Zgodnie z poleceniem Rekana schroniłem się w kajucie, ale nie na długo. Miał wcześniej rację. Pragnąłem przygód i nie mogłem siedzieć bezczynnie, gdy pozostali zamierzali stoczyć walkę z łowcami skarbów. Nie zastanawiałem się nawet, czy będzie to bezpieczne i czy jestem odpowiednią osobą, by ruszać do walki z nieznanym przeciwnikiem. Po prostu wyszedłem na pokład, gdzie marynarze biegali w te i z powrotem zgodnie z rozkazami Seffina, który teraz stanął przy sterze. Rozwijali żagle, by nabrać prędkości, a dodatkowo z burt wysunęły się wiosła. Część załogi już ostrzyła swoje miecze i przygotowywała rewolwery w oczekiwaniu na pierwszy atak.
– Czy nie miałeś siedzieć w kajucie? – warknął za mną Rekan.
W całym tym harmidrze nawet nie zauważyłem, gdy zjawił się obok.
– Wracaj tam i nie wychodź, aż dam ci znak.
– Mogę się przydać – powiedziałem.
– Potrafisz strzelać lub wywijać mieczem tak, by nie skrócić siebie o głowę? Nie? To wracaj do kajuty.
Huk z działa armatniego uniemożliwił mi odpowiedź.
– Nie wydałem rozkazu. Kto tam taki nadgorliwy?! – warknął z mostka Seffin.
– Nie mam czasu, by cię pilnować. Wracaj do siebie, jeśli cenisz swoje życie – rzucił Rekan i podbiegł do burty.
Nie muszę chyba mówić, że tego nie zrobiłem. Naprawdę chciałem się na coś przydać, ale nie potrafiłem się w tym wszystkim odnaleźć. Chyba nie byłem aż tak bardzo żądny przygód, jak mi się wydawało.
– Właź na górę – usłyszałem za sobą krzyk Seffina.
Nie wiedziałem, czy mówi do mnie, czy do kogoś innego, ale i tak wbiegłem po schodach na mostek kapitański. Gdy znalazłem się na górze, zobaczyłem statek, przed którym próbowaliśmy uciec. Nie wyglądał groźnie. Co więcej, wyglądał, jakby wystarczył jeden nasz strzał, by zatonął. Dlaczego nie atakowaliśmy?
– Nie pozwól się zwieść pozorom – rzekł kapitan, jakby czytał mi w myślach. – Już raz dałem się nabrać i wybili mi pół załogi. A moja Mewa ledwo to przeżyła. Lepiej ich zgubić, zanim się do nas zbliżą i rozpoczną abordaż.
– Są piratami? – spytałem, choć nie dostrzegłem czarnej flagi z kośćmi.
– Można tak to ująć. To najgorsze kreatury na tych wodach. Zawsze wydaje im się, że doprowadzimy ich do wyspy i pozwolimy ograbić jej bogactwa. Po moim trupie. – Warknął i zakręcił sterem.
Nie byłem na to przygotowany i znalazłem się na podłodze.
– Wstawaj! Nie ma czasu na odpoczynek, skoro opuściłeś swoją koję!
Wywrzaskiwane polecenia Seffina jakoś nieszczególnie podnosiły mnie na duchu. W końcu wstałem i na wszelki wypadek trzymałem się poręczy.
– Skąd wiedzą, że płyniemy do Krainy Szeptów?
– Bo znają moja łajbę. A ja prawie nigdzie indziej nie pływam.
Odkrywałem coraz to ciekawsze rzeczy na temat załogi, z którą wybrałem się w drogę. Zastanawiałem się jedynie, czy powinienem o coś jeszcze dopytywać, czy lepiej będzie jednak już zapomnieć o pytaniach.
Potężny wstrząs poruszył statek.
– Co to było? – spytałem.
– Panie kapitanie, oberwaliśmy – zawołał z dołu Treven.
– Niech Rekan się tym zajmie – krzyknął Seffin.
– Kazał wezwać pana.
Kapitan zaklął siarczyście pod nosem.
– Trzymaj ster – rzucił do mnie.
– Ale ja nigdy…
– Trzymaj kurs, nie puszczaj, Rekan cię zmieni.
Nie dodał ani słowa, ale zeskoczył na dół, jakby miał o połowę lat mniej i pobiegł pod pokład, by zająć się dziurą. Moje dłonie zacisnęły się na sterze. Jedyne, nad czym potrafiłem panować, to był koń. I do tego pojedynczy. Nigdy nie powoziłem, a teraz miałem utrzymać kurs ogromną drewnianą łajbą, gdy wszystko wokół zdawało się walić. Do tego, gdy obejrzałem się przez ramię, dostrzegłem, że wrogi statek jest bliżej niż wcześniej.
Wtem zgodnie z obietnicą Rekan zjawił się na mostku i odepchnął mnie od steru.
– Miałeś siedzieć w kajucie – mruknął tylko na powitanie, a potem zagwizdał inaczej niż do tej pory. Brzmiało to jak rozkaz do ataku. – Bielan ich przepędzi.
– Nie mogłeś tego wcześniej zrobić?
Marynarz rzucił mi mało przychylne spojrzenie.
– Bielan nie jest nieśmiertelny. Co więcej, jeśli go zranią, nie jesteśmy w stanie mu pomóc. Pójdzie na dno, jeśli rana będzie zbyt poważna, a nie zdoła dopłynąć do wyspy. Jest naszą ostatnią pomocą, jeśli chodzi o walkę.
– Przepraszam – powiedziałem tylko.
– Szczur lądowy. – Pokręcił głową. – Obserwuj sytuację za nami i daj mi znać, jeśli się zbliżą.
Posłusznie odwróciłem się, a wtedy statek znów gwałtownie zakręcił. Syknąłem, gdy znów spotkałem się z podłoga.
– I trzymaj się.
Wolałem to pozostawić bez komentarza.
Łajba za nami była nieco mniejsza od naszej. Żagle znaczyło wiele dziur i przedarć. Złota przekreślona flaga była jedynym kawałkiem płótna bez jakiejkolwiek skazy. Burty statku wydawały się całe pokryte jakimś szlamem i morskimi stworzonkami – zupełnie inaczej niż oczyszczony kadłub Mewy. Nie widziałem jedynie załogi, dopóki Rekan nie podał mi lunety. Wyglądali normalnie, jak marynarze, których widziałem na naszym statku.
– Dlaczego się ich tak obawiacie? – spytałem i oddałem lunetę.
– Widać, że ich nigdy nie spotkałeś. Nie biorą jeńców, a statek palą po obrabowaniu go.
– Seffin mówił, że przeżył raz spotkanie z nimi.
– Tak i cudem ocalał z połową załogi, która przetrwała walkę. Nie byli nawet skuci – ci łowcy nie boją się, że ktokolwiek im ucieknie. A to dało im szansę na wolność. Zanim spalono statek Seffin rzucił się na pierwszego oficera i zagroził, że skróci go o głowę, jeśli nie odzyska własnej łajby i razem z załogą nie przeżyje. A ten marynarz był jednocześnie bratankiem kapitana. Choć łowcy są okrutni względem obcych, to o swoich naprawdę dbają. Zatem pozwolono im odejść bez szkody na zdrowiu.
– A co z chłopcem?
– Nigdy nie odpowiadało mi życie łowcy skarbów – rzekł. – Ale wuj wciąż uważa, że jestem jeńcem i chce, bym wrócił na jego statek. Nie spieszy mi się do tego.
Oczy same mi się rozszerzyły.
– Nie możesz z nimi negocjować czy coś? – spytałem.
– Oni nie negocjują.
– Nawet z tobą?
– Nawet ze mną. Sądzą, że Seffin zmienił moje myślenie i że powinienem wracać, ale też zdają sobie sprawę, że na razie nie jest to możliwe… Co z tym Bielanem? Widzisz go gdzieś? – zmienił nagle temat.
Rozejrzałem się po wodzie, ale nawet jedna zmarszczka nie świadczyła o tym, że nasz strażnik się zjawił.
– Nie – oznajmiłem.
– Co się z nim dzieje… Potrzymaj ster.
– Ale… – Próbowałem się sprzeciwić, ale nie dał mi wyboru.
Rozejrzał się przez lunetę.
– Nie mogli go jeszcze trafić. Przecież nawet nie wypłynął na powierzchnię. – Zagwizdał znów, a z oddali dobiegł nas ryk bransellena. – Co on tam robi?
Odwrócił się i zaklął.
– Co się dzieje? – spytałem.
– Mamy towarzystwo. Dwa statki. Odsuń się. – Zaczął wydawać polecenia. – Trzymaj się mocno.
Gdy zobaczyłem, że wszyscy marynarze porzucają dotychczasowe zajęcie i przewiązują się linami, dotarł do mnie sens słów Rekana.
– Co zamierzasz?
– Przywiąż się i uważaj, bo nie będzie czasu na wyławianie ludzi. – Zagwizdał, ale znów inaczej.
Nie minęła chwilą, gdy coś uderzyło w nasz statek, a ten nabrał prędkości. Domyśliłem się, że to sprawka Bielana. Miałem jedynie nadzieję, że nie skończy się to drugą dziurą w kadłubie.
– Płyniemy do najbliższej wyspy – rzucił Rekan.
– Oszalałeś? Dogonią nas – powiedziałem.
– Nie wiesz, gdzie jest najbliższa wyspa. – zauważył. – Ani w jaki sposób się na niej ukryjemy. Zaufaj doświadczonym marynarzom.
Nie chciałem mówić, że ci doświadczeni marynarze uciekają przed innymi z nieznanych mi wciąż powodów. Przynajmniej dowiedziałem się czegoś więcej o Rekanie. Nie spodziewałem się, że będzie pochodził od wrogów. A czułem, że to i tak jeszcze nie wszystkie sekrety tej załogi.
Zacisnąłem palce na drewnie i obróciłem głowę, by wiatr nie smagał mnie tak w twarz. Liczyłem jedynie na to, że rzeczywiście oddalamy się od łowców i że nas nie dogonią. Nie spodziewałem się, że to będzie tak bardzo złudna nadzieja.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Mam nadzieję, że będzie kolejna część? Już nie mogę się doczekać. 🙂
Jasne, że będzie 😉
Super pisane, żałuję tylko, że dla mnie ten fragment jest wyrwany z kontekstu. Czy wasze opowieści ukażą się kiedyś w druku?
W październiku była premiera jednej książki 🙂 A co do opowiadań to może kiedyś też
Czyta się świetnie, ale szkoda, ze tak krótko, bo człowiek się wciąga 🙂
Dziękuję 😉 Następny będzie pewnie dłuższy
Kolejny udany fragment do przeczytania, zwłaszcza teraz w jesienny czas.
Dziękuję 😉
Jak zawsze przepadłam w zaczytaniu 🙂 Uwielbiam Twoje wpisy.
Dziękuję 😀
Aż dziwne, że tak jakościowe teksty są dostępne bezpłatnie w Internecie. Życzę, aby udało się wydać zbiór opowiadań w najbliższej przyszłości 🙂
Dziękuję bardzo za tak miłe słowa 🙂 Staram się jak mogę, by dawać to, co najlepsze.
Najgorzej jak się przerwie w takim momencie.
Już my pisarze tak mamy, że lubimy przerywać w najlepszym momencie 😉
Świetnie się to czyta 🙂 Bardzo wciągające 😉
Dziękuję 😉
Musze nadrobic poprzednie czesci 🙂
Zachęcam 😉
Z ogromną przyjemnością czytam te Wasze opowieści.
Super 😀
Nawet czytajac tak kompletnie od srodka i tak mi sie podoba:)
Dziękuję 😉