Od razu udała się do karczmy, choć nie znosiła tam wchodzić. Jednak to tam najłatwiej i niezauważenie mogła porozmawiać z jednym z ludzi Onyksa. I nie chodziło o samych strażników. Za bardzo rzucali się w oczy i siedzieli tam jak dwa posągi ubrane w mundury i patrzące z wytęsknieniem na swoje kufle – na służbie mieli zakaz picia. Jednak poza nimi często w gospodzie siedział jeszcze jeden człowiek. Nie do końca strażnik, raczej łącznik między nią i dowódcą, a do tego ktoś, kto mógł ją niezauważenie do niego zaprowadzić. Nikt przecież nie powinien wiedzieć, że współpracowała z żołnierzami. Gdyby to wyszło na jaw, jej życie w Tenkrze zmieniłoby się na znacznie gorsze. Do tej pory udawało jej się to w miarę ukrywać, dzięki czemu ludzie traktowali ją w miarę normalnie – dopóki ktoś nie zauważył opierzonej twarzy.
Weszła do karczmy i niemal zaklęła, gdy poczuła te wszystkie unoszące się w powietrzu zapachy. Piwo lejące się strumieniami, smród ciał, mieszającą się woń jedzenia. To wszystko sprawiało, że niemal się zachwiała, ale zdołała utrzymać pion i podejść do jednego ze stolików. Tam, gdzie czekał jej łącznik.
Nie wyróżniał się, co było jego największą zaletą. Zwyczajny rzemieślnik, który na co dzień pracuje w swoim warsztacie przy drewnie, a teraz przybył do karczmy, by trochę wypocząć przed kolejnym zleceniem, jakie pewnie już na niego czeka. Siedział rozparty na ławie, a dużą dłoń zaciskał na swoim kuflu, jakby w obawie, że ktoś mu go odbierze. Miał na sobie zwyczajną koszulę przewiązaną pasem i ciemne spodnie. Ledwo podniósł głowę, gdy Selantia usiadła naprzeciw niego, a obok siebie położyła kosz z zakupami.
– Nowy stół czy naprawić szafę? – spytał na powitanie.
– Nie dzisiaj – powiedziała i zmusiła się uśmiechu. – Muszę porozmawiać.
– Rozumiem, ale jak widzisz odpoczywam. Przyjdź potem.
– Wolałabym teraz – upierała się. – Muszę mu coś przekazać.
Selantia wiedziała, że mężczyzna zrozumie, o czym mówi. Zawsze używali podobnych słów, dzięki czemu nikt postronny nie mógł domyślić się prawdy.
– I tak teraz nie mogę. Jest środek dnia, zbyt wiele osób kręci się w pobliżu. Zachowaj swój podarek do wieczora, to cię zaprowadzę.
Mruknęła parę nieprzyjemnych słów pod nosem.
– Niech będzie, ale nie licz na to, że zapłacę ci wiele za pomoc – rzuciła, po czym wstała.
Zgarnęła swój kosz i wyszła, zanim udusiła się od tych wszystkich zapachów. Potrzebowała powietrza. Gdy tylko znalazła się na zewnątrz wzięła głęboki oddech i ucieszyła się tym, że nie czuje już karczmy, choć w mieście też nie brakowało takich mieszanek, czego jej nos nie umiał wytrzymać. Ale do tego już zdołała się przyzwyczaić.
Co miała ze sobą począć przez kolejne pół dnia? Spojrzała na swój kosz. Pora przygotować obiad, stwierdziła i udała się w drogę powrotną do domu.
Po drodze chciała jeszcze sprawdzić, jak miewa się jej więzień, ale w końcu zrezygnowała – nie zamierzała ryzykować, że przypadkiem jej ucieknie. Zostawiła go w swojej kryjówce, skąd nie mógł się wydostać. A przynajmniej taką miała nadzieję. Zwykle dosyć szybko zabierała swoich jeńców i przyprowadzała do dowódcy. Teraz zapowiadał się trudniejszy czas.
Weszła po schodach i zniknęła w swoim domu. Tam w końcu mogła pozbyć się chusty, która tylko jej przeszkadzała. Rozmasowała uszy, a potem zabrała się za zrobienie zupy warzywnej. Jednak podczas przygotowywania posiłku jej myśli cały czas wracały do więźnia i tego, jak się miewa. W połowie westchnęła, założyła z powrotem chustę i wyszła na ulicę. Udało jej się przemknąć do wybranej wcześniej kryjówki, by sprawdzić, czy jej więzień wciąż tam jest.
Jak mogła się domyślić, już go tam nie było. Tak, tego żołnierza trudno byłoby pozbawić przytomności na dłuższy czas. Westchnęła. Zatem nic nie będzie z uczty… Odwróciła się i już zamierzała wrócić do siebie, gdy ujrzała tego żołnierza. Stał na końcu zaułka i nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z tego, co się wydarzyło. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, gdy do niej podchodził. Mogłaby uciec, ale wiedziała, że szybko ją dogoni i odkryje, kto skrywa się pod chustą.
– I gdzie twój syn? – rzucił gniewnie żołnierz.
– Nie znalazłam go wciąż, panie – spuściła pokornie głowę.
– Nie igraj ze mną. Co to miało znaczyć?
– Nie wiem, o czym mówisz, panie. Ktoś na ciebie napadł. Uciekłam, bo się przestraszyłam. – Zadbała o to, by jej głos stał się bardziej płaczliwy. – Cieszę się, że nic poważnego ci nie zrobili.
Czuła, że jej nie ufał, ale nie potrafił też w pełni się na nią gniewać. Nie wróciłaby przecież, gdyby miała coś na sumieniu.
– Co się wydarzyło? – zapytał, ale już spokojniejszym tonem.
Opowiedziała mu na prędko wymyśloną historię, o tym, że zjawiło się dwóch rzezimieszków, którzy się na niego rzucili. Sama zdołała uciec, ale z przerażenia nie wezwała nawet pomocy. Gdy się otrząsnęła, wróciła, by sprawdzić, czy jeszcze żyje. Widać było, że żołnierz nie wiedział, co powinien o tym myśleć. Możliwe, że kobieta mówiła prawdę, ale równie dobrze mogła świetnie kłamać?
– Tutaj jesteś, wszędzie cię szukam – wtem za nią pojawił się znajomy głos.
Renau podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu, po czym zwrócił się do żołnierza:
– Coś się wydarzyło?
Używał swojego pogodnego tonu, który jeszcze bardziej zdezorientował mężczyznę.
– Napadnięto nas, ale nic poważnego nam się nie stało.
– To świetnie. Nie wiem, jakby przeżył to, że ktoś skrzywdził moją siostrę.
Siostrę, prychnęła w myślach. Poznali się dopiero w Tenkrze i tutaj zaczęła się ich przyjaźń. Choć musiała przyznać, traktowała trochę Renau jak swojego brata.
– Dosyć szybko uciekli – rzekł mężczyzna.
– To dobrze, dobrze – odparł handlarz. – Jeśli nie masz nic przeciwko, panie, to zabiorę moją siostrę do domu. W takich zaułkach łatwo stać się ofiarą ludzi złej woli.
Wyprowadził ją na ruchliwą ulicę, a żołnierza pozostawili za sobą z masą pytań i bez odpowiedzi.
– Radziłam sobie – mruknęła, gdy zbliżali się do jej domu. Domu, który otrzymała od swojego dowódcy. Dzięki temu nie musiała za niego płacić. Król Nocy o to dbał, by takie drobnostki nie rozpraszały jego szpiegów.
– Widziałem. Omal nie zdarł ci chusty z głowy. A co wtedy? Wciąż dziwię się, że chodzisz po ulicach w świetle dnia. Powinnaś unikać ludzi – mówił z reprymendą w głosie. – Zależy mi na twoim bezpieczeństwie.
Zrzuciła sobie jego rękę z ramienia.
– Selantio – rzekł czule i sięgnął po sakwę, którą dopiero teraz u niego zauważyła. – Podobno brakuje ci czegoś do obiadu. – Podał jej ciężki wór, w którym wyczuła zapach mięsa.
– Nie mogę tego przyjąć. – Odsunęła się o krok.
– Musisz. Przygotujesz je i w ramach zapłaty przyniesiesz mi część. Nic więcej nie chcę.
Wahała się tylko chwilę, bo jej żołądek aż nadto przekonywał ją, że powinna przyjąć tak hojny podarunek.
– Dziękuję – powiedziała.
– A swoim więźniem się nie przejmuj. Z tego, co wiem, jeszcze nie wyjeżdża, więc będziesz miała okazję, by go schwytać. W razie czego mogę ci pomóc.
– Przemyślę to. – Już miała wejść, ale Renau jeszcze ją zatrzymał.
– I, Selantio, uważaj na siebie. Nie wiem, czy zawsze zjawię się na czas, by ci pomóc. – Mrugnął do niej i poszedł w stronę targu.
Prychnęła jak kotka i zatrzasnęła za sobą drzwi. Już napływała jej ślinka do ust na myśl o tym, że zakosztuje znów mięsa. Od paru tygodni nie miała w ustach ani kawałka – nie licząc myszy, którą dorwała w swojej kuchni. Już nie mogła się doczekać, by go spróbować.
Od razu wzięła się do pracy. Dokończyła krojenie warzyw, ale do garnka wpierw wrzuciła mięso, by oddało jak najwięcej smaku jej zupie. Potem zamierzała je upiec w przyprawach. Zostało jej przecież jeszcze trochę periepu, a na półce stało kilka słoiczków z innymi ziołami. Nie mogła się doczekać tych smaków.
A łącznikiem też nie zamierzała się przejmować. Skoro nie chciał znaleźć dla niej czasu wcześniej, to po części była to jego wina, że więzień uciekł. Następnym razem kobieta zamierzała być bardziej uparta, a w razie potrzeby wezwać Renau. Jemu łącznik na pewno się nie sprzeciwi. Uśmiechnęła się i wróciła do przyrządzania zupy.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Bardzo lubię Twój sposób prowadzenia narracji. Czuć, że masz pasję do pisania!
Dziękuje 😉
Uwielbiam Twoje artykuły. Zawsze mnie przenoszą w zupełnie inne miejsce i czuję się jakbym to ja występowała w Twoich opowieściach. Fajnie tak od czasu do czasu oderwać się od rzeczywistości.
Dziękuję 😉 Sama lubię pisać i przenosić się w te światy
Twoje opowiadania wciągają. Już jestem ciekawa jak potoczą się losy opierzonej.
Dziękuję 😉 Juz nad nimi myśle 😉
Taki tekst pozwala calkowicie oderwac sie od rzeczywistosci 🙂 Dziekuje, bylo mi to potrzebne. Pozdrawiam serdecznie!
Miło mi 😉 Bardzo cieszę się, że tekst Ci pomógł i zaciekawił.
Czytając poczułam się zupełnie tak, jakbym tam była.
Dziękuję 😉 Cieszę się, że tak wciągnęła Cię opowieść
I że jak koniec .. tak po prostu wróciła do przyrządzenia zupy 🙁 – a ja chcę dalej …
Spokojnie, spokojnie 😀 Pracuję nad dalszym ciągiem
Świetnie się czyta….szkoda,że mam tak mało czasu na czytanie…:-(
Też żałuję, że doba jest tak krótka, a powstaje i powstało tak wiele cudownych książek.