Jesteś po prostu zbyt cenny.
Nie zawsze misja kończy się tak, jak się zaplanowało. Wróg przecież ma własne pomysły i strategie, z których zamierza skorzystać, by osiągnąć swój cel. Nie spocznie, dopóki nie zdobędzie tego, czego pragnie. Bez względu na to, jak wiele będzie musiał uczynić. A po naszej stronie jest to, by mu w tym przeszkodzić.
Izabel, członkini Straży, młodsza siostra Matta, a do tego dziewczyna, która nie boi się żadnych wyzwań i jest w stanie stawić czoło największym wrogom, by ratować bliskich. Nie jest dla niej ważne, jak wiele sama może przy tym stracić. O wiele istotniejsze jest, że może ocalić czyjeś życie.
Mrok Marianne Curley to drugi tom z cyklu Strażnicy Veridianu. Tak jak i w pierwszej części historię poznajemy z dwóch perspektyw. Tym razem Izabel i Arkariana, nauczyciela Ethana. Oboje biorą udział w zadaniu ratowania fragmentu przeszłości, o którym nie za wiele wiedzą. Jednak nie wszystko potoczy się tak, jak sądzili i przed nimi pojawią się nowe trudności.
Tak jak poprzednio na okładce jest widoczna jedna postać. Domyślam się, że jest to Arkarian we własnej osobie, chociaż po lekturze wyobrażam go sobie nieco inaczej (sam kolor włosów niezbyt przypomina mi fiołkowy). W jednej dłoni trzyma kij (pewnie ten, o którym jest mowa w książce), a w drugiej klepsydrę na sznurku. W tle widać tarczę podobną do zegarowej. Jednak zamiast godzin są tutaj wypisane wieki.
Fabuła z jednej strony jest znów wciągająca i trudno się od niej oderwać, ale z drugiej jednak coś w niej zgrzyta. Przy niektórych fragmentach miałam wrażenie, jakby autorka spieszyła się, opisując dany moment, albo że coś wycięła i nie wyszlifowała już tekstu. W każdym razie odniosłam wrażenie, że w tym tomie mogło się jeszcze parę rzeczy wydarzyć, ale zostały usunięte z treści. Może dzięki temu akcja nie straciła na dynamice, ale czytanie chwilami nie było tak przyjemne.
Wciąż jednak podoba mi się, jak Curley kreuje cały świat, nowe postacie, historie, wydarzenia. Nie brak jej pomysłów na przedstawienie kolejnych scen i pokazanie bohaterów w nowych sytuacjach. Tutaj jednak znów nie zabrakło zgrzytów. Parę razy wydawało mi się, że autorka nie pamięta, co pisała w pierwszym tomie. Nieco inaczej przedstawiła tutaj zdolności bohaterów, ale nie wspomniała słowem o tym, że w jakiś sposób je rozwinęli. Wkradła się tutaj pewna nieścisłość, która może jeszcze zostanie wyjaśniona.
Skoro jestem już przy minusach, to wspomnę jeszcze o jednym. Nie podoba mi się to, że autorka powtarza ogólny motyw z pierwszego tomu. Bohater staje przed wyborem: albo postąpi zgodnie z zasadami, albo nie. Decyduje się na złamanie zakazu, a potem zamiast kary i konsekwencji otrzymuje nagrodę i pochwałę. W poprzedniej części jeszcze dało się to zrozumieć i zaakceptować ze względu na wytłumaczenie, jakie daje Curley. Jednak tutaj ten zabieg wydaje mi się przesadą. Książka dla młodzieży powinna dawać dobry przykład, a nie pokazywać, że można łamać nagminnie zasady i jeszcze nie spotka nikogo za to kara.
Jestem za to zadowolona z samych bohaterów. Jak wspomniałam wyżej poznajemy tę opowieść z perspektywy Izabel i Arkariana. To oznacza, że mamy okazję lepiej poznać obie postacie, ich historie i przekonać się, jak potoczą się ich dalsze losy. Matt też wyróżnia się na tle innych. Chłopak wciąż wymaga od siebie więcej niż powinien i zamiast doceniać to, czego się nauczył, myśli wciąż tylko o tym, czego jeszcze nie potrafi. A nawet nie zdaje sobie sprawy, co go jeszcze czeka.
Mrok nieco mnie zawiódł w stosunku do pierwszego tomu. Ogólnie historia jest ciekawa, można przy lekturze spędzić miłe popołudnie, ale jednocześnie jest parę zgrzytów, które zaburzają tę przyjemność. Mam jednak nadzieję, że trzeci tom znów będzie równie dobry jak pierwszy lub nawet i lepszy.
Miejcie siłę, miejcie odwagę i idźcie za głosem serca.
Mrok, Marianne Curley
Tytuł: Mrok
Autor: Marianne Curley
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
Cykl: Strażnicy Veridianu (tom II)
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 432
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Gatunek: fantastyka
Recenzje pozostałych części znajdziesz tutaj.
Okładka faktycznie coś w sobie ma, że przyciąga wzrok i chce się po tę książkę sięgnąć.
To prawda 🙂 Okładki są świetne
Szkoda, że autorka powtarza ten sam motyw z pierwszego tomu. To nie atut.
Niestety…
Nie kojarzę tego cyklu za dobrze. Szkoda, że ten tom cię rozczarował.
Ale mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy 😉
Lubie czasem przeczytać takie książki, ciekawa okładka. Pozdrawiam
Super 🙂
Wielka szkoda, że książka nie jest zachwycająca, niestety tak bywa.
Ale nie tracę nadziei, że kolejna będzie lepsza 😉
Interesująco to zabrzmiało: Przy Mroku można spędzić miłe popołudnie 🙂 A jeśli chodzi o brak pamięci autorki, dotyczący poprzednich przygód, to kiedyś zauważałem to dość często, zwłaszcza w sagach. Nawet Tolkienowi i Sienkiewiczowi się zdarzało.
Masz rację 🙂 Też zauważam, że autorom się to zdarza. Trudno jest zapamiętać wszystko.
Wciągnęłam się 😀
W takim razie zachęcam do czytania 😉