucia jakichś zapachów.
Zamieńmy się rolami
To też dosyć ciekawe ćwiczenie, w które trzeba zaangażować wyobraźnię i kreatywność. Chodzi tutaj o wejście w sposób myślenia innej osoby, zwierzęcia, czy nawet rzeczy. Przypomnij sobie swoją ostatnią wycieczkę, wakacje lub inne ważne i warte wspominania wydarzenie. Na potrzeby przykładu będę mówić o górach. Zamiast stać się wędrowcem, który zamierza zdobyć kolejny szczyt, wciel się w rolę drzewa, które to ogląda i patrzy na kolejne osoby. Może każdą z nich opisać, zastanowić się, dlaczego tak wędrują. Może patrzeć na te same osoby, które wracają po latach. Lub wciel się w rolę zwierzęcia, które przemyka w pobliżu szlaku i nagle spotyka człowieka, obserwuje go i ucieka lub podchodzi bliżej.
Niemal każdy tekst, który piszę, jest z perspektywy osoby, która nie jest mną. Jack, Ariadna, Fenyl i wszyscy inni. Choć to nie zwierzęta czy przedmioty, często bardzo różnią się ode mnie i najpierw muszę dobrze ich poznać, zanim w ogóle napiszę pierwsze zdanie, jakie wypowiedzą.
Kamieniu, co ty mi dasz?
A to akurat zabawa, jaką znalazłam kiedyś w jakiejś książce. Jest prosta i całkiem ciekawa. Po prostu wyobraź sobie, że podczas spaceru znajdujesz tajemniczy kamień. A potem opisz, jakie ma właściwości. Może dzięki niemu cofniesz się w czasie, odkryjesz coś nowego, spełnisz marzenia albo (jak to zwykle bywa w literaturze) wpakujesz się w niemałe kłopoty. Możliwości jest sporo. Trzeba tylko puścić wodze fantazji.
Oczywiście nie musi to być kamień. W książkach bohaterowie znajdują różne rzeczy, jak popularny pierścień w Hobbicie. Niby taki mały przedmiot, a stał się głównym elementem fabuły we Władcy pierścieni. Bez niego Frodo w ogóle nie wyruszyłby w podróż i nie przeżył tych wszystkich przygód.
A teraz przeniesiemy się do…
Mam dla Was jeszcze jedną propozycję. Tym razem polegającą na opisach. I nie, nie chodzi o takie, jakie znajdziemy w lekturach typu Nad Niemnem. Chodzi o prosty, ale jednocześnie dający pole dla wyobraźni, opis, który zaciekawi czytelnika, da mu szansę na to, by poznać nasz punkt widzenia.
Doskonały przykład tego zadania widziałam raz w pewnym filmie. Opowiadał o ludziach, którzy porwali sławnego pisarza i jego córkę, bo jeden z porywaczy chciał napisać książkę. W którymś momencie dziewczyna kazała porywaczowi wyobrazić sobie opisywane miejsce, poczuć je wszystkimi zmysłami. I właśnie to samo spróbujcie zrobić. Nie zawsze jest konieczny opis z pomocą wszystkich zmysłów. Czasami można opowiedzieć, jaki w dotyku jest dany przedmiot, jak pachnie potrawa, jak smakuje tajemnicze danie, co słychać podczas wyprawy przez las. Dajcie się prowadzić intuicji.
~~~~~
Gdy pisarza dopada niemoc i nie jest w stanie postawić nawet jednej literki, a co dopiero sklecić porządne zdanie, warto postawić na kilka ćwiczeń, które rozruszają umysł i pomogą mu na powrót wejść w świat, jaki stworzył. Dzięki nim się rozpisze i łatwiej będzie mu zasiąść do prawdziwego tworzenia. Nie zawsze jednak te ćwiczenia są konieczne. Czasami wystarczy po prostu siąść do rozpoczętego tekstu i napisać parę kolejnych stron. Chodzi po prostu o to, by żadnego dnia nie odpuszczać sobie pisania.
Które z ćwiczeń najbardziej Ci się spodobało? A może znasz inne?
~Aleksandra
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
“Wszystko jest trudne zanim stanie się łatwe.” – zgadzam się w 100& 😉
😀
Każdy początek jest trudny , później już będzie łatwiej .
To prawda 🙂 Na początku wszystko wydaje się trudne i niemożliwe
Super tekst, bardzo przydatny! 🙂 Będę do niego często zaglądać. 😉
Dziękuje 😉
Mądre bez dwóch zdań. ps czyżby zmiana szaty graficznej?
Dziękuje 😉 Tak, zmieniłam.
Cóż pisanie nie jest łatwe, oprócz talentu trzeba też pracować nad tym 🙂
Prawda 😉 Jak w każdym zawodzie i przy każdej pasji
Początki bywają trudne, ale z czasem wszystko jakoś lepiej się już układa 🙂
Prawda 🙂 Zawsze najtrudniejszy jest pierwszy krok
Ciekawy test. Też ostatnio usłyszałam o strumieniu świadomości, ale w innych okolicznościach. Byłaś na warsztatach z pisarstwa? Czytałaś poradniki dla początkujących autorów. Taka regularność wymaga samodyscypliny.
Na takich warsztatach nie byłam 🙂 Jestem typem samouka. Ale chętnie sięgałam po różne poradniki
Bardzo ciekawy tekst. Fajne ćwiczenia. Może zastosuje przy pisaniu na blogu 😉
Dziękuję 😉 Mogą się przydać
Ciekawy tekst i porady; chętnie przeczytam resztę z tej serii. Pisanie wydaje się nieraz być bułką z masłem, a to wcale nie taka prosta sprawa 😉
Trzeba mu poświęcić trochę czasu 🙂 Zwłaszcza gdy chcemy pisać dobrze.