– Nic… żyje…
– … skąd… nie powinno…
– … zrobiliśmy… mocy… dobrze…
Ze strzępów rozmowy, jaka do mnie docierała, nie umiałem nic zrozumieć. Poza jednym. Chyba żyłem. Miałem zamknięte oczy, ale jakieś światło przebijało się przez powieki. Nie było tak jaskrawe jak słońce, ale wiedziałem, że nie jestem już w tamtej mrocznej grocie. Jednak co się wydarzyło? Nie miałem pojęcia. W jednej chwili walczyliśmy o przeżycie, w drugiej zostałem ogłuszony, a teraz znalazłem się tutaj. Gdziekolwiek to było.
– Lepiej byłoby…
– … co pleciesz…
Wciąż nie umiałem się na tyle skupić, by przynajmniej rozróżnić, kto mówi. Wydawało mi się, że znam te głosy, ale nie potrafiłem ich dopasować do konkretnych osób. Odsunąłem to na bok i zająłem się samym sobą. Nie czułem żadnego bólu. Leżałem jednak na czymś twardym i niewygodnym. Chętnie zmieniłbym pozycję, ale moje ciało nie chciało mnie słuchać. Próbowałem choćby otworzyć oczy, ale z takim samym skutkiem. Nie powiem, że zachowałem zimny spokój. Panika wręcz wrzeszczała w mojej głowie. Co się działo? Dlaczego nie mogłem się ruszać? Co w ogóle wydarzyło się, odkąd wpadłem do wody?
Przez dłuższą chwilę w głowie miałem burzę myśli. Lęk mieszał się z ciekawością, ją zastępowała rozpacz, po chwili przychodził gniew. A to, że nie rozumiałem sytuacji, w jakiej się znalazłem, wcale nie ułatwiało mi zapanowaniu nad sobą. W końcu jednak udało mi się na tyle uspokoić, by na powrót skupić się na rozmowie. Tym razem rozumiałem już znacznie więcej.
– Co teraz? – to był chyba Rekan. Zatem drugi głos mógł należeć do Seffina lub któregoś z marynarzy. – Zostawiamy go tu do naszego powrotu? Nie możemy go zabrać w takim stanie.
– Rovenniserea wspominała, że to potrwa godzinę – rzekł obojętnie kapitan. – Może dwie. Zależy, jak bardzo jest silny i wytrzymały. Przekonamy się przynajmniej, jak wiele wart jest nasz pasażer.
– Nie podoba mi się to. – Rekan podszedł bliżej. – Nie wiemy, jak długo potrwa ten paraliż. Pamiętasz pewnie tego, którego ostatnio ukąsiły te stwory. Tydzień. Przez tydzień nie mógł się ruszyć, jeść, pić. Nic. Aż cud, że w ogóle to przeżył.
Tydzień? To nie brzmiało zbyt dobrze. Podjąłem kolejną próbę poruszenia się, ale z tym samym marnym skutkiem.
– Ale z nim tak nie będzie. – W głosie Seffina brzmiała pewność. – Casieri to nie byle szczur lądowy, który siedzi wśród papierów. Jest w nim coś więcej. Inaczej nie brałbym go na nasz statek.
– Jak na razie nie wykazał się niczym szczególnym.
– Zaufaj mojej decyzji. Jeśli nie ocknie się w ciągu dwóch godzin, zostawimy go z Trevenem i zgarniemy obu w drodze powrotnej. A potem odstawimy go do domu.
– Nie będzie z tego zadowolony. Zapłacił za wyprawę i to znacznie więcej niż poprzedni pasażerowie. Będzie chciał zobaczyć wyspę, nawet jeśli musiałby dołączyć do łowców. A ci chętnie przyjmą każdego, kto wskaże im, jak nas dorwać.
– Dwie godziny – podkreślił jedynie Seffin i zapanowała cisza.
Wolałem już, gdy mówili – przynajmniej czas upływał wtedy szybciej. Nie wiedziałem, czy minął już kwadrans, czy może pierwsza godzina, gdy do Rekana i Seffina dołączyli marynarze. Na tyle, na ile mi się udało ocenić, domyśliłem się, że wszyscy przeżyli. Z tych rozmów jednak nie dowiedziałem się już niczego ciekawego. Za to w ich głosach wyczuwałem podekscytowanie. Nie mogli się doczekać, by zwiedzić wyspę i spotkać się z ludem, który najwyraźniej dobrze znali.
– Jeszcze trochę – co jakiś czas powtarzał Seffin.
W moje nozdrza uderzył zapach rozpalanego ognia, a potem całe ciało poczuło przyjemne ciepło.
– Posilcie się i będziemy ruszać. Nie ma sensu dłużej tutaj siedzieć – rzekł kapitan.
Wyglądało na to, że niedługo miały upłynąć dwie godziny, które mi dali na pozbycie się paraliżu. Nawet nie chciałem wiedzieć, czym był stwór, który mnie użądlił i czy miało to jakieś dodatkowe efekty. Wolałem żyć w nieświadomości. Jednak skoro czas mi się kończył, a ja nie chciałem wracać do domu bez odkrycia Krainy Szeptów, musiałem się poruszyć. Po prostu musiałem. Cokolwiek jednak robiłem, zawsze kończyło się tym samym. Niczym. W pewnym momencie dotarł do mnie zapach gulaszu. Nie miałem pojęcia, skąd marynarze wzięli mięso i warzywa, ale sam poczułem głód. Jednak nawet mój żołądek się nie odezwał, by przyciągnąć czyjąś uwagę.
– Casieri, jeśli chcesz się z nami posilić, wystarczy się obudzić – rzucił Rekan. Trudno było mi jednak powiedzieć, czy kpił ze mnie, czy może wyczuwał moje wysiłki i chciał dodać mi sił.
– Żyje? – zapytał Treven. Oczami wyobraźni widziałem, jak zerka na mnie z lękiem.
– Tak, nic mu nie jest. – Coś w jego głosie mówiło mi, że sam nie do końca w to wierzy, ale starałem się tym nie przejmować. Dodatkowe nerwy nie były mi potrzebne.
Zacząłem zastanawiać się, co jeszcze mogę zrobić. Poruszenie nawet najmniejszym mięśniem przerastało moje możliwości. A czas mi się kończył.
Wtem usłyszałem, jak marynarze sprzątają po posiłku. Wyskrobali pewnie kocioł do czysta, więc nawet nie łudziłem się, że gdy teraz wstanę, cokolwiek dostanę z posiłku. Zaczęli się też zbierać do odejścia. Nie mogłem uwierzyć, że moja przygoda właśnie teraz się zakończy. Właśnie tutaj, tak blisko Krainy Szeptów. Przecież mieliśmy jedynie uzupełnić zapasy, a potem ruszać w dalszą drogę. Jednak wyglądało na to, że będzie to droga do domu.
Westchnąłem, gdy Rekan zostawiał polecenia Trevenowi. Jednak wtedy urwał w pół słowa, co nieco mnie zaskoczyło. Ściągnąłem brwi i nadstawiłem ucha, czekając na ciąg dalszy. Ale nikt nic nie mówił. Za to atmosfera się zmieniła. Z ekscytacji w jakby wyczekiwanie. Chciałem ich nawet zapytać, na co czekają, ale zdałem sobie sprawę, że to niemożliwe. Nie w moim obecnym stanie.
– Casieri? – zagadnął mnie Rekan. Teraz byłem pewny, że nie żartuje sobie ze mnie. Naprawdę oczekiwał odpowiedzi, której nie mogłem mu udzielić. Znów westchnąłem. – Niech ci będzie, miałeś rację – rzucił do Sefina, czego domyśliłem się po chwili.
– A nie mówiłem? I to tylko w nieco ponad godzinę. Wiedziałem, że da radę. W takim razie poczekamy, aż paraliż minie całkowicie i ruszamy. Chciałbym dotrzeć do wioski przed nocą. Spanie na tych kamieniach mi się nie uśmiecha.
Rekan wydał im parę poleceń marynarzom. Jednak nie zwracałem na nie uwagi. Moje myśli zajmowało co innego. Dlaczego uznali, że paraliż mija? Co takiego zrobiłem?
Jakby słysząc moje pytania, Rekan podszedł bliżej i rzekł:
– Wystarczyło kilka ledwo widocznych ruchów, jak choćby głębszy oddech czy zmarszczenie brwi. Nawet nie pytam, jak wiele z rozmów podsłuchałeś, Casieri. Ale zachowaj to dla siebie i nigdy do tego nie wracaj – przestrzegł mnie.
– I po co go straszysz? – wtrącił się Seffin. – I tak nie wie, co z tego było prawdą.
– Też racja – głos Rekana stał się weselszy. Już nawet nie próbowałem ich zrozumieć.
Zamiast tego skupiłem się na własnym ciele. Mijały czas, a ja w końcu poruszyłem małym palcem u nogi, potem całą stopą, dłonią. Udało mi się też otworzyć oczy i przekonałem się, że jesteśmy w mniejszej grocie oświetlonej przez jasne pochodnie – wyglądała nawet przytulnie w porównaniu z tą, w której zostawiliśmy statek. Gdy mogłem poruszać głową, rozejrzałem się. Zmieściłaby się tu cała nasza załoga i jeszcze by trochę miejsca zostało.
Potem usiadłem z pomocą Trevena, ale musiałem trochę odczekać, by stanąć, a co dopiero iść. Jedynie głos nie chciał mi wciąż wracać. Na to Seffin jedynie machnął ręką.
– To też minie. Wcześniej czy później. Przynajmniej nie będziesz przeszkadzał – rzekł.
Nieco mnie to uspokoiło.
Pierwsze kroki zrobiłem, opierając się o ramię Trevena. Obawiałem się, że upadnę, a zbieranie się z ziemi nie było dla mnie przyjemną wizją. Dlatego wciąż trzymałem się marynarza.
– Skoro już wróciłeś do żywych, to możemy ruszać. – Rekan dał znak do wymarszu.
Jednak nie mogłem teraz iść, gdy miałem tyle pytań w głowie. Chciałem dowiedzieć się więcej o tym, co się wydarzyło i jak znaleźliśmy się w tej grocie. A przede wszystkim, co takiego jest we mnie wyjątkowego – pod warunkiem, że to nie był kolejny żart. Zamiast słów z moich ust wydobył się niezrozumiały bełkot.
– Casieri, milcz – nakazał mi Rekan. – Treven, ruszaj z innymi.
Marynarz zawahał się, ale ponaglające spojrzenie oficera sprawiło, że zdjął moje ramię z barku i ruszył za kompanami, którzy wchodzili właśnie w ciemny korytarz. Dopiero wtedy zauważyłem otwór w nieoświetlonej ścianie i już zastanawiałem się, dokąd prowadzi. Jednak Rekan odciągnął od tego moje myśli.
– Wiem, o co chcesz zapytać. I cieszę się, że na razie nie jesteś w stanie. To nie jest odpowiedni czas ani miejsce. Tak jak mówił Seffin, powinniśmy nie ociągać się z przybyciem do wioski.
– A kiedy się dowiem, co się wydarzyło? I o co w tym wszystkim chodzi? – chciałem powiedzieć, ale znów tylko bełkotałem.
– Oszczędzaj głos i pozwól, by ci się zregenerował. W ogóle najlepiej byłoby, byś tu jeszcze został i wracał do sił. Nie wiemy, co w twoim ciele jest jeszcze sparaliżowane, a nie chcemy żadnych nieprzyjemnych sytuacji po drodze. Jednak Seffin jest zbyt uparty, by pozwolić ci się tu wylegiwać. W każdym razie na razie zatrzymaj pytania dla siebie. Jeśli kapitan ma rację co do ciebie i jesteś tym, którego potrzebujemy, to w odpowiednim momencie wszystko zrozumiesz.
Idąc za jego radą, powstrzymałem się od mówienia. Za to rękami starałem się go zapytać, czym były te stworzenia w wodzie i jak wydostałem się na ląd.
– Reanie – rzekł Rekan. – A konkretnie Rovenniserea. Zjawiła się na czas, by nas wydostać z wody, zanim te stwory się do nas dobrały. A nimi się nie przejmuj. Na statek wrócimy inną drogą.
– Jaką? – zamigałem.
– Casieri, milcz na każdy możliwy sposób i chodź. Już i tak zbyt wiele czasu straciliśmy na tę rozmowę. Pora udać się do wioski i zająć tym, po co tutaj przyszliśmy. Aż to powrotu na statek nie chcę słyszeć i widzieć twoich pytań.
Chcąc nie chcąc, musiałem się pogodzić z takim stanem rzeczy. Wiedziałem już przecież, że w przypadku Rekana lepiej nie przeciągać struny. Pokiwałem jedynie głową i ruszyłem za nim w ciemny korytarz.
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Zgrabnie napisane i bardzo wciągające.
Dziękuję 🙂
Skończyło się w bardzo ciekawym momencie, więc już nie mogę doczekać się kolejnej części.
Dziękuję 🙂
Jestem ciekawa jaką drogą uda im się wrócić i czekam na dalsze losy.
Zobaczymy, jak to się potoczy 😉
Kolejny ciejawy fragment powieści , czekam na dalsze opowiadania.
Dziękuję 🙂
Znalazłam się tutaj przypadkiem i znalazłam taką perełkę… Zostaję na dłużej, koniecznie
Dziękuję <3 Miło mi to słyszeć