Skoro już (dla wielu pisarzy) najgorszy etap procesu wydawniczego mamy już za sobą, to możemy teraz przejść do tych przyjemniejszych. Tutaj też przecież jest sporo pracy, ale już nie przed samym pisarzem. Tylko przed grafikiem i składaczem. To właśnie im chciałabym poświęcić dzisiejszy wpis.
Ludzie mówią: Nie oceniaj książki po okładce, to prawda, lecz liczy się też coś więcej. Nie oceniaj książki po jej pierwszych słowach, akapitach, nawet stronach. Nie oceniaj, dopóki nie przeczytasz całości ze zrozumieniem.
~autor nieznany
Przeważnie różne elementy graficzne (przede wszystkim okładkę, ale też inne dodatki, jak np. mapy, inicjały, ozdobniki itp.) tworzy się równolegle z redakcją. Sama przekonałam się, że to odpowiedni czas, by rozpocząć współpracę z grafikiem. Dzięki temu ma wystarczająco czasu, by przygotować konkretne projekty, omówić je z nami, dopracować i przesłać w wersji dostosowanej do wymogów drukarni (o samym druku wspomnę później). W przypadku pracy z wydawnictwem to zwykle oni zajmują się tym wszystkim. Czasami starają się i dbają o dobry wygląd (czego przykładem mogą być takie okładki jak z cyklu Buntowniczka z pustyni) albo stawiają na czas i sięgają po stockowe obrazki (na co natknęłam się nieraz przy thrillerach).
Gdy jednak działamy jako self-publisher, to my podejmuje tę decyzję. Osobiście wolę stawiać na projekty na podstawie własnych fotografii lub projekt tworzony od podstaw przez samego grafika. Tak, wymaga to więcej czasu, niż znalezienie stockowego obrazka i dodanie do tego napisów, ale jako czytelnik wolę takie okładki. Wtedy mają one więcej sensu, nawiązują przeważnie do treści i wprowadzają już w klimat lektury.
W antykwariacie są tysiące książek niewątpliwej urody, a każda okładka to drzwi do nowej przygody.
~Shaun Bythell, Pamiętnik księgarza
Mnie udało się akurat znaleźć świetną graficzkę (znajdziecie ją choćby TUTAJ), która dobrze odnalazła się klimatach fantasy i ma po prostu talent do tworzenia ilustracji. Na początek przygotowałam dla niej materiały, na podstawie których mogła wejść w klimat książki i poznać, jakie są moje propozycje ilustracji. Wysłałam jej fragment książki, do tego krótki plan wydarzeń (można też streszczenie), opisy najważniejszych postaci, miejsc oraz bardzo poglądowy rysunek tego, jak mogłaby się prezentować okładka. Na podstawie tego stworzyła dla mnie kilka propozycji. I tutaj pojawia się najtrudniejszy moment pracy z grafikiem. Którą okładkę wybrać, gdy każda zachwyca? Razem z Mężem spędziliśmy przynajmniej pół godziny na przeglądaniu tych pięciu propozycji, zanim udało nam się wybrać jedną. Choć wciąż trochę mi szkoda pozostałych, bo także prezentowały się cudownie.
W przypadku cyklu Bielijon trzeba było jeszcze przygotować mapę, inicjały i ozdobne piórko, która pojawia się czasami na zakończenie rozdziału. Szkicem mapy zajął się Mąż. Ode mnie miał jedynie kilka wytycznych związanych z tym, jakie ludy zamieszkują północ Kontynentu i jak te tereny powinny mniej więcej wyglądać. Resztą zajął się sam (swoją drogą obecnie istnieje kilka map Kontynentu, które przedstawiają konkretne krainy, roślinność, ziemie, wysokości itp.).
Po mojej stronie pozostało przygotowanie inicjałów. Wzór miałam prawie gotowy, bo kiedyś już zaczęłam nad tym pracować. Stworzenie piórka za to całkowicie pozostawiłam graficzce. Potem przesłaliśmy jej wszelkie szkice, a ona zabrała się do pracy, której efekt możecie zobaczyć w samej książce.
A co jeszcze może pojawić się na kartach lektury? W sumie wszystko, czego pragnie autor (lub wydawnictwo) i co nie będzie zaburzać lektury. W Córce Króla Piratów pojawiały się zamiast gwiazdek muszelki, w Buntowniczce z pustyni każdy rozdział rozpoczyna się motywem, który nawiązuje do wzorów na brzegu okładki, w innych książkach są jeszcze dodatkowe ilustracje na całą stronę lub jedynie na jej część, wplecione w tekst, jak choćby w Malowanym człowieku. Możliwości jest wiele, ale trzeba też pamiętać, by z tym nie przesadzić.
Porządek to miejsce dla każdej rzeczy i stawianie każdej rzeczy na swoim miejscu.
~przysłowie polskie
Jeśli chodzi o skład i łamanie, to mogłabym napisać, że niewiele wiem o współpracy ze składaczem. Na studiach miałam wykładowcę, który nauczył nas tego, jak poprawnie składać tekst, na co zwracać uwagę itd. (to były jedne z lepszych i naprawdę wartościowych ćwiczeń na mojej uczelni). Dzięki niemu mogłam sama się tym zająć.
Większość pisarzy raczej nie posiada takiej wiedzy lub posiada, ale i tak woli to powierzyć komuś, kto zrobi to profesjonalnie. Na początek składacz przygotowuje tzw. makiety, podobnie jak grafik propozycje okładki. Dzięki temu autor może przyjrzeć się różnym wersjom wyglądu tekstu w książce. Najlepiej też to sobie wydrukować, bo inaczej wygląda tekst na ekranie, a inaczej na papierze. Potem pisarz wybiera odpowiadający mu wzór, a składacz dostaje tekst i zabiera się do pracy.
Tutaj chodzi o to, by tekst dobrze się czytało. Często też po składzie i łamaniu wykonuje się tzw. drugą korektę. Osoba, która się tym zajmie, będzie sprawdzać, czy np. na końcu linijki nie zostały pojedyncze literki. Poza tym też przejrzy tekst i upewni się, czy jeszcze nie ma tam literówek, błędów ortograficznych itp.
Jeśli chodzi natomiast o skład książki elektronicznej, to różnie to wygląda, co zauważałam w książkach, które czytam. Czasami jest to dopracowane równie dobrze jak papierowa, a kiedy indziej tekst, który był złożony w formacie PDF jest po prostu przeformatowany na EPUB. Gdy nie ma obrazków, to nawet można nie zauważyć różnicy. Gdy obrazki są, to czasami sie rozjeżdżają, pojawiają tam, gdzie nie powinny. Dlatego, jeśli chcemy naszą lekturę widzieć w tej wersji, to warto jej też poświęcić uwagę. Obecnie niemal każde urządzenie wyświetla tekst inaczej i trudno dopasować go do każdego rodzaju czytnika, ale wiem, że są składacze, który się w tym specjalizują.
Podczas pracy z grafikiem i ze składaczem warto szukać dla siebie drukarni. A to dlatego, że mają swoje wymagania, gdy chodzi o grafiki i sam tekst. Trzeba je przygotować zgodnie z tymi wytycznymi, jeśli chcemy, by wszystko dobrze wyglądało, by obrazki nie były rozmazane, a marginesy za bardzo przycięte. Tutaj też warto pamiętać o tym, by zamówić dla siebie druk próbny, dzięki któremu możemy zobaczyć, jak nasza książka będzie wyglądać po wydrukowaniu i w razie czego zlecić odpowiednie poprawki.
Ważne: druk próbny jest zawsze darmowy i autor/wydawnictwo ma do niego prawo.
Ludzie pracujący razem jako jedna grupa potrafią dokonać rzeczy, których osiągnięcie nie śniło się nikomu z osobna.
~Franklin Delano Roosevelt
Jest pewnie jeszcze jedno pytanie: jak wybrać dla siebie grafika, składacza czy drukarnię. Najlepiej jest dołączyć do grupy pisarskiej i tak podpytać inne osoby, które mają już za sobą taką współpracę i są w stanie kogoś polecić lub przestrzec. Sama graficzkę znalazłam na jednej z grup na Facebook’u. Składacza poleciła mi moja pierwsza redaktorka (jednak ostatecznie ze względów finansowych zdecydowałam się to zrobić sama) i opowiedziała mi o kilku drukarniach, które warto było sprawdzić.
Zawsze przed ostatecznym wyborem warto poprosić daną osobę o portfolio, jeśli je posiada, lub o jakąś próbkę, byśmy mogli się przekonać, czy z tą osobą chcemy współpracować. A co do drukarni, to najlepiej do niej pojechać, zobaczyć na żywo różne propozycje okładek i książek, dowiedzieć się, jakie mają możliwości oraz ile kosztuje u nich druk (im większy nakład, tym niższa stawka, ale lepiej na początek wydrukować np. 100-200 egz., a potem zrobić dodruk, niż zlecić od razu 1000 egz. i nie mieć, co z nimi zrobić).
~~~~~
Druga część procesu wydawniczego przedstawia się o wiele przyjemniej. Autor może odpocząć od pracy nas samym tekstem, ale za to dostosowuje inne elementy, dzięki którym cała książka będzie się potem dobrze prezentować. Potrzebuje do tego takich ludzi jak grafik czy składacz. To oni zabiorą się za wizualny wygląd lektury. A drukarnia zadba o to, by książka ukazała się wersji papierowej.
~Aleksandra
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Jednak okładka przyciąga wzrok, często to ona sprzedaje książkę. Zgodzę się jednak, że i ten środek – poza trescią – czyli mapy, dodatki, inicjały, paginacja są ważne i potrafią mnie przekonać do książki. Widać, ile pracy włożono w jej wydanie i przygotowanie.
To prawda, ale parę razy już miałam sytuację, że okładka i treść od siebie odbiegały. Raz to okładka była tą lepszą, kiedy indziej treść.
Nie sądziłam, że wizyta w drukarni jest taka ważna.
Lepiej niektóre rzeczy załatwiać podczas takiego spotkania 🙂
Zawsze marzyłam o napisaniu i wydaniu własnej książki,ale jakoś nie potrafię zdobyć się na odwagę. Mimo wszystko chętnie przeczytałam Twój wpis i na pewno do niego wrócę,jeśli kiedyś będę potrzebowała takich merytorycznych porad.
Dziękuję 🙂 Zawsze można spróbować napisać książkę.
Niby właśnie “nie oceniaj książki po okładce”, ale często okładka zniechęca mnie do sięgnięcia po książkę 😀 Estetyka też jest ważna, mimo wszystko.
Jest ważna, to prawda, ale nie najważniejsza 🙂
Tez mamy mi wydanie własnej książki, nawet mam kilka pomysłów na ich napisanie , okładka ładna.
Zachęcam spróbować 🙂