Kim właściwie jest pisarz? Kiedyś już zadałam to pytanie na blogu, o czym możecie się przekonać tutaj. Napisałam wtedy, że to ten, kto kreuje własny świat i postacie, jakich nikt nigdy nie widział. Że to ktoś, komu samotność nie jest obca. Kto na każdym kroku wpada na jakiś pomysł i spisuje go na pierwszym lepszym skrawku papieru, jaki ma pod ręką, a potem — czasem nawet przez lata — dopracowuje go, zanim ostatecznie spisze i pozwoli komuś na niego zerknąć. Napisałam, że to niezwykły człowiek, który pokazuje nam to, o czym zapominamy lub o czym nawet nie śnimy. A co po dwóch latach mogę do tego dodać?
Wiesz, czym pisarz różni się od innych ludzi? Zamiast serca pisarze mają maszyny do pisania. Takie malutkie. A zamiast palców u nóg mamy czcionki drukarskie, trudno to zauważyć, bo przeważnie chodzimy w butach. Na pierwszy rzut oka jesteśmy zwykłymi ludźmi.
~Natalia Bielawska, American Dream. Niedopowieść
Jak kiedyś wyglądał pisarz? Człowiek, który przez lata siedział nad jednym swoim tekstem i szlifował go do granic możliwości. Spotykał się z innymi twórcami. Wspólnie siadali nad swoją twórczością, przedstawiali ją sobie nawzajem, krytykowali, doradzali i ganili za błędy. A choć wciąż pracował i tworzył, czasem nie stać było go na to, by kupić bochenek chleba czy opłacić czynsz za mieszkanie. Takie opisy można znaleźć nawet w literaturze, w wielu powieściach i przekonać się, że nie warto było zostawać pisarzem czy jakimkolwiek innym artystą. Chyba że miało się mecenasa, który opłacał wszystko, czego potrzebowaliśmy i dbał, byśmy nie zginęli z głodu, albo szerokie grono odbiorców, którzy kupowali każde nasze dzieło bez względu na cenę.
A kim jest pisarz dzisiaj? Na ulicy trudno go odróżnić od zwykłego człowieka. Może ubierać się w second-handzie albo według najnowszych trendów mody. Zawsze nosi przy sobie notes lub nigdy nie zabiera go ze sobą. Rozgląda się i obserwuje innych ludzi lub nawet nie zwraca na nich uwagi. Często ucieka w krainy, które sam stworzył, lub jest człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. W sumie to każdy, kogo spotykamy w ciągu dnia może nim być. Czasem jest to ktoś, kto pisze do szuflady, tylko dla siebie i najbliższych osób, a kiedy indziej ktoś, kto zasłynie ze stworzenia nowego stylu w literaturze. Nie wiadomo. Naprawdę nie wiadomo, kogo mijamy po drodze i pewnie nawet nie zastanawiamy się, czy był to twórca (poza sytuacjami, gdy zobaczymy Małeckiego, Mroza i innych znanych autorów, wtedy raczej wiemy, kogo właśnie spotkaliśmy). Nie ma przecież dodatkowej ręki czy świecącego znacznika nad głową z napisem: pisarz. Wygląda jak inni, a przynajmniej z zewnątrz, bo jego myśli raczej nie przypominają myśli zwykłych ludzi.
Pisarze to nieśmiałe, samotnicze istoty, kompensują sobie brak towarzyskiego wyrobienia wymyślonym przez siebie towarzystwem i rozmowami.
~Agatha Christie, Pani McGinty nie żyje
Przydałby się teraz jakiś test, dzięki któremu można stwierdzić, czy w ogóle nadajemy się na pisarza. Bo przecież trzeba napisać te kilkaset stron, potem usiąść przy tym, poprawić, dać komuś do przeczytania, wprowadzić kolejne poprawki, wysłać do wydawnictwa (lub wziąć się za samodzielne wydawanie). Jednego, drugiego, trzeciego… pięćsetnego (a nawet to czasami nie odpisze). Potem usiąść nad tekstem po raz kolejny, tym razem z redaktorem, który wytknie nam błędy (o redaktorach jeszcze kiedyś porozmawiamy), przyczepi się przecinka lub dialogu. Jeszcze korekta, skład, grafiki… Podczas takiej drogi przyda się ogromna dawka wytrwałości czy, jak lubię to nazywać, upartości. Tak, czasem trzeba być naprawdę upartym osłem, by nie poddać się na którymkolwiek etapie, nie rzucić pracy w połowie i nie zrezygnować z wydania książki.
Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.
~Mark Twain
Upartość jest. Co dalej? Sądzę, że odwaga. Zaskakujące? Może. W każdy tekst, który sama piszę, przelewam trochę siebie. W postacie, wydarzenia, w całą fabułę. W tym wszystkim jest jakaś drobna — lub większa — cząstka pisarza, którą ten chce podzielić się ze światem. Dlatego tak bardzo boli pierwsza prawdziwa krytyka i nie każdy z nią sobie radzi. Zwłaszcza gdy wszyscy do tej pory mu tylko słodzili i powtarzali, że tekst jest genialny. Poza tym trzeba przygotować się na to, że ludzie bywają różni (a redaktor często ma rację i warto słuchać jego uwag, nawet tych bolesnych). Jedni pochwalą nas za ciekawe postacie, inni zganią za nudną fabułę. Czasami recenzje są tak odmienne, że nie wiadomo, której wierzyć. Każdemu podoba się co innego i to w literaturze jest piękne. W każdym razie właśnie z tego powodu twórca powinien być odważny. Musi odnaleźć w sobie tę cnotę, jeśli chce, by jego dzieło opuściło biurko i ruszyło w podróż po świecie. A sam pewnie także niedługo wybierze się w drogę tuż za nim na spotkania autorskie.
A co jeszcze przyda się pisarzowi, który przygotowuje się do swojej pierwszej literackiej podróży? Wrażliwość na piękno i na to, co go otacza. Wyobraźnia, która zdaje się nie mieć granic. Cierpliwość, by usiąść jeszcze raz nad tym samym zdaniem i je poprawiać. Umiejętność pracy w każdych warunkach, bo nie zawsze otaczający nas świat rozumie, że właśnie w tej chwili chcemy wymyślić i spisać kolejny rozdział. Ciekawość, dzięki której będzie przeszukiwał Internet, przeglądał książki i wypytywał ludzi, czasem tylko po to, by zapisać jedno — ale za to ważne — zdanie (np. to, jak wygląda mowa ciała kota lub to, czy słoiki istniały w opisywanych czasach). Wiedza na różne tematy, znajomości z ludźmi, którzy przeżyli pewne sytuacje i mogą pomóc w ich zrozumieniu. A przede wszystkim chęć do opowiedzenia historii i zabrania czytelnika w podróż. Jeśli ostatni punkt został spełniony, to jesteście na dobrej drodze do tego, by być pisarzem. Przecież właśnie o to chodzi w tym fachu. O opowieść.
Pisarz nie musi mieć metr osiemdziesiąt wzrostu, przerzedzonych włosów i starego, wyliniałego swetra. Nie musi chodzić do kawiarni lub całych dni spędzać we własnym gabinecie i nigdzie się nie ruszać. Nie musi być samotnikiem. W sumie to nic musi, właśnie dlatego, że jest pisarzem. Tworzenie to wolność. I podróż. Tak, podróż do świata, jaki nie zawsze widać za oknem.
My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano.
~J.R.R. Tolkien
W poprzednim wpisie powiedziałam, że krok pierwszy w pisarskiej drodze to zostanie molem książkowym, który pragnie opowiedzieć własną historię. Podtrzymuję to. A krok drugi? Założenie butów pisarza. I nie martwcie się, bo pasują na każdą stopę (w przeciwieństwie do pantofelka kopciuszka). Można też ująć to inaczej. W literackim sklepie obuwniczym znajdzie się para butów odpowiednia dla każdego człowieka. Każdego, kto tylko zapragnie przekroczyć próg i założyć je na własne stopy.
Ale coś ci powiem w sekrecie. Tylko wariaci są coś warci.
~Lewis Carroll, Alicja w Krainie Czarów
W tytule nawiązałam do pierwszego cytatu, jaki tutaj przytaczam. Jak to w końcu jest? Czy naprawdę zamiast bijącego serca mam w piersi stukającą maszynę do pisania? Trudno mi powiedzieć, bo nigdy tam nie zaglądałam, ale wciąż wierzę (a żaden lekarz nie zanegował mojego przekonania), że jest tam żywy mięsień pompujący krew. Jednak ten cytat mówi o czymś więcej. O tym, że pisarz rzadko kiedy jest zwyczajnym, normalnym człowiekiem (na jakiego zazwyczaj nawet wygląda), którego dni są podobne do siebie (w ogóle ludzi z pasją trudno nazwać zwyczajnymi i normalnymi, to raczej wariaci, którzy pragną od życia więcej niż jedzenia i snu). Przecież niemal każdy poranek to dla niego kolejna pusta kartka do zapisania, a nie zamierza zostawić ani kawałka wolnego miejsca. Gdyby był zwyczajny, nie napisałby ani jednej historii. Nie wpadłby na ani jeden pomysł. Trzeba być prawdziwym szaleńcem, by zastanawiać się, jak popełniono morderstwo, jak mogło do niego dojść i jak policja odkryła sprawcę. Trzeba być szaleńcem, by wkraczać do nawiedzonego zamczyska i szukać w nim potworów. By wybierać się do innych światów, odkrywać stworzenia, jakich nie ma w naszej rzeczywistości i przeżywać przygody z istotami, które istnieją tylko w wyobraźni. Czy to nie szaleństwo?
~~~~~
Pisarz to nie osoba, którą da się wrzucić w konkretne ramy i powiedzieć, że ma tworzyć tak a tak. Nie!!! Wystarczy tylko, że taki człowiek ma opowieść, którą chce spisać. Nic ponadto. Może mieć różny kolor skóry, może posługiwać się językiem, który zna co najwyżej sto osób, może być sąsiadem, który wierci w sobotę o szóstej rano. Może być kimkolwiek. Najważniejsze, że pragnie opowiedzieć tę historię i przekazać ją innym.
Czy masz historię, którą chciałbyś podzielić się ze światem?
~Aleksandra
Pozostałe części znajdziesz tutaj.
Pisarzem może być każdy , bloger również jest pisarzem.
W pewien sposób tak, ale zwykle pisarz kojarzy się z literaturą, a nie wszyscy blogerzy dzielą się twórczością literacką 🙂 Jednak każdy bloger powinien umięc pisać
Ciekawy wpis, nie znam osobiście żadnego pisarza 🙂
Tak prywatnie, to chętnie bym poznała 🙂
Dziękuję serdecznie 😉
Bardzo trafnie to ujęłaś, kto to jest pisarz, przez moment zastanawiałam się, jak ja bym to powiedziała, ale tak w skrócie to chyba się nie da 🙂
W skrócie można powiedzieć, że pisarz to ten, który pisze, ale to nie wyraża wszystkiego 🙂
Kim jest pisarz? To ktos, kto pisze. Nie jest wazne, czy go wydaja, wazne, zeby pisac. Nawet jesli tylko dla siebie. Albo z nadzieja, ze jednak podzielimy sie tym z innymi. Pozdrawiam serdecznie!
Prawda 🙂 Pisarz po prostu pisze, opowiada pewne historie.
Podobały mi się dawne zwyczaje. Taka pisarska cyganeria
Ciekawie 😉
Podoba mi się definicja „pisarza”:)
Dziękuję 🙂
Pisarz to po prostu człowiek. Taki, który umie opowiadać historie i snuć opowieści 🙂
Ładne podsumowanie 😉
Nie każdy może być dobrym pisarzem 🙂
Prawda, potrzeba do tego sporo pracy 😉
Kochana bardzo dobrze to napisałaś! Podpisuje się pod tym obiema rękami!<3
Dziękuję <3 Super.
W obecnych czasach, gdy każdy może pisać w internecine lub wydać za własne pieniądze książkę definicja pisarza trochę się rozmyła.
Trochę tak, ale jest jednak jeszcze różnica między blogerem, a kimś kto wydaje 😉 A jeśli się wydaje, to trzeba to też zrobić dobrze