Po wydarzeniach z książki Porzucony, który ocalał.
Od nocnych wydarzeń Azyn wciąż miał oczy i uszy szeroko otwarte. I zupełnie inaczej patrzył na wszystkich mieszkańców. Zastanawiał się, jak wielu z nich wie o treningach w Klodri. A ilu w nich uczestniczy? Tamtego wieczoru poznał zaledwie kilku mężczyzn, którzy przygotowywali się do walki. Myślał też o tym, czy tata zgodzi się na jego udział w tym wszystkim. Przecież Rein miał rację, chłopak mógł na wiele się przydać, jeśli tylko dałoby mu się szansę.
Te myśli nie opuszczały go nawet podczas pracy. Razem z rodzicami zajmował się polem. Wcześniej zaorali pole z pomocą konia, który ciągnął bronę. Ale zwierzę nie mogło im pomóc, gdy przychodziła pora na sianie nasion czy wyplenianie chwastów. Tym musieli zająć się już sami przy pomocy własnych rąk.
Azyn zatrzymał się i otarł pot z czoła. Choć dopiero nastała połowa wiosny, słońce tego dnia grzało tak, jakby był już środek lata. Zdawało się, że w tym roku mieszkańcy Klodri będą musieli się przygotować na spore straty w plonach. Chyba że Custos da w kolejnych tygodniach pogodę lepszą dla pól.
– Jeszcze sporo pracy – upomniał chłopca Leos.
– Wiem, wiem – odrzekł Azyn i pochylił się nad ziemią, by przygotować kolejne rowki na nasiona.
– Wciąż myślisz o propozycji Reina. – Domyślił się mężczyzna i westchnął. – Na razie naprawdę powinieneś trzymać się od tego z daleka.
– Ale mogę się przydać – odrzekł prędko chłopiec.
– Nie wiesz, na czym polega prawdziwa walka. To nie jest zabawa.
– Ale… – zaczął znów, lecz Leos szybko mu przerwał.
– Lepiej skup się na razie na pracy. Zboże samo się nie zasieje.
Chłopiec, chcąc nie chcąc, zabrał się z powrotem do pracy, ale jego myśli nie odpuszczały. Wciąż przecież marzył, że stanie kiedyś u boku Księcia, by walczyć za Rozuar przeciwko Królowi Nocy. Wiedział, że któregoś dnia się to wydarzy, ale na razie pozostawał w wiosce. Jednak to nie oznaczało, że zamierza marnować choćby chwilę. Musiał być gotowy, gdy Książę przybędzie do Klodri, by szukać ludzi gotowych do działania. Dlatego już planował, co zrobi zaraz po kolacji.
*
Starał się zachować spokój podczas posiłku. Pomagał mamie, gdy przenosiła wazę z zupą na stół i niecierpliwił się, gdy tata dziękował za dary Custosowi. Ledwo w jego misce znalazł się posiłek, zaraz zniknął, a chłopiec niecierpliwie zerkał na pozostałych członków rodziny. W myślach poganiał ich, bo chciał czym prędzej wyjść z domu. Nie uszło to uwadze jego rodziców.– Tylko dzisiaj nigdzie się nie błąkaj – odezwała się Fronta, mama chłopca.
– Właśnie, jutro znów czeka nas sporo pracy – dołączył się Leos.
Azyn pokornie pokiwał głową, wyprostował się i udawał, że wcale nie planuje już, jak opuści pokój i uda się na spotkanie z kimś, kto z pewnością będzie chciał mu pomóc przygotować się na przybycie Księcia.
Leos ani na chwilę nie spuścił oka z syna. Domyślał się, że ten długo nie wytrzyma bez pakowania się w kłopoty, więc zaraz po kolacji wziął go na bok.
– Nie wiem, co planujesz, ale wybij to sobie z głowy – powiedział. – Masz zostać w domu i pilnować rodziny. To twoje zadanie pod moją nieobecność.
– Dobrze, tato. – Spuścił głowę, by Leos nie dostrzegł płomyków zapału w jego oczach.
– Wiem, że chcesz bardzo pomóc, ale to naprawdę niebezpieczna sprawa. Gdy dojdzie do walk, musisz zabrać wszystkich z daleka od domu i zadbać o to, by nikomu nic się nie stało. Na tym się skup.
– Dobrze – powtórzył.
Mężczyzna poklepał syna po ramieniu i uśmiechnął się na myśl, że tym razem przemówił chłopcu do rozsądku.
– Śpijcie dobrze – zwrócił się do Azyna i jego młodszego brata.
Chwilę potem obaj leżeli we wspólnym pokoju w swoich łóżkach. Starszy chłopiec pamiętał jeszcze, jak pomagał przy szlifowaniu desek, które tata zbijał w solidną konstrukcję. Potem też wspólnymi siłami zbudowali dużą szafę dla obu mieszkańców pokoju. Meble były równie proste jak poprzednie, bez dodatkowych zdobień, choć Azyn nieraz zastanawiał się, by spróbować wyrzeźbić jakieś proste wzory w drzwiach szafy.
Teraz po prostu leżał na swoim sienniku i niecierpliwie czekał, aż brat zaśnie. Sam starał się nie odpłynąć. Miał przecież zadanie do wykonania, a nie chciał czekać do kolejnej nocy. W końcu usłyszał ciche pochrapywanie, więc ostrożnie wyszedł z łóżka. Postawił stopy na chłodnej drewnianej podłodze i przemknął do okna. Okiennice były zamknięte od środka ze względu na to, że noce jeszcze bywały chłodne. Najciszej jak tylko potrafił wysunął rygiel i odemknął oba skrzydła. Najpierw wystawił głowę i upewnił się, że tata ani nikt inny nie czuwa pod oknem – nie wiedział, jak bardzo Leos ufał jego słowom. Gdy był pewny, że nikogo nie ma, wyszedł i zamknął okiennice, by chłodne powietrze nie obudziło brata, który mógł wsunąć na nowo rygiel, a wtedy Azyn znalazłby się w nie lada kłopotach.
A teraz do młyna, postanowił chłopiec.
W większości mijanych domów panował już mrok – znak, że wszyscy domownicy leżeli wygodnie w łóżkach i odpoczywali. W kilku przez szczeliny w okiennicach wciąż majaczyły pojedyncze światła świec. Azyn domyślił się, że to mężczyźni przygotowują się do wyjścia na swój nocny trening. Musiał zatem spieszyć się, by zdążyć spotkać tego, który mógł mu pomóc.
Droga do młyna zajęła mu dłuższą chwilę, a z każdym krokiem chłopiec coraz bardziej obawiał się, czy na pewno zdąży i zastanie Reina w domu. Nie chciał też przypadkiem obudzić nikogo innego z rodziny mężczyzny. Wieści w takich małych wioskach jak Klodri rozchodziły się szybko, a on nie potrzebował, by jego rodzice dowiedzieli się o jego nocnej wycieczce.
Przeszedł przez most i dotarł do domu młynarza, gdzie właśnie zniknął ostatni blask światła.
Azyn podszedł szybko bliżej chaty i zaczaił się w cieniu przy drzwiach, niepewny, czy ze środka wyjdzie Rein czy może po prostu jego żona zgasiła ostatnią świecę i sama właśnie się kładła. Jednak nie tracił nadziei nawet, gdy minęło ćwierć godziny. Syn młynarza musiał przecież być jeszcze w domu. Azyn w drodze nie spotkał żadnego mężczyzny, który zmierzałby do karczmy. Chyba że udali się tam wcześniej, gdy chłopiec czekał, aż jego brat zaśnie. Ta myśl zgasiła jego nadzieję jak płomyk świecy.
Zwiesił bezradnie ręce i utkwił wzrok w drzwiach. W myślach prosił jeszcze Reina, by wyszedł i nie sprawiał mu zawodu. Przecież go potrzebował. Tylko on zgodziłby się mu pomóc i przygotować do jakiejkolwiek pracy, jaka mogłaby być użyteczna dla Księcia.
Gdy minęło pół godziny, musiał pogodzić się z tym, że tej nocy nic nie będzie z rozmowy i prośby. Wstał i zaczął iść w stronę głównej drogi przebiegającej przez wieś, gdy usłyszał za sobą:
– A myślałem, że okażesz się bardziej cierpliwy i uparty.
Odwrócił się prędko i ujrzał wyłaniającą się z cienia sylwetkę. Rein.
– Tak sądziłem, że prędko nie odpuścisz. Jednak możesz mi powiedzieć, dlaczego czaisz się pod moim domem? – spytał syn młynarza.
Azyn sam chciał zadać niejedno pytanie. Jak Rein wyszedł niezauważenie z domu? Czyżby też skorzystał z okna. Ale dlaczego? Przecież mógł wyjść normalnie przez drzwi. Nie wiedział przecież, że ktoś czai się pod jego domem.
Gdy cisza się przedłużała, Rein zrozumiał wątpliwości chłopca i domyślił się jego pytań.
– Tak jest łatwiej. Marena wie o naszych ćwiczeniach. Dzieci nie. Gdybym wyszedł przez drzwi, zauważyłyby. Zwłaszcza że czasem budzą się w nocy. Wyszłyby na korytarz i dostrzegły brak rygla w drzwiach. Ale nie dostrzegą jego braku w okiennicach w naszej sypialni. Przynajmniej one nie muszą myśleć o tym, co robię w środku nocy. A teraz ponawiam własne pytanie. Czego tu szukasz o tej porze?
– Mówiłeś, że mogę się przydać. Że znajdzie się dla mnie jakieś zadanie.
Rein delikatnie się uśmiechnął.
– A więc o to chodzi. Leos wciąż nie daje się przekonać? Nic dziwnego, też nie pozwoliłbym własnym synom się narażać.
– Chcę pomóc – rzekł stanowczo Azyn.
– Nie wątpię, ale jeśli twój ojciec się nie zgadza, to nie mogę postępować wbrew jego woli. To nie byłoby w porządku względem niego. Najpierw trzeba porozmawiać z nim. Potem możemy zastanowić się nad jakimś dobrym zajęciem dla ciebie.
Chłopiec jęknął. Wiedział, że tata nigdy się nie zgodzi. Za bardzo martwił się o syna i nie chciał, by ten brał w czymkolwiek udział. Spuścił głowę na pierś. Jego ostatnia nadzieja prysła jak bańka mydlana.
– Jeśli tak bardzo chcesz do nas dołączyć, to jutro wpadnę do was – rzekł po dłuższej chwili Rein. Rozumiał Azyna aż za dobrze. Sam też zawsze pragnął przygód i ojciec z trudem go trzymał w ryzach. Cieszył się, że sam mógł zadecydować o dołączeniu do treningów.
Chłopiec podniósł głowę. Nie mógł uwierzyć, że na powrót pojawiło się światełko nadziei.
– Ale też będziesz uczestniczył w tej rozmowie i to ty będziesz głównie mówił. Ja jedynie cię poprę i postaram się, by Leos zbyt szybko nie podjął decyzji. Zgadzasz się na to?
Azyn energicznie pokiwał głową.
– To świetnie. A teraz zmykaj do domu, zanim zauważą, że wyszedłeś. Bo zakładam, że nikt o tym nie wie.
Chłopiec nie sądził, że tak łatwo młodzieniec go rozgryzie.
– Powodzenia na treningu – rzekł na pożegnanie.
– Dobrej nocy, Azynie. Zjawię się jutro w okolicach południa. Wtedy możesz oczekiwać mojego przybycia.
– Tak zrobię.
Z rosnącą nadzieją Azyn wracał do domu.
Rein dłuższą chwilę stał jeszcze przed własną chatą i patrzył na oddalającą się postać. Trochę obawiał się rozmowy, jaka na niego czekała kolejnego dnia. Zwłaszcza że znał dobrze Leosa i wiedział, że ten łatwo się nie ugnie. Jeśli postanowił nie mieszać w to syna, to nie zmieni prędko zdania.
– Uparty jak krasnolud – mruknął pod nosem Rein. – Ale i tak go przekonam.
Uśmiech rozświetlił jego oblicze.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Juz jestem zachwycona perypetiami Azyna:)
Super 😀 Cieszę się bardzo
Zapowiada się piękna opowieść o dorastaniu, dojrzewaniu… i ciekawych przygodach…
Tak będzie 😉
Ciekawy jestem dialogu, w którym ojciec będzie przekonywany, by zgodził się puścić syna. To chyba nie jest łatwa sprawa…
To z pewnością 🙂 Zobaczymy, jak sobie poradzą
Ciekawy rozdział. Czekam na kolejną część.
Dziękuję 😀
Wciągający tekst ,przyjemnie się czytało 😉
Dziękuję 😀
Świetne, naprawdę
Dziękuję 😉
Bardzo lekko się czyta. Ciekawe, super! Czekaj na ciąg dalszy przygód Azyna 😀
Dziękuję 😉
Jak zawsze czytając Twoje teksty odpłynęłam. Nie mogę doczekać się dalszych losów bohatera.
Dziękuję 😀
Całkiem przyjemna lektura, oby tak dalej!
Dziękuję 😀