Dzieci to gąsienice, a dorośli to motyle.
I żaden motyl nie pamięta, jak to jest być gąsienicą.
Ludzie pragną tego, czego nie mają. Dzieci chcą w końcu dorosnąć i decydować same o sobie. Mogłyby wtedy robić wszystko, na co rodzice im nie pozwalali. Mogłyby wyrwać się z nudnych schematów i przeżywać przygody. Dorośli chcą wrócić do dawnych czasów, gdy niczym nie musieli się przejmować. Gdy całe dnie wypełniała im zabawa i spotkania z przyjaciółmi. A praca i podatki były czymś odległym. Każdy chciałby tego, czego nie ma.
Prosper i Bo to bracia, którzy po śmierci swojej matki uciekli z Hamburga i wspólnie pokonali kawał drogi, by dotrzeć do baśniowej Wenecji. Przy tym uciekali przed swoją ciotką Esterą. Kobieta pragnęła zaadoptować młodszego chłopca, a starszego odesłać do szkoły z internatem. Bracia mają nadzieję, że w tym mieście odnajdą to wszystko, o czym opowiadała im matka. A może nawet znacznie więcej…
Król złodziei Cornelii Funke zabiera nas do Wenecji, miasta bez samochodów, ale pełnego kanałów i łodzi. Okazuje się, że to całkiem gościnne miejsce dla dzieci, pragnących uciec od swoich chłodnych i poważnych krewnych, którzy dawno zapomnieli, jak to jest mieć kilka, kilkanaście lat i marzyć o przygodach.
Na okładce widać fragment Wenecji. Nad kanałem rozciągają się mosty, które łączą brzegi. Na górnym przemyka jakaś postać. Pewnie samego króla złodziei, który pędzi do swoich przyjaciół lub ku kolejnemu zadaniu. A jemu przygląda się księżyc w pełni. Wspaniałym dodatkiem do lektury jest mapa na końcu książki, dzięki której możemy śledzić drogę bohaterów i lepiej zorientować się, gdzie dzieje się akcja. Szkoda tylko, że nie była dwukrotnie większa. To sprawiłoby, że odnajdywanie poszczególnych nazw stałoby się prostsze. Uroku lekturze dodały też czarno-białe ilustracje przy każdym rozdziale.
Autorka ma lekki styl idealny do tworzenia takich opowieści, w które łatwo się wciągnąć. Maluje przed nami obraz Wenecji widzianej oczami dziecka. Płynnie przechodzi z jednego wątku do drugiego, dzięki czemu historia jest ciekawa. Akcja nie gna tak, jak w większości współczesnych książek młodzieżowych, ale nie powiedziałabym, że jest powolna i nudna. Po prostu płynie swoim tempem jak woda w weneckich kanałach. W każdym rozdziale coś się dzieje. Bohaterowie przeżywają swoje przygody, odkrywają kolejne tajemnice, słuchają niezwykłych historii i niemal można poczuć, jakby było się razem z nimi. Funke naprawdę świetnie zbudowała klimat w tej książce. Bardzo też podoba mi się opis na okładce. Mówi nam pokrótce o tym, co się wydarzyło przed fabułą i nie zdradza ani trochę więcej. Jeśli chcemy poznać, co się stało z chłopcami, musimy sięgnąć po lekturę. Dopiero wtedy przekonamy się, jak wiele wydarzyło się podczas ich pobytu w tym mieście.
Ta historia opowiada o braterskiej miłości, o przyjaźni, jaka może przetrwać wiele, o odpowiedzialności za tych, których bierzemy pod swoje skrzydła, i o wyobraźni, jakiej nigdy dzieciom nie brakowało. Ale też o marzeniach o tym, by mieć dom i bliskich, na których zawsze można polegać bez względu na to, co się między nami dzieje.
W tej historii pojawia się też drobny wątek fantastyczny, który dodaje jeszcze baśniowego klimatu całej opowieści, ale jednocześnie nie do końca pasuje mi do całej książki, sprawiającej wrażenie realistyczne. Przez większość lektury nie pojawia się nic, co byłoby w jakikolwiek sposób nadnaturalne. Dlatego ten fragment tak bardzo się wybija.
Niewiele w tej książce razi, ale zdarzają się takie rzeczy. Jak choćby to, że jeden z chłopców palił papierosy. Taki wątek raczej nie powinien pojawiać się w lekturze, która jest przeznaczona dla młodszej młodzieży. Jedni nie zwrócą na to większej uwagi, ale inni mogą wziąć przykład z takiej postaci i pójdą jej śladami.
Jest tutaj mnóstwo bohaterów. Poważni dorośli, którzy nigdy się nie uśmiechają i całe życie traktują aż nazbyt poważnie. Ale też tacy, którzy chcieliby na powrót stać się o wiele lat młodsi i przeżywać niezwykłe przygody. Nie brakuje też samych dzieci. Fabuła przecież skupia się przede wszystkim na nich. Kilka z nich całkiem dobrze poznajemy, o innych jest zaledwie parę słów. Szkoda, że autorka nie opowiedziała więcej o ich historii. Jednak całkiem dobrze stworzyła swoje postacie. Na początku trudno mi było określić, ile konkretnie mają lat i żałuję, że zostało to poruszone dopiero gdzieś w połowie lektury.
Król złodziei to ciekawa i wciągająca opowieść dla młodszej młodzieży. Klimatem przypomina mi trochę Opowieści z Narni czy Olivera Twista. Jednak sądzę, że niektórym dorosłym także się spodoba. Pewnie stanie się dla nich dobrą odskocznią od zbyt poważnego i nudnego życia. Może dzięki niej przypomną sobie, jak to było mieć te kilka lat i brać udział we wspaniałych wyprawach. A może nawet zachęci ich do tego, by znów zakosztować przygód.
Dorośli nie pamiętają,
jak to być dzieckiem.
Naprawdę nie pamiętają, wierz mi.
Zapomnieli o ile większy wydawał się wtedy świat.
Jak trudno było wdrapać się na krzesło.
I jak to było zawsze patrzeć do góry.
Zapomnieli.
Już tego nie wiedzą.
Ty też zapomnisz.
Czasem dorośli opowiadają,
jak to było pięknie być dzieckiem.
Nawet marzą o tym, by znów nim być.
Ale o czym marzyli, będąc dziećmi?
Jak myślisz?
Sądzę, że marzyli o tym, by w końcu dorosnąć.
Król złodziei, Cornelia Funke
Tytuł: Król złodziei
Autor: Cornelia Funke
Tłumaczenie: Anna i Miłosz Urban
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 336
Język wydania: polski
Język oryginału: niemiecki
Gatunek: literatura młodzieżowa
Recenzje innych książek znajdziesz tutaj.
Uwielbiam tę książkę, bardzo mi się podoba pomysł na fabułę.
To prawda 😀
Tym razem nie jestem przekonana. Mam też masę moich książek do nadrobienia.
Znam to 🙂 Moja lista też zdaje się nie mieć końca
Brzmi ciekawie, ale okładka mogła być lepsza.
W nowszych wydaniach wygląda lepiej 😉
Bardzo lubię twórczość tej autorki. Ta powieść, mimo że bardziej dla młodzieży, bardzo mi się podobała.
Mnie też 😉
Nie znam książki, tak jakoś nie trafiła do moich rąk, ale chętnie bym wróciła do dzieciństwa 🙂
Polecam od niej zacząć 😉 Świetna pozycja
Brzmi naprawdę zachęcająco. Nawet palący chłopak mi nie przeszkadza – myślę, że izolacja dzieci i tak postępuje.
Jest to ciekawa powieść dla każdego 🙂
JAK TO? dzieci popalają i dlaczego to ukrywać?
“Klient” Johna Grishama ma cała fabułę dlatego, że dwóch maluchów chciało zapalić 🙂
Napisałam w recenzji, dlaczego uważam, że pisanie o palących dzieciach w literaturze dziecięcej nie jest moim zdaniem najlepszym pomysłem.