Po wydarzeniach z książki Porzucony, który ocalał.
Przez cały dzień Azyn niecierpliwie wyglądał przybycia Reina. Tak bardzo chciał, by już nastało południe. Jednak słońce jak na złość powoli przesuwało się po niebie. Chłopiec miał nawet wrażenie, że zatrzymało się i nie zamierza ruszyć się ani odrobinę jakby chciało mu wszystko utrudnić.
Leosowi nie umknęło to, że jego syn wciąż zerkał na niebo, jakby czegoś oczekiwał. A mężczyzna pragnął dowiedzieć się, co jest powodem. Próbował parę razy wciągnąć Azyna w rozmowę i odkryć coś więcej, ale chłopiec za każdym razem wykręcał się od tej odpowiedzi i wracał zaraz do pracy. Dlatego Leos musiał pogodzić się z tym, że na razie pozostanie to tajemnicą.
Gdy w końcu słońce weszło wysoko na niebo tak, że zaczęło bardziej doskwierać rolnikom, ci zeszli z pola, by nieco odsapnąć w cieniu, napić się wody i poczekać, aż znów będą mogli pracować. Azyn ledwo zszedł z pola, znów spojrzał na niebo – jakby chciał upewnić się, czy to na pewno odpowiednia pora. A potem zerknął na drogę, ale nikt tamtędy nie przechodził.
Uspokajał się w duchu, że Rein musi też przerwać pracę i jeszcze tutaj przybyć, a przecież mieszka niemal na drugim końcu wsi, więc zajmie mu to dłuższą chwilę. Jednak sam z trudem umiał usiedzieć w cieniu domu. Najchętniej pobiegłby naprzeciw młodzieńcowi i przyprowadził go tutaj. Zdołał się jednak opanować, gdy poczuł na sobie spojrzenie ojca, który wciąż nie wiedział, co niedługo się wydarzy.
W końcu na drodze pojawiła się znajoma postać syna młynarza, a Azyn zaraz się zerwał na równe nogi, by go przywitać i zaprowadzić do własnego domu.
– Widzę, że nie możesz się doczekać – rzekł Rein po przywitaniu. – Dobrze, zatem chodźmy, musimy porozmawiać z twoim ojcem i przekonać go do naszego pomysłu. Pamiętaj, że to ty masz mówić, a nie ja. Przyszedłem tylko po to, by cię wesprzeć.
Chłopiec energicznie pokiwał głową, ale po chwili dotarł do niego sens słów. Od powrotu do domu myślał jedynie o tym, że Rein przybędzie do nich i że wspólnie przekonają ojca. Nie zastanawiał się nawet nad tym, co mu powiedzieć. Entuzjazm z niego wyparował. Opuścił głowę na pierś w całkowitej rezygnacji. Nie wiedział, jak powinien poprowadzić tę rozmowę, by Leos się zgodził.
– Ej, co to za ponura mina – rzucił zaraz młodzieniec. – Masz przecież proste zadanie. Powiesz swojemu ojcu, że pragniesz do nas dołączyć i pomagać na miarę swoich sił. I wyjaśnisz, dlaczego. To nie jest trudne.
Azyn niemrawo pokiwał głową.
– Za bardzo się przejmujesz – kontynuował Rein. – Leos na pewno to zrozumie. A właśnie do nas idzie. – Spojrzał ponad ramieniem chłopca na zmierzającego ku nim mężczyznę.
Leos w duchu stwierdził, że mógł tego wszystkiego się domyślić. Miał nadzieję, że Azyn nigdzie nie wychodził, ale wyglądało na to, że skorzystał z okazji, by spotkać się z synem młynarza w środku nocy i zaplanować coś, o czym teraz pewnie zamierzali mu powiedzieć. Nie był pewny, czy chce to usłyszeć.
Szedł dosyć zachmurzony i niezadowolony z tego, że jego syn spiskuje za jego plecami. Jednak nie zamierzał od razu przechodzić do karania, zanim nie dowie się, o co dokładnie chodzi.
– Witaj, Leosie – rzekł beztroskim głosem Rein. – Mamy do ciebie pewną sprawę, a właściwie twój syn ma. – Spojrzał na skulonego Azyna, który nie umiał wydobyć z siebie głosu.
– Chyba nawet domyślam się jaką – rzekł mężczyzna. – Azyn, znasz odpowiedź. To wszystko jest zbyt niebezpieczne.
– Ale naprawdę chcę pomóc – szepnął chłopiec. – Przecież mogę się przydać.
– Co miałbyś robić?
Chłopiec nie odezwał się. Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Wcześniej wyobrażał sobie, że stanie w pierwszym szeregu przy boku samego Księcia, by walczyć z okrutnym Królem Nocy i przepędzi go z Rozuaru gdzieś daleko za pustynię, gdzie nikt jeszcze nie dotarł. A wtedy w całym kraju zapanowałby pokój i dobrobyt. Tego pragnął, ale jednocześnie nie mógł tego powiedzieć głośno.
– Całkiem dobrze się skrada i potrafi siedzieć długi czas bez ruchu – wtrącił się Rein. – Wiesz, że dobry zwiadowca i szpieg też się przyda w naszych szeregach.
– A ty też wiesz, że to niebezpieczne – odparł Leos.
– Tak, ale dobrze go wyszkolimy i przygotujemy do tego zadania. Nie pozwoli się złapać. Będzie przemykał niczym mysz, by podsłuchać rozmowę lub donieść nam o tym, co się dzieje we wsi. Stanie się naszymi uszami tam, gdzie my nie dotrzemy. Co ty na to?
Leos zerknął na syna. Syna, który nie był już dzieckiem potrzebującym ciągłej opieki. Przecież razem z Ariadną wpakowali się już w niejedne kłopoty, a zawsze wychodzili z tego obronną ręką. Poza tym na razie miałby działać tylko na terenie Klodri, gdzie nic mu nie groziło. Jednak mężczyzna wciąż się wahał. Wolałby trzymać Azyna jak najdalej od wszystkiego, co mogło mu zagrozić. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie może go chronić przez całe jego życie. Chłopiec przecież dorastał i potrzebował wyzwań. A tak przynajmniej mógłby go mieć na oku i upewniać się, że nie stanie mu się coś złego.
Poza tym Rein miał rację. Potrzebowali dodatkowej pary uszu w wiosce. Zwłaszcza ostatnio.
– Jeśli jeszcze przekonasz mamę, to mogę się na to zgodzić – odezwał się w końcu. – Tylko pamiętaj, że masz się słuchać tego, kto będzie cię trenował i nigdy nie postępować wbrew jego poleceniom. Inaczej możesz zapomnieć o całej nauce.
Azyn nie mógł uwierzyć własnym uszom. Czyli jednak znalazło się dla niego miejsce w szeregach i to na ważnej posadzie. Przecież będzie odpowiedzialny za to, by dostarczać ważne wieści i upewniać się, że w Klodri nie dzieje się nic złego. Choć nie była to bezpośrednia walka z wrogiem, to na razie mu to wystarczało.
– Chętnie wezmę na siebie naukę twojego syna – rzekł Rein.
– Na to liczyłem – odparł Leos. – Nie znam nikogo innego, kto tak dobrze nadaje się do tej roli.
Kolejna fala radości wlała się w serce chłopca. Zaraz zaczął dziękować ojcu, ale ten go przyhamował.
– Najpierw porozmawiaj z mamą. Nie chcę, by się o ciebie niepotrzebnie martwiła. I lepiej mów jej, gdy będziesz udawał się na trening.
– Tak zrobię – ucieszył się chłopiec i zaraz pognał do domu, by podzielić się swoją radością z Frontą.
Leos i Rein chwilę stali w milczeniu.
– Przyszedł w nocy? – spytał pierwszy.
– Czaił się pod moimi drzwiami przez jakieś pół godziny – odrzekł z uśmiechem młodzieniec. – Jest naprawdę dobry, ale chłopięca niecierpliwość wciąż mu się daje we znaki. Dobrze go wyćwiczę i będzie nam pomocny. Wiesz, że od dawna nad naszą wioską coś wisi. Czuję jak przenika mnie to aż do kości. Jakbyśmy mieli tutaj gdzieś zdrajcę.
– To możliwe. Zbyt długo wszystko dobrze się układało. Musimy być gotowi na to, że przyjdzie nam walczyć wcześniej niż mówił Serasz. Następna wiosna… kiedy to będzie. Nawet nie wiemy, czy doczekamy tego czasu. Boję się, że na zimę zostaniemy tylko z połową tych zapasów, które mieliśmy w zeszłym roku.
– Podniosą podatki? Znowu? Kogo Onyks zamierza tym wykarmić, bo chyba nie swoje wojsko.
– Tak mówił Serasz, a zdajesz sobie sprawę, że ma informacje z pierwszej ręki. W końcu jeździ po miastach. Z pewnością wie, na co powinniśmy się szykować. Ale musimy przed kolejnym treningiem sprawdzić wszystkich, którzy w nim uczestniczą. Nie chciałbym szkolić naszego wroga.
– Ani ja. Przyjrzę się temu i powiem najbardziej zaufanym, by mieli oko na pozostałych.
– Tylko pamiętaj, najciemniej pod latarnią. Nie wiesz, czy ktoś z naszych zaufanych nie zdradził.
– Miejmy nadzieję, że nie. – Przymknął oczy i skierował twarz ku słońcu. – Jeszcze jeden rok i będziemy mogli cieszyć się wolnym krajem albo umierać pod jarzmem Onyksa. W każdym razie musimy się przygotować. I twojego syna też. Możemy mieć z niego naprawdę sporo pożytku. Może nawet odkryje, skąd te ciemne chmury nad Klodri.
– Tylko żeby przy tym sam nie stracił głowy – mruknął Leos i pomyślał o tym, jak wiele pracy czeka teraz jego syna.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Czytając tekst skojarzyło mi się jak zawsze mój tata mówił: ,,spytaj mamy” 😀 Jak widać, zawsze się liczy słowo mamy 🙂
Mama najważniejsza 😀 W końcu to kobieta wszędzie rządzi
Coś w tym jest 😂 Jak widać, powiedzenie sprawdza się w różnych sytuacjach.
Ah ta młodzieńcza werwa i niecierpliwosc. Mlode serca czesto maja najwieksze checi zmiany i pomocy.
To prawda 😉 Jest w nich ten zapał
No cóż, musze przyznać, że oczekiwałem większego oporu ze strony ojca…
Rozumiem 🙂 Sama zastanawiałam się nad tym, że to trochę za prosto prosto poszło, ale czas nie pozwolił mi tego bardziej opisać. Może kiedyś wrócę do tego fragmentu i go ulepszę.
Kolejna ciekawa część. Rodzic zawsze martwi się o dziecko.
Tak jest 🙂 Zawsze troszczymy się o tych, których kochamy
Kolejny fajny i trafny wpis . Aby tak dalej
Dziękuję 😉