Rejent
Co skłoniło Podstolinę,
Wdówkę tantną, wdówkę gładką,
Za takową iść gadzinę,
To dotychczas jest zagadką.
Zemsta, Aleksander Fredro
AKT III
Scena I
Milczek siedział właśnie przy stole w swoim pokoju i coś zapisywał, gdy weszło dwóch murarzy.
— Mój majstruniu, mów śmiało, a całą sprawę opiszemy — rzekł Rejent. — W tych ciężkich czasach ogromnym darem są takie uderzenia. Postaramy się o to, byście zostali za to całkowicie wynagrodzeni. Przecież wszyscy wiemy, że was bito.
— Niekoniecznie — odezwał się jeden z murarzy.
— Przecież was bito, mój majstruniu.
— Nie jest to oczywiste.
— Czego wam w tym zabrakło? Przecież machano bronią dosyć energicznie.
— Ot, lekko nas uderzyli.
— Kto zechce się za to skarżyć? — włączył się drugi murarz.
— Ale nawet lekkie uderzenie wciąż jest uderzeniem, czyż nie? — spytał Rejent.
— Ha! Pewnie — rzekł pierwszy murarz.
— Zatem ktoś taki bije?
— Tak.
— Komu porachowano kości, ten jest bity. Wiecie o tym, prawda? A kto jest bity, ten został zbity? Tak?
— Tak, dobrze pan mówi. Ten jest zbity — powtórzył za Milczkiem.
— Zatem was zbili, to prosta sprawa.
— Tak to właśnie wygląda.
Rejent wszystko zapisał.
— Zranili was? — spytał.
— A gdzież tam! — rzekł pierwszy murarz.
— Nie?
— Nie.
— A jakieś zadrapanie?
Murarze zaczęli o tym dyskutować. W końcu odezwał się znów pierwszy:
— Może by się znalazło.
— A drapnięcie, to po prostu niewielka rana, nic innego.
— Tak.
— Mała, wielka, w każdym razie, skąd ta rana pochodzi?
— Niby… z tego…
— Ze skaleczenia.
— Tak, właśnie.
— Zatem mieć ranę, to oznacza mieć skaleczone ciało. A jako że za ranę można uznać zadrapanie, można zapewnić, że jesteście ranni, niezdolni do pracy i przez to pozbawieni chleba.
— O, to znowu…
— Tak, jesteś pozbawiony chleba i to jeszcze z tej przyczyny, że nie dam ci ani okruszka. — Zaczął zapisywać: — Skaleczeni, pozbawieni chleba razem z żoną i czwórką dzieci.
— Ale nie mam dzieci.
— A ja żony — rzekł drugi murarz.
— Co? Jak to nie macie? — zapytał Rejent. — Ale to nic nie szkodzi. Przecież możecie mieć. Jesteście jeszcze w młodym wieku.
— Ha! — rzucił pierwszy murarz.
— To prawda — dodał drugi.
Rejent dokończył pisanie.
— Akt skończony. A teraz jeszcze musicie zaświadczyć, że Cześnik nastawał na moje życie i pod wpływem szaleństwa strzelał do mnie.
— Nic nie widziałem — powiedział pierwszy murarz.
— Przecież wołał o strzelbę.
— Nic nie słyszałem — rzekł drugi.
— Wprawdzie zawołał: “Daj strzelbę”, ale chciał strzelać tylko do jakiejś głowy — zamyślił się pierwszy.
— Do głowy, do głowy… No, no, będzie tego wystarczająco. Świadków znajdę — przecież nie brakuje na tym świecie świadków. A teraz podejdźcie. I podpiszcie się tutaj krzyżykiem. Michał Kafar trochę niżej. Świetnie. Maciej Miętus. Wspaniale. Za te krzyżyki zapłacę grosze, a Cześnik pęknie z gniewu.
— A teraz pokornie proszę, byśmy coś otrzymali z zapłaty — rzekł pierwszy murarz.
— Cześnik za wszystko zapłaci.
— Ale, panie, to tak jakoś nieładnie.
— Najważniejsze, byś ty niczego nie stracił.
— Tutaj pracowałem…
Rejent zaczął ich popychać w stronę drzwi.
— Idźcie z Bogiem.
— A co z naszą zapłatą?
— Idź, zanim cię trzepnę — popchnął ich ku drzwiom.
— Ale, przecież… — zaczął jeszcze raz w progu.
— Bądźcie zdrowi, dobrzy ludzie — rzekł Rejent i zamknął drzwi, po czym wrócił do stołu. — Sprzedam czapkę, zastawię pas, by tylko przepędzić stąd Cześnika. Potem będzie miał wiele do napisania w związku z tą sprawą podczas ewentualnego procesu. A jeśli moje tajemne wiadomości okażą się prawdziwe, to najboleśniej ugodzę go tym, co teraz sprawia mu radość.
Scena II
W pokoju zjawił się Wacław.
— Wcześnie przychodzisz, synu. Porozmawiajmy — rzekł Rejent, usiadł i dał znak młodzieńcowi, by też zajął miejsce. — Zawsze wierzyłem w to, że cokolwiek czynisz, to idziesz moimi śladami i wejdziesz na drogę pobożności. Wierzyłem, że złe myśli i podłe rady nigdy cię nie zwiodą z tej ścieżki. Dlatego moje serce jest zadowolone, że — choć już jestem stary — żyję jeszcze w tobie. — Otarł łzy. — Różne prześladowania, znoje w zmienności losu znosiłem dla ciebie. Bo na tym świecie dążę jeszcze tylko do twojego szczęścia.
— Twoje łaski, ojcze, choć nieczęste, są na to dowodem.
— Tylko w tobie moja nadzieja, której zazdroszczą mi przeciwnicy. Pragną rozdzielić ojca z synem i weselić się moim smutkiem. Zastawiają sidła na twoją młodość.
— Nie rozumiem.
— Nie rozumiesz? Córka starosty…
— Dziewczyna pełna cnót. Tę uwielbiać…
— Potrafisz skrycie…
— Jeśli to była tajemnica, to dlatego, że najpierw chciałem dojść do sąsiedzkiej zgody.
— Mojej z Cześnikiem? Kto może bardziej tego pragnąć niż ja, bogobojny człowiek.
— Zatem pozwól, bym z Klarą…
— Nie, tak nie może być. Cześnik jest gwałtowny, a ja spokojny.
— Ale czego Klara jest w tym winna, że jej stryj jest awanturnikiem?
— Winna, niewinna. Nieważne. Tobie potrzeba innej żony. I, serdeńko, inna się znajdzie.
— Ojcze, to zbyt srogi wyrok…
— Nie zmienię go, drogi synu.
— Mówiłeś, że twoim jedynym celem na tym świecie jest moje szczęście.
— Bóg to widzi i ocenia.
— Kocham ją.
— Tak ci się tylko wydaje — rzekł z uśmiechem.
— Nie przeżyję tego rozdzielenia.
— Nie przestraszy mnie to.
— Przysięgam.
— Milcz! — powiedział surowo Rejent, a potem jego ton nabrał słodkiego tonu: — Trzeba przyjąć to, co los nam daje. Niech się dzieje wola nieba1. Ale, serdeńko, niby jesteś taki stały, a pamiętasz dawne czasy?. Milczysz? A jakże. — Dodał ironicznie: — Nie do wiary, jak wiele wie taki starzec.
— Młodość… może…
— Podstolina była kiedyś tą jedyną, wybraną, ukochaną. A teraz przebywa u Cześnika.
— Zaręczyła się z Cześnikiem — dodał z pośpiechem Wacław.
— Nie uwierzę temu, dopóki sama nie odpowie.
— Nie odpowie? Podstolina?
— Zapytałem ją o to. A jeśli Bóg pozwoli, zgodzi się zostać żoną mojego syna.
— Lecz syn nie zgodzi się być jej mężem.
— Bogu niech będą dzięki, że syn jest posłuszny. Dołączyłem do tego umowę dotyczącą spraw majątkowych, gdzie zapisałem, że strona, która zerwie układ, będzie musiała zapłacić sto tysięcy.
— Moje szczęście jest więcej warte.
— Szczęściem będzie taka żona.
— Prędzej umrę… Ale Cześnik wciąż też żyje. On pierwszy się nami zajmie i nie pozwoli na to.
— Ha! To Cześnik zawiśnie — rzekł spokojnym głosem. — Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba1.
— Ojcze!
— Synu!
— Wbijasz nóż w serce swojego syna.
— Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
— Zmień swoje polecenia.
— Tak nie może się stać.
— Błagam! Litości! — Rzucił mu się do nóg.
— Zyskałeś ją. Spójrz, płaczę.
— Więc mogę mieć nadzieję? — Podniósł się.
— Nie, serdeńko, tak być nie może.
— Oszaleję z rozpaczy.
— Patrz, płaczę… Ani słowa! Cnota, synu, to budowa, to ziarno, które się sieje…
Wacław nie słuchał go dalej, lecz wyszedł.
Po krótkim milczeniu Rejent rzekł:
— Jest jeszcze strasznie młody.
Scena III
— Co skłoniło Podstolinę, zamożną i piękną wdówkę, by zgodzić się wyjść za mąż za taką gadzinę? To jest dla mnie zagadka. Ale nie można wątpić, że zgodzi się zmienić zdanie. — Rejent się wyprostował. — I starość może być pełna energii. Jednak młodość ma swoje prawa. Ale gdy Cześnik zauważy, że został oszukany, może… może… aż się boję, wpadnie w szał… Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba 1.
1 Są to dokładne słowa Rejenta w Zemście. Zostawiłam je w tej formie ze względu na popularność tego cytatu.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Uwielbiam „Zemstę” i „Śluby panieńskie” 🙂
Super 😀 Śluby panieńskie czytałam na studiach. Ciekawa lektura
Myślę, że gdyby tak ‘poprawić’ niektóre lektury młodzież może chętniej by po nie sięgała
Pewnie tak 🙂
Jestem troszkę wyrwana do przeczytania tej części myślę że większej całości. ALe mimo to, podoba mi sie ten fragment. Rozumiem że to konkurencja dla twórczości Fredry 😉
Raczej próba przełożenia go tak, by stał się bardziej znośny dla uczniów 😉
Zemsta nie była moją ulubioną lekturą, i nie jest nią do dzisiaj… Twoja wersja jest dla mnie zdecydowanie bardziej pociągająca 🙂
Miło mi to słyszeć 😉 Sama żałuję, że nie było takich wersji, gdy miałam niektóre lektury czytać
Jeszcze dobrze pamiętam oryginalne sceny. Z każdym dniem coraz bardziej lubię to dzieło.
Super 😉
podoba mi zdjęcie w poście , co do treści to fajnie się czyta.
Dziękuję 😉
Świetne. Nie miałem pojęcia, że cuś takiego istnieje…
Dziękuję 😀
Kocham niemalże wszystko co wychodzi spod pióra Fredry. To jest taka klasyka i humor, który pozostaje ponadczasowy! Byłam milion razy w teatrze, milion razy oglądałam, milion czytałam na wszystkim co związane z jego twórczością. A jak x lat temu zdawałam maturę, to jego twórczość była dla mnie tematem przewodnim. 💜
Super 😀 Mam podobne zamiłowanie do twórczości Mickiewicza.
Uwielbian zemste, to byla milosc od pierwszego wejrzenia:)
To inaczej niż u mnie 🙂 Dla mnie w szkole było cudowne to, że to krótka lektura